poniedziałek, 31 marca 2014

Harry :(

Ona- dziewczyna, która uwielbiała marzyc i zawsze jej to wychodziło. On- chłopak, który szukał miłości i ją znalazł. A jaka była ich miłość??? Posłuchajcie.

Szła wolnym krokiem wzdłuż brzegu plaży. Podziwiała zachód słońca, który zajmował teraz całe niebo w kolorach żółci, różu i czerwieni. W oddali można było zobaczyć ptaki latające wokół. Zatrzymała się i popatrzała na spokojne morze, po czym zagłębiła się w myślach o swojej przyszłości. Niedaleko tamtego miejsca siedział on, grając jak zawsze miłosną piosenkę na gitarze. Szukał dziewczyny w której się nie zauroczy lecz ją pokocha. Był właśnie trzeci dzień od rozstania z jego dziewczyną. Znowu jej nie pokochał to był ten jego pech, a ona zaś leciała na jego wygląd. Nie dziwiło go to większość dziewczyn chciałaby być z nim tylko dla jego przystojności. Miał brązowe włosy, które układały się w loki. Hipnotyzujące zielone oczy, które zawsze błyszczały. Jego uśmiech był zniewalające, a wokół niego tworzyły się dwa dołeczki. Po chwili chłopak przestał grac i wstał z miejsca które zajmował i zaczął iść wzdłuż brzegu plaży. Teraz szli tak oboje. Dziewczyna oraz chłopka nic nie świadomie zaczęli śpiewać tak dobrze znaną im piosenkę. On zaczął pierwszą zwrotką gdyż była jego ulubioną.

*Can't believe you're packin' your bags
Tryin' so hard not to cry
Had the best time and now it's the worst time
But we have to say goodbye
Don't promise that you're gonna write
Don't promise that you'll call
Just promise that you won't forget we had it all
 Cause you were mine for the summer
Now we know it's nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love
Ona zaś zaczęła drugą zwrotkę.
Wish that we could be alone now
If we could find some place to hide
Make the last time just like the first time
Push a button and rewind
 Don't say the word that's on your lips
Don't look at me that way
Just promise you'll remember
When the sky is grey

 Cause you were mine for the summer
Now we know it's nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love

Gdy oboje skończyli swoje zwrotki, przez przypadek wpadli na siebie. Zamiast krzyczeć, oni spojrzeli w swoje oczy i już razem dokończyli piosenkę.
 So please don't make this any harder
We can't take this any farther
And I know there's nothin' that I wanna change, change
Cause you were mine for the summer
Now we know it's nearly over

Feels like snow in september 
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love
You always will be my summer love
You always will be my summer love 

Dlaczego tak się stało? Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle że to nie był przypadek, to było przeznaczenie. To właśnie przeznaczenie zechciało żeby oboje się spotkali, w tym samym miejscu, o tym samym czasie, śpiewając swoją ulubioną piosenkę, która ich połączyła. 

~*~

Widywali się codziennie, codziennie przez te dwa piękne ciepłe miesiące. Przy porze roku- lata i przy zachodzie słońca. Zawsze w tym samym miejscu, w tym miejscu, w którym się poznali. To nie było dziwne że już po trzech dniach od pierwszego spotkania zostali parą. Przecież łączyło ich przeznaczenie prawda? Dogadywali się świetnie, nawet gdy nie mówili, rozumieli się wspaniale! Ale przecież taka jest miłość.  Nie trzeba słów żeby się porozumieć. I oni tak mieli. 
Tak jak w miłości to co piękne kiedyś się kończy. Nadszedł dzień 1 wrzesień. Dzień w którym kończy się odpoczynek. Dzieci wracają do szkół, a dorośli do pracy. Ale to nie dotyczyło Harrego, on pracował rano a w czasie zachodzie słońca miał się spotkać z dziewczyną. I tak było też tego dnia. O godzinie 17.00 skończył zmianę w sklepie muzycznym, wziął swoją gitarę i poszedł na plażę. Zawsze gdy tam szedł ona już na niego czekała, ale nie tym razem. Gdy doszedł na umówione miejsce jej nie było. Cierpliwie czekał, aż do godziny 20.00, gdy nadal się nie pojawiła nie wytrzymał. Zaczął płakać, bo wiedział. Wiedział że to był koniec. Ona jak nic zostawiła go nawet się nie żegnając i nie mówiąc że wyjeżdżam, po prostu znikła i zostawiła go samego z tym wszystkim. A najgorsze było to że Hazz nadal ją kochał, bo dla niego to ona była to jedyną. Wziął swoją gitarę i zaczął śpiewać.

