DEDYK DLA: Zaczarowana.1D, Angeliki i Marty Kowalskiej :)))
To dziś.
Dziś jest dzień, w którym pierwszy raz od roku zobaczę moje przyjaciółki.
Jestem tak podekscytowana! Dziewczyny mieszkają w Londynie, ja niestety
musiałam wyprowadzić się z rodzicami do Nowego Jorku.
Już od kilku
miesięcy odliczałam dni do przyjazdu tutaj. W końcu to nastąpiło.
Wyszłam z
samolotu i wcześniej zabierając swoją walizkę, poszłam w stronę wyjścia.
Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu dziewczyn, aż w końcu usłyszałam głośny
pisk. Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam biegnącą w moją stronę Lilly.
Dziewczyna wpadła w moje ramiona i zaczęła mnie z całej siły ściskać.
- Heej, bo
mnie udusisz wariatko- zaśmiałam się.
- Tak
tęskniłam- pocałowała mnie w policzek.
- Ej nie
tylko ty!- usłyszałam głos Mary. Dziewczyna stała z rękami na biodrach i
udawała urażoną.
- Mary!-
krzyknęłam i przytuliłam dziewczynę.
- Dobra
jedźmy już- odezwała się Lilly. Zaśmiałyśmy się i wszystkie poszłyśmy w
kierunku samochodu.
~*~
Postanowiłyśmy
z dziewczynami, że jakoś uczcimy mój przyjazd. Lilly wraz z Mary poszły do
sklepu po coś na wieczór, a ja rozpakowuję swoje rzeczy. Tak się cieszę, że
tutaj przyjechałam! Włączyłam sobie radio i zaczęłam tańczyć w rytm lecącej
muzyki. Po niecałej godzinie po pomieszczeniu, w którym właśnie przebywałam
rozniósł się dźwięk dzwonka mojego telefonu. Zaczęłam się rozglądać w
poszukiwaniu aparatu. Odwróciłam się w stronę komody i szybkim krokiem do niej
podeszłam. Wzięłam dzwoniący przedmiot do ręki i zwinnie przejechałam palcem po
ekranie, tym samym rozpoczynając rozmowę z moją mamą.
Pytała się
czy już doleciałam, jak mi minęła podróż i takie tam. Gdy usłyszałam głosy
dziewczyn z dołu grzecznie przeprosiłam mamę i rozłączyłam się. Zbiegłam do
kuchni i zaczęłam układać produkty w poszczególne miejsca.
- No, to o
której zaczynamy?- zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha Lilly.
- Możemy już
teraz- odpowiedziała Mary i spojrzała na mnie.
- Nie mam
nic przeciwko!- spojrzałam na zegarek, który wskazywał 19.00.
Wzięłyśmy
wszystko co było nam potrzebne do salonu i usiadłyśmy na podłodze. Same nie
wiemy dlaczego, ale to była taka nasza tradycja. Siedzimy na podłodze z
kieliszkami wina, a przed nami stoją miski z chipsami, słodyczami.
Rozmawiałyśmy
o wszystkim i o niczym. Ja opowiadałam im co się u mnie zmieniło przez ten
czas, a one opowiadały mi. Czas leciał niewyobrażalnie szybko, nawet się nie
obejrzałyśmy a była już 23.00.
- Wiem!-
krzyknęła Lilly, przerywając mi i Mary rozmowę.
- Co wiesz?-
zapytałam.
- Zagrajmy w
butelkę!- powiedziała zadowolona. Wymieniłam się spojrzeniami z Mary i nie do
końca przekonane zgodziłyśmy się.
Wzięłyśmy
jedną z pustych butelek po winie i zaczęła się gra. Szczerze? Myślałam, że
będzie gorzej. Myślałam, że dziewczyny będą dawać jakieś chamskie wyzwania, ale
tak nie było.
- [T.I]
pytanie, czy wyzwanie?- zapytała Lilly. Mierzyłam ją wzrokiem, a uśmiech na jej
twarzy z każdą sekundą rósł.