*Do you remember summer ‘09?
Wanna go back there every night,
Just can’t lie, was the best time of my life,
Lyin' on the beach as the sun blew out,
Playin' this guitar by the fire too loud,
Oh my, my, they could never shut us down



I used to think that I was better alone,
Why did I ever wanna let you go?
Under the moonlight as we stared at the sea,
The words you whispered I will always believe

Po tej zwrotce załamał się, bo nie mógł nic zrobić żeby wróciła. Tak bardzo chciał wierzyć w jej słowa. Słowa które zawsze mówiła, a najbardziej to jedno- " Kocham Cię i nigdy nie opuszczę". Złamała obietnice. Zostawiła go, a on sam nie mógł nic z tym zrobić. Jedyne co robił to codziennie przychodził w " ich miejsce". Śpiewał i wspominał te dwa miesiące w których byli razem. Tam też zmarł, siedząc na plaży, trzymając gitarę w dłoni i mówiąc swoje ostatnie słowa: " Słowa które mówiłaś, zawsze będę wierzył". I tak też było. 

"Zakochałem się nieszczęśliwie w dziewczynie która mnie zostawiła i odeszła. Zakochałem się i nigdy już nie odkocham" 
  ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* piosenka Summer Love- One Direction
**  piosenka Rock Me- One Direction
Przepraszam was wszystkich że tak dawno mnie tu nie było, ale miałam kilka problemów osobistych, które także spowodowały brak weny. Ale nareszcie wróciłam już do normalnego świata i przybywam do was z smutnym, miłosnym imaginie o Stylesie. Mam nadzieję że wam się on spodobał! Jeśli chcecie jakąś dedykację lub macie pomysł na ima- napiszcie w komentarzu, na 100% przeczytam! Zapraszam też na mojego bloga o Louisie ( i nie tylko), gdzie pojawił się 11 rozdział!
NAPISZCIE W KOMENTARZU Z KIM CHCECIE NASTĘPNE OPOWIADANIE NAPISANE PRZEZ ZE MNIE!!! NO I NASZA ZASADA!!!
15 KOMENTARZY= NOWY IMAGIN!!
Nika 
 

niedziela, 30 marca 2014

Imagin Day :D

Hejka !! Tu ja Niallowa :D 
Pewnie zastanawiacie się o co chodzi...
Już mówię :D
Będzie dzień w którym pojawi się więcej imagin'ów :D
Zostanie ogłoszony KONKURS !! tak to ten, który jest do 12, ale zostaje on przesunięty na 5 kwietnia, czyli już wiecie, kiedy odbędzie się  "Imagin Day":)



Plan dnia:
-) GODZINA 10 Imagin dodany przez "Niallowa"
-) GODZINA 13 ogłoszenie konkursu
-) GODZINA 15 Imagin dodany przez "Agan"
-) GODZINA 19 Imagin dodany przez "Nika"
-) GODZINA 21 podsumowanie


W ten dzień, bardzo liczą się komentarze i odwiedziny !! także dodajcie jakiś komentarz, że czytacie :D Również pojawi się ankieta więc proszę zaznaczcie, że braliście w tym dniu udział :D
_________________
W takim razie do soboty :*/Niallowa :D

środa, 26 marca 2014

Imagin Nouis <3

Imagin napisany dla Agi <z aska>  Nie wiem czy właśnie o coś takiego chodziło i przepraszam za to, że jest taki beznadziejny :/