- Niech ci
będzie… wyzwanie- dziewczyna z radości aż podskoczyła klaszcząc przy tym w
ręce.
- A więęcc…-
przeciągnęła- Wyjdź na ulicę i pocałuj pierwszego lepszego faceta, który będzie
tędy przechodził.
- Co??-
krzyknęłam zszokowana. Chyba za szybko się ucieszyłam z mało chamskich wyzwań.
- To co
słyszałaś! No idź!
Wstałam z
podłogi i odrobinę chwiejnym krokiem ruszyłam w kierunku drzwi. Mało
zdecydowanie
otworzyłam drewnianą powłokę i wyszłam na dwór. Było trochę zimno,
ale nie zwracałam na to większej uwagi. Modliłam się, by akurat teraz nikt tędy
nie przechodził.
Otworzyłam
furtkę i wyszłam na chodnik. Zaczęłam się rozglądać każdą stronę. To musiało
wyglądać dziwnie, nawet bardzo dziwnie. Kilka kobiet przeszło obok mnie, lecz
ani jeden mężczyzna. Może i to dobrze? Nie będę musiała tego robić, ale co jak
Lilly będzie mi kazała tutaj stać dopóki nie wykonam zadania? Oparłam się o
płot i co chwilę patrzyłam to w prawo, to w lewo. W pewnej chwili ujrzałam
sylwetkę dość wysokiego mężczyzny. Z każdym jego krokiem, chciałam się wycofać,
ale jeszcze nigdy nie zawaliłam jeżeli chodzi o wyzwania. Chłopak przechodząc
koło mnie obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem i lekko się uśmiechnął.
- Hej,
czekaj!- krzyknęłam, gdy w końcu nabrałam odwagi. Chłopak zatrzymał się i
odwrócił. Patrzył na mnie trochę zdziwionym wzrokiem, lecz nie miałam czasu na
wyjaśnienie mu wszystkiego. Podbiegłam do niego i musnęłam jego usta.
- My się
znamy?- zapytał szeroko się do mnie uśmiechając.
- Nie i
przepraszam za to…- nie mogłam na niego spojrzeć, było mi wstyd.
- Nie masz
za co przepraszać. Tak w ogóle jestem Liam- podał mi rękę, którą po chwili
uścisnęłam.
- [T.I]…
- Mogę tylko
wiedzieć dlaczego to zrobiłaś?- zaśmiał się.
- Gram z
przyjaciółkami w butelkę, a to… to było wyzwanie…
- Odważna
jesteś- uśmiechnął się.
- Można tak
powiedzieć… Jeszcze nigdy nie zawaliłam w tego typu grach, więc nie mogłam
zrobić wyjątku. Cieszę się, że mogłam pocałować tak przystojnego chłopaka jakim
jesteś ty, a nie jakiegoś obleśnego pijaka…- Liam zaczął się głośno śmiać, a ja
po chwili do niego dołączyłam.
- Mieszkasz tu?-
zapytał.
- Nie,
mieszkam w Nowym Jorku, a tutaj przyjechałam na wakacje.
- To
oznacza, że jeszcze się spotkamy- powiedział uśmiechnięty.
- Dlaczego
nie?- posłałam mu uśmiech.
- To super!
Może jutro?
- Pasuje mi...-
nie dowierzałam własnemu szczęściu. Od kiedy przeprowadziłam się do NY nie
miałam chłopaka, a tu… Przyjeżdżam i od razu w pierwszy dzień mojego pobytu
umawiam się z mega przystojnym chłopakiem.
- Dobrze, to
przyjdę po ciebie jutro o 16.00 i pójdziemy w jedno ciekawe miejsce- pokiwałam
tylko głową na znak zgody- To do zobaczenia…
- Do
zobaczenia- stałam i patrzyłam jak chłopak się oddala. Gdy zniknął z zasięgu
mojego wzroku z radości aż cicho pisnęłam. W podskokach i z wielkim uśmiechem
od ucha do ucha wróciłam do domu. Dziewczyny cały czas stały oknie i pilnie
śledziły całe zdarzenie.