                                                                                     ~Niall~
Moje życie nie jest proste, choć takie się wydaje. Sława, pieniądze, to dla niektórych wszystko, ale nie dla mnie. Mi to nie wystarcza. Potrzebuję kogoś przy swoim boku. Kogoś kogo kocham, kogoś komu każdego dnia będę mógł dziękować za bycie ze mną. Niestety znalezienie kogoś takiego nie jest proste.
- Hej, o czym tak myślisz?- zapytał się mnie Harry.
- O wielu rzeczach- odpowiedziałem patrząc się w przestrzeń przede mną.
- Mów o co chodzi- powiedział szybko, przybliżając się nieco do mnie.
- Zastanawia mnie to, dlaczego większość z was tak łatwo radzi sobie z dziewczynami. Mnie nigdy tak nie szło jak wam… Chciałbym w końcu kogoś poznać…- żaliłem się.
- Spokojnie.. Może po prostu to jeszcze nie jest czas dla ciebie na poznanie tej jednej jedynej.
- Harry..- przez chwilę wahałem się, by mu to powiedzieć- Ja.. ja chyba…- zacinałem się. To zdanie nie chciało mi przejść przez gardło.
- Ty co?
- Ja chyba wolę chłopaków- odpowiedziałem zażenowany całą sytuacją.
- Tak myślałem- powiedział tak po prostu- W towarzystwie zabójczo pięknych dziewczyn zachowywałeś się normalnie. Każdy inny ślinił by się na ich widok, lecz ty siedziałeś i normalnie z nimi rozmawiałeś. Widziałem, jak one pożerały cię wzrokiem, ale nic sobie z tego nie robiłeś.
- Co ja mam teraz zrobić? Przecież nie mogę tak po prostu znaleźć sobie chłopaka, bo Modest by mnie zabiło. Każdego dnia jesteśmy otoczeni przez paparazzi, a co by było gdybym przyznał, że jestem gejem. Pewnie większość directioners przestałoby się nami interesować z powodu mojej orientacji…- nawijałem jak szalony.
- Przestań tak mówić- przerwał mi. Nie miałem już siły i przytuliłem chłopaka. Cieszyłem się, że miałem przy sobie osoby, które w każdej sytuacji mi pomogą.
~Louis~
Muszę mu o tym powiedzieć. Jestem w stu procentach pewny, że mnie wyśmieje i nie będzie się chciał ze mną przyjaźnić, ale ja już mam dość. Nie potrafię się na niego nie gapić, gdy jest w pobliżu. Na próbach siadam jak najbliżej niego, by móc czuć go przy sobie. Uzależniłem się od tego chłopaka i chyba… chyba się w nim zakochałem. Nie, co ja gadam, ja na pewno się w nim zakochałem!
Tylko teraz pytanie jak mam Niallowi o tym powiedzieć. Jego interesują dziewczyny, a nie chłopacy. Przecież on ma takie powodzenie u dziewczyn, ale chyba nie jest jeszcze gotowy na bycie z którąś z nich. Boję się powiedzieć o tym któremuś z chłopaków, ale w końcu będę musiał to zrobić, bo sam tego nie udźwignę. Potrzebuję pomocy.
- Lou!- zatrzymałem się i odwróciłem. W moją stronę biegł Harry- Gdzie idziesz?- zapytał, gdy zatrzymał się przede mną.
- Idę się przejść- oznajmiłem i zacząłem iść we wcześniej wybranym kierunku.
- Mogę iść z tobą?- dorównał mi kroku.
- Jasne- lekko się uśmiechnąłem.
Skierowaliśmy się w stronę parku. Bardzo powoli stawialiśmy swoje nogi na chodniku i wpatrywaliśmy się w piękne widoki, które nas otaczały.
- No, to mów o co chodzi- spojrzałem na niego zdziwiony- Widzę, że coś cię męczy, no mów!- usiedliśmy na ławce i zacząłem bardzo niechętnie mówić o wszystkim Harremu. Z każdym moim słowem uśmiech na jego twarzy rósł- Z czego się cieszysz?- zapytałem chłopaka, tym samym kończąc mój monolog.
- Louis, to co ci teraz powiem, odmieni całkowicie twoje życie- mówił jak w jakieś pieprzonej reklamie telewizyjnej, lecz ja nie miałem ochoty na tego typu głupie rozmowy.
- Co masz na myśli?- zmarszczyłem brwi i zapędziłem do tego, by jak najszybciej wyjaśnił mi o co chodzi, bo nie mogłem już dłużej czekać.
- To, że przed spotkaniem się z tobą rozmawiałem z Niallem, który…- urwał i spojrzał na mnie. Zacząłem się coraz bardziej niecierpliwić.
- On także woli chłopaków, więc leć teraz do niego, zanim ktoś inny ci go zabierze- moje oczy podwoiły, a nawet potroiły swoje rozmiary. Zerwałem się na równe nogi i ostatni raz obdarzając chłopaka spojrzeniem zacząłem biec do domu Nialla. Z każdym krokiem traciłem siły, ale nie poddawałem się i biegłem dalej. W końcu znalazłem się pod drzwiami. Zacząłem walić w nie pięściami, by jak najszybciej zobaczyć blondyna stojącego naprzeciwko mnie.
- Lou? Co ty tu robisz?
- Muszę ci coś powiedzieć- mówiłem zdyszany.
- Ja też…
- Kocham cię- powiedzieliśmy w tym samym momencie. Patrzyliśmy na siebie przez jakiś czas, a chwilę później wpadłem w ramiona chłopaka, który delikatnie mnie od siebie odsunął i musnął z ogromnym uczuciem moje usta.
- To nie będzie taki łatwy i prosty związek- wyszeptał zmartwiony.
- Wiem, ale nikt nie musi o nas wiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi i co jakiś czas przecież któryś z nas może u drugiego nocować. To nie będzie dziwne, spokojnie.
- A chłopacy co na to?
- Czy ty musisz się tak wszystkim zamartwiać? Harry już o nas wie i cieszy się naszym szczęściem, więc
reszta pewnie też nie będzie miała nic przeciwko- uśmiechnąłem się do niego i mocno przytuliłem- Wiesz jak długo czekałem na tę właśnie chwilę?
- To czemu nie przyszedłeś do mnie wcześniej?- zapytał jakby to było najoczywistsza rzecz na świecie.
- Bałem się… bałem się, że mnie wyśmiejesz, powiesz, że interesują cię dziewczyny i przez to nie będziesz chciał mnie znać.
- O czym ty w ogóle do mnie mówisz? Nawet gdybym wolał dziewczyny i przyszedłbyś do mnie, na pewno nie wyśmiałbym ciebie, a już na pewno bym cię nie odrzucił.
- Kochany jesteś- wyszeptałem wycierając łzę spływającą po moim policzku i nie odrywałem wzroku od jego pięknych oczu.
- Chodź tu do mnie- rozłożył ręce, a ja wtuliłem się w jego cieplutkie ciało. Zamknąłem oczy i zaciągnąłem się jego wspaniałym zapachem. Teraz Niall jest tylko mój. Wiem, że będzie strasznie trudno nie pokazywać swoich uczuć w miejscach publicznych, ale jakoś damy sobie radę. Jestem tego pewien. 
_____________________________________
Imagin jest krótki i mi się nie za bardzo podoba, ale opinia należy do was. Mam nadzieję, że nie jest aż tak bardzo źle...
15 komentarzy= kolejny imagin 
PRZYPOMINAM O KONKURSIE!!! 
Agan :*



sobota, 22 marca 2014

Imagin Harry cz. 3 ☺☻☺

- Harry, myślisz, że to dobry pomysł? To co do tej pory narysowałam jest mniej niż słabe…- nie dane mi było skończyć, bo mój wspaniały chłopak mi przerwał.
- Nie mów tak. Twoje rysunki są zajebiste! Dziwię się, że nie zrobiłaś z nimi nic, co dałoby ci stałą pracę.
- Nie lubię pokazywać moich prac- powiedziałam z grymasem na twarzy.
- Musisz się w końcu przełamać- podszedł do mnie i przyłożył swoje dłonie do moich policzków, po czym delikatnie musnął moje usta- A tak w ogóle mam dla ciebie niespodziankę- zniewalająco się uśmiechnął.
- Jaką niespodziankę?- czy on zawsze musi mi coś takiego mówić? Później przez cały czas się zastanawiam o co chodzi…
- Nie powiem ci- powiedział zadowolony z siebie.
- Nienawidzę jak tak robisz- zrobiłam naburmuszoną minę i wcześniej zakładając ręce na klatce piersiowej odwróciłam się do niego tyłem.
- I tak mnie kochasz- przytulił mnie od tyłu kładąc głowę na moim ramieniu i musnął mój policzek. Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
- Dobra! Koniec tego, idę zadzwonić do Louiego- miałam już złapać telefon, lecz Harry mnie w tym wyprzedził. Zmarszczyłam brwi ze zdezorientowania.
- Zadzwonisz do niego później- powiedział szybko- A teraz chodź- wyciągnął w moją stronę rękę, którą złapałam i poszliśmy do przedpokoju. Chłopak wziął z szafki chustkę i kazał mi się odwrócić. Chwilę potem kawałek materiału całkowicie zasłaniał mi obraz.
- Hazz… o co chodzi?
- Za niecałą godzinę się dowiesz- wiedziałam, że się uśmiecha, choć go nie widziałam- Ufasz mi?
- Tak- powiedziałam bez chwili namysłu.
- To dobrze, a więc jedziemy- chciałam już się zapytać gdzie, ale szybko z tego zrezygnowałam, ponieważ byłam w stu procentach pewna, że i tak nie uzyskam odpowiedzi.
Wyszliśmy z domu. Brunet cały czas szedł za mną trzymając za ramiona i co jakiś czas mówił, gdy przede mną pojawiła się przeszkoda. Zatrzymaliśmy się i słyszałam jak Harry otwiera drzwi od samochodu. Pomógł mi wsiąść i zapiął za mnie pasy, a sam po chwili siedział na miejscu kierowcy. Przekręcił kluczyk w stacyjce i przerzucając bieg ruszył. Szczerze? Głupio mi było siedzieć w chustce na oczach, bo wiedziałam, że ludzie mnie widzą…
Z Harrym przez całą drogę nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ gdybym się odezwała, zadawałabym mnóstwo pytań dotyczących naszej podróży.
- Jesteśmy- oznajmił, gdy samochód się zatrzymał. Przyłożyłam ręce do chustki z zamiarem zdjęcia jej- Ej, ej, chustki nie zdejmuj. To jeszcze nie koniec- wyszedł szybko z pojazdu i otworzył mi drzwi, a następnie pomógł wysiąść. Słyszałam wokół siebie mnóstwo rozmów. Musieliśmy być gdzieś w centrum miasta- Tutaj!- krzyknął mój chłopak i powoli zdjął przeszkadzający mi materiał. Zamrugałam kilka razy z powodu jasnego światła, które dopadło moje biedne oczy. Zrobiłam ręką tak zwany „daszek”, by móc cokolwiek zobaczyć. Byliśmy na lotnisku. Spojrzałam zdziwiona na Harrego, lecz ten w ogóle nie patrzył na mnie. Przeniosłam wzrok w miejsce, gdzie uparcie wpatrywał się mój chłopak i stanęłam jak wryta. W naszym kierunku podążał uśmiechnięty od ucha do ucha Louis. Zaczęłam biec w jego kierunku. Finał był taki, że wskoczyłam mu w ramiona, a chłopak okręcił nami wokół swojej osi. Zaśmiałam się głośno i pocałowałam go w policzek. Lou odstawił mnie na ziemie, a następnie po męsku przytulił Harrego.
- Lou, co ty tu robisz?- zapytałam mega zdziwiona.
- Nie cieszysz się, że przyjechałem?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Oczywiście, że się cieszę!
- No i tak ma być- uśmiechnął się i przytulił mnie.
- To jeszcze nie koniec niespodzianek- powiedział zadowolony loczek.
- Co ty kombinujesz?
- Zobaczysz słońce- przyciągnął mnie do siebie i z zapałem wpił się w moje usta.
- Słodziaki- skomentował Lou. Zaśmialiśmy się i wszyscy wsiedliśmy do auta.
- Tym razem nie zasłaniasz mi oczu?- skierowałam pytanie do mojego chłopaka.
- Jeżeli tak bardzo chcesz- wyciągnął chustkę z tylnej kieszeni i kazał mi się odwrócić. Tak też zrobiłam. Może to jest głupie, że pozwalam sobie zawiązać oczy, ale skoro ma być to niespodzianką, to niech będzie.
Podczas drogi totalnie wyłączyłam się z rozmowy jaką zawzięcie prowadzili chłopcy. Oparłam głowę o okno i zatonęłam w swoich własnych myślach. Nawet nie wiem kiedy, a zasnęłam.
~*~
-Kotku- poczułam jak ktoś delikatnie gładzi mój policzek. Podniosłam głowę i otworzyłam oczy. Nie miałam już na sobie chustki i mogłam wszystko dokładnie widzieć. Byliśmy w jakimś domu, lecz to nie był nasz dom.
- Gdzie my jesteśmy?- zapytałam zdziwiona i zaczęłam się rozglądać po ślicznie urządzonym pomieszczeniu.
- Jesteśmy u mnie- do salonu wszedł uśmiechnięty Lou. Momentalnie szeroko otworzyłam usta ze zdziwienia i nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Potrząsnęłam głową, by choć odrobinę się ogarnąć.
- Jak… jak to?- wydukałam.
- Normalnie!- odparł z entuzjazmem- Cieszysz się?- zapytał.
- Lou, oczywiście, że się cieszę!- wstałam szybko z kanapy i przytuliłam chłopaka z całej siły.
- Hej, hej, bo mnie za chwilę udusisz- zaśmiał się.
- Macie jeszcze jakąś niespodziankę?- spojrzałam na jednego i drugiego, w tym samym momencie pokręcili głową na „nie” i uśmiechnęli się- To jest najlepszy dzień w moim życiu!
- Heej, a dzień, w którym się poznaliśmy?- Harry zrobił naburmuszoną minę.
- No dobrze, tamten dzień był najlepszy- potwierdziłam- A co się w ogóle stało, że zamieniasz Australię na Anglię?- pokierowałam pytanie do Louisa.
- Bardzo tęskniłem za taką jedną dwójką- popatrzył na mnie i Harrego- I stwierdziłem, że jakaś zmiana mi się przyda- szeroko się uśmiechnął.
- Od kiedy to planowałeś?
- Od momentu kiedy Hazz cię tu ze sobą zaciągnął- zaśmiał się.
- Boże, nie mogę w to uwierzyć! Teraz mam przy sobie wszystkich, którzy są najważniejsi w moim życiu.
- A co z twoimi rodzicami?- zapytał Harry. No tak, on o niczym nie wie. Nigdy nie poruszałam przy nim tematu mojej rodziny, nigdy o niej nie opowiadałam, bo tak naprawdę nie ma o czym. Pozostawili mnie samej sobie i jakoś sobie radzę. Nie chcą mieć córki, to nie mają.
- Nie powiedziałaś mu?- zapytał zdziwiony Louis.
- Powiedziałaś, o czym?- odezwał się Harry. Chciałam być z Harrym szczera od samego początku i bardzo chciałam mu powiedzieć wszystko, ale nie mogłam znaleźć odpowiedniej chwili, by mu powiedzieć.
- Harry…- powiedziałam cicho, trzęsącym się głosem. W moich oczach pojawiły się łzy i ciężko było mi jest zatrzymać- Ja… ja byłam… byłam w ciąży- wyjąkałam. Jego oczy podwoiły swoje rozmiary. Nie odrywał ode mnie wzroku, chcąc tym wyciągnąć ze mnie więcej, lecz nie jestem pewna, czy dam radę mu o wszystkim dokładnie opowiedzieć.
- [T.I] nie musisz mu tego mówić- powiedział Lou. Pokręciłam głową i wzięłam głęboki oddech. Musiałam się choć odrobinkę uspokoić.
- Nie, Louis właśnie, że muszę- spojrzałam loczkowi w oczy. Chłopak kiwnął zachęcająco głową, dając mi znak, że mogę mówić- To było 2 lata temu. Miałam 17 lat. Zakochałam się w jakimś kretynie, któremu chodziło tylko o jedno. Na początku naszego związku było cudownie. On rozumiał mnie jak nikt inny. Kochałam go… naprawdę go kochałam- przerwałam na chwilę, by uspokoić wariujące we mnie emocje- Przyszedł dzień naszej rocznicy. On zabrał mnie na romantyczną kolację, a potem do siebie. Spaliśmy ze sobą. Po jakimś miesiącu zorientowałam się, że chyba jestem w ciąży. Zrobiłam test, poszłam do lekarza. Wszystko się potwierdziło. Na początku się cieszyłam, bo zawsze chciałam mieć dziecko z kimś kogo kocham. Szczęśliwa poszłam do niego. Jak dowiedział się o dziecku zaczął się na mnie wydzierać i mówić, że to wszystko moja wina. Pod koniec powiedział mi, że jestem zwykłą szmatą i że nigdy mnie nie kochał. To był jakiś chory zakład- łzy spływały po moich policzkach jak szalone- Wróciłam do domu zapłakana. Rodzice pytali się mnie co się stało, ale ja im nie powiedziałam. Zamknęłam się w pokoju i nie wychodziłam z niego przez tydzień. Dużo wtedy myślałam i stwierdziłam, że muszę o wszystkim powiedzieć rodzicom. Tak też zrobiłam. Myślałam, że inaczej zareagują. Powiedzieli, że od jakiegoś czasu zaczęłam się ubierać i zachowywać jak dziwka, wiedzieli, że w końcu dojdzie do tego, że będę w ciąży. Wyrzucili mnie wtedy z domu. Nie miałam gdzie się podziać, więc poszłam do Louisa. Podjęłam decyzję o usunięciu dziecka. Nie chciałam go. Po jakimś czasie wróciłam do domu, już bez brzucha, ale rodzice nie chcieli mnie znać. Wyrzekli się mnie. Powiedzieli, że oni nie mają już córki. Wiesz jak to jest usłyszeć coś takiego od własnych rodziców?- wybuchłam płaczem. Harry nie ruszał się z miejsca, był zszokowany, lecz po chwili podbiegł do mnie i z całej siły przytulił. Poczułam jego łzy na mojej koszulce. On płakał… Nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Gdybym wiedział, nigdy bym nie wspomniał o twoich rodzicach- mówił w moje włosy.
 - Nie wiedziałeś, mogłam ci wcześniej powiedzieć- mówiłam przez łzy.
- Shh już dobrze, już wszystko będzie dobrze…- wyszeptał do mojego ucha.
___________________________________________
Na samym początku chciałam was bardzo przeprosić za to, że dodaję ima dopiero teraz. Wczoraj napisałam do pewnego momentu i się zacięłam, lecz wpadłam na taki pomysł i wyszło co wyszło. Postaram się napisać jeszcze jedną część, ale najpierw zabiorę się za imagina, o którego prosiła dziewczyna na asku ;) 
P.S przepraszam jeżeli są jakieś błędy, ale nie chce mi się już sprawdzać :) 
15 KOMENTARZY= KOLEJNY IMAGIN
Agan :*

piątek, 21 marca 2014

Konkurs :D

Hejka! Pamiętacie jeszcze mój konkurs ? Jest mi smutno dostałam tylko 2 prace :/ może coś narysujecie ? nie muszą być chłopcy tylko coś związanego z 1D proszę :/
Miałam wrócić na bloga, ale nie wiem  :/ teraz znów muszę załatwić sprawy rodzinne, więc muszę chwilę jeszcze odczekać :/   Jak wszystko będzie w normie to na pewno wrócę, obiecuję wam to !!
Tak w ogóle ktoś czyta jeszcze naszą stronę ? Wiem, dodajecie komentarze, ale jest strasznie mało odwiedzin:C Nawet BARDZO mało :/  
PRZEDŁUŻAM  TERMIN KONKURSU DO 12 KWIETNIA !! 
Pewnie osoby które wysłały prace są złe, ale niestety chcę by były chociaż 3 miejsca :C
_________________________________________________
wiem, że piszę bez sensu, ale tak jakoś  :/ nie wiem czemu :[ / Niallowa ^^

sobota, 15 marca 2014

Imagin Harry cz. 2 ☺☻☺

Dedykacja dla Mary.♥ dziękuję, że czytasz nasze imaginy :**

Minęło już kilka dobrych godzin odkąd pojawiliśmy się w klubie, a Lou jak zaginął, tak nie pojawił się do tej pory. My w tym czasie albo tańczyliśmy, albo siedząc przy barze i sącząc drinki rozmawialiśmy i obdarzaliśmy się pojedynczymi pocałunkami. Nigdy w życiu nie marzyłam o czymś takim. To uczucie kumulujące się w moim wnętrzu było fantastyczne, po prostu nie do opisania. W mojej głowie siedział tylko on. Wysoki brunet z kręconymi włosami i pięknymi zielonymi oczami, w których można było zatonąć. Bałam się, że za chwilę ktoś wybudzi mnie z tego wspaniałego snu i wszystko wokół mnie pryśnie jak bańka mydlana. Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam kilka głębokich oddechów.
- Hej, wszystko okej?- zapytał brunet i nerwowo podniósł się ze stołka barowego stając naprzeciwko mnie i z zapałem wpatrywał się w moje oczy.
- Tak, tak- odpowiedziałam i delikatnie musnęłam jego usta na znak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku- Myślałam tylko, czy to wszystko jest prawdą. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, ale dzisiaj dzięki tobie wszystko się zmieniło- na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a w oczach rozbłysły iskierki szczęścia.
- Ja również w to nie wierzyłem, ale jak widać szybko można zmienić zdanie- zaśmiał się i podał mi rękę- Chodź- powiedział i zaczął mnie prowadzić do wyjścia.
- Gdzie idziemy? A co z Louisem?- zaczęłam zadawać pytania.
- Louisem się nie przejmuj. Zawsze zostawiał mnie samego i zabawiał się z jakąś laską, więc teraz też tak pewnie jest. A to gdzie idziemy jest niespodzianką.
Nic już nie powiedziałam tylko podążałam za nim. Od razu po wyjściu na zewnątrz moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz spowodowany zimnym wiaterkiem. Próbowałam udawać, że wszystko jest okej, ale nie uszło to uwadze Harrego i bez żadnego zastanowienia zdjął swoją czarną marynarkę i zarzucił mi ją na ramiona. Włożyłam swoje ręce w rękawy i opatuliłam się najszczelniej jak się dało ogrzanym przez ciało chłopaka materiałem. Momentalnie do moich nozdrzy doszedł ten cudowny zapach Harrego. Uśmiechnęłam się rozmarzona.
- Pięknie wyglądasz w moich ciuchach- zmierzył moje ciało swoim wzrokiem, po czym przyciągnął mnie do siebie i brutalnie wpił się w moje usta.
- Dziękuję- powiedziałam, gdy tylko oderwaliśmy się od siebie. Chłopak objął mnie w talii przyciągając do siebie i tak kontynuowaliśmy nasz spacer nie wiadomo gdzie. Przez całą drogę żaden z nas się nie odzywał. Nie potrzebowaliśmy rozmowy.
- No i jesteśmy- uśmiechnął się, a ja spojrzałam przed siebie. Byliśmy w tym samym miejscu co rano.
- Ale wiesz, że to jest moje miejsce, o którym nikt nie wie?- zapytałam.
- Jestem