- Umówiłaś
się z nim?- walnęła prosto z mostu Meg.
- Taak…-
powiedziałam z ogromnym entuzjazmem. Dziewczyny podbiegły do mnie i zaczęłyśmy
się ściskać.
- Wiesz,
powinnaś mi podziękować- Lilly stanęła przede mną z rękami założonymi na
piersiach.
- Tak, a
niby za co?- wiedziałam o co jej chodzi, ale uwielbiałam ją wkurzać.
- Jak to za
co? To dzięki mnie się z nim umówiłaś. No powiedz, kiedy ostatni raz byłaś na
randce?
- Jak
jeszcze tutaj mieszkałam…
- No właśnie…
- Oj dobra,
dziękuję- pocałowałam dziewczynę w policzek- Idę się położyć, bo jestem
zmęczona. Dobranoc laski-odpowiedziały krótkim „dobranoc” i poszły do salonu.
Ja sama weszłam do góry i zabierając wcześniej z mojego pokoju piżamę, poszłam
do łazienki. Wzięłam tam szybki prysznic, po czym położyłam się spać.
~*~
- [T.I]!
Wstawaj!- dziewczyny zaczęły skakać po łóżku, na którym jeszcze chwilę temu
spokojnie spałam.
- Dajcie mi
spokój- powiedziałam tylko zarzucając kołdrę na głowę.
- O nie, nie
ma spania!- Lilly zdjęła ze mnie pościel- Idziesz dzisiaj na randkę i powinnaś
się przygotować, a my ci w tym pomożemy.
- No dobra-
powoli sturlałam się z łóżka. Dziewczyny wyciągnęły z mojej szafy mnóstwo
ubrań. Wspólnymi siłami wybrałyśmy jakąś zwiewną sukienkę. Dobrałyśmy do tego
dodatki i w sumie strój miałam gotowy. Dziewczyny kazały usiąść mi na krześle i
Meg zajmowała się makijażem, a Lilly włosami. O 15.40 byłam gotowa. Przejrzałam
się w lustrze i aż zaniemówiłam. Zupełnie jak nie ja.
- Śliczne
nam to wyszło- dziewczyny przybiły sobie piątki podziwiając swoje dzieło.
- Dziękuję,
nie wiem co bym bez was zrobiła.
-Hmm…
pomyślmy- zaczęła Lilly- Ubrałabyś się jak lump, do tego jakiś ohydny makijaż,
a i zapomniałabym o najlepszym założyłabyś swoje trampki!
- Ej,
uwielbiam je, to nie moja wina- zaśmiałyśmy się.
- No,
ciekawe czy twój książę się spó..- nie dane jej było skończyć, bo po domu
rozniósł się dźwięk dzwonka. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i poszłam
otworzyć.
- He…ej, wow
pięknie wyglądasz.
- Dziękuję-
uśmiechnęłam się i zabierając swoją torebkę wyszłam na zewnątrz.
- Chodźmy do
samochodu- wskazał na swoje bmw.
Liam otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja grzecznie zasiadłam na miękkim
fotelu. Chłopak kilka sekund później znalazł się obok mnie. Odpalił samochód i
pojechaliśmy.
- Mogę wiedzieć gdzie jedziemy?- zapytałam
- To niespodzianka, mam nadzieję, że ci się spodoba- spojrzał się na
mnie i delikatnie się uśmiechnął.
Po 20 minutach byliśmy na miejscu, czyli na podziemnym parkingu
jednego z ogromnych wieżowców.
- Chodź..- chłopak złapał mnie za rękę i zaprowadził do windy.
Wjechaliśmy na ostatnie piętro. Liam wyjął z kieszeni swoich spodni klucze i
otworzył nimi drzwi.
- Zapraszam..- weszłam pierwsza, a on tuż za mną. Byliśmy w czyimś
mieszkaniu.
- Mieszkasz tu?- zapytałam zdziwiona.
- Tak, chodź dalej- wskazał przed siebie, a ja od razu ruszyłam w
tamtym kierunku. Byliśmy w salonie.
- Pięknie tu- zachwycałam się cudownie urządzonym mieszkaniem. Każdy
najmniejszy przedmiot do siebie pasował, nic tu nie było z przypadku, wszystko
było dokładnie przemyślane, w którym miejscu co stanie. Liam podszedł do
ogromnych drzwi balkonowych i otworzył je. Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam na
świeże powietrze. To co zobaczyłam na tarasie totalnie mnie zdziwiło. Na ziemi
leżał rozłożony koc, a obok niego stał koszyk.
- Piknik? Na balkonie?- odwróciłam się w jego stronę.
-Nie podoba ci się- momentalnie posmutniał.
-Nie, bardzo mi się podoba. Zawsze chciałam coś takiego zrobić, ale
zawsze nie było odpowiedniego miejsca, a teraz jest.
- W takim razie siadaj- zrobiłam tak jak powiedział. Liam zajął
miejsce tuż obok mnie i sięgnął do koszyka. Zaczął wyjmować z niego mnóstwo
dobrego jedzenia i butelkę wina. Nalał czerwoną ciecz do dwóch kieliszków i
podał mi jeden z nich. Stuknęliśmy się przezroczystym szkłem i upiliśmy łyka.
Zaczęliśmy opowiadać o sobie. Chcieliśmy wiedzieć na swój temat jak najwięcej.
Nawet się nie spostrzegliśmy, kiedy zrobiło się ciemno. Nie przeszkadzało nam
to, wręcz przeciwnie. Liam w międzyczasie pozapalał świeczki i poustawiał je
wokół nas. Było tak romantycznie. Czułam się przy nim tak, jak byśmy znali się już
kilka lat.
Brunet zaczął opowiadać jakiś kawał, a ja śmiałam się praktycznie od
samego początku. W pewnym momencie chłopak przysunął się bliżej mnie i spojrzał
mi w oczy. Momentalnie przestałam się śmiać, zatapiając się w jego cudownych
brązowych oczach. Nasze twarze powoli przybliżały się do siebie, oddechy
mieszały się ze sobą, a ja czułam ogromną potrzebę pocałowania go. Nie musiałam
długo czekać, a tak się właśnie stało. Nasze usta złączyły się tworząc jedność.
Ani razu przez moją myśl nie przebiegło to, że będę się kiedykolwiek całować z
chłopakiem, którego poznam dzień wcześniej. Było to dla mnie absurdem, lecz
teraz wszystko całkowicie się zmieniło. Nigdy nie wierzyłam w miłość od
pierwszego wejrzenia. Myślałam, że to tylko wymysły niektórych ludzi, ale
myliłam się. Taka miłość istnieje i chyba właśnie mnie dopadła. Gdy oderwaliśmy
się od siebie zetknęliśmy się czołami w wpatrywaliśmy przez jakiś czas w swoje
oczy.
Od tamtego wydarzenia minął rok. Liam namówił mnie, bym z nim
zamieszkała. Niedawno mi się oświadczył. Gdy dziewczyny się o tym dowiedziały
skakały z radości, ja także. Nie mogę uwierzyć, że w ciągu tak krótkiego czasu,
można tak bardzo pokochać drugą osobę, jak zrobiłam to ja…
_______________________________________________
Heej, o mój Boże, nie mogę uwierzyć, że to już rok :D Chciałam wam bardzo, bardzo, bardzo podziękować za wszystko :* Bez nie byłoby tego bloga <3
Specjalnie na dzisiejszą okazję postanowiłam napisać imagina o Liamie. Mam nadzieję, że wam się podoba, bo dla mnie jest taki średni :/ Pisałam go szybko, żeby tylko zdążyć na dzisiaj i taki sobie wyszedł XD
Dziękuję jeszcze raz moje wy kochane misiaki :****
BIERZCIE UDZIAŁ W ANKIECIE!!! <33
Kocham was, Agan :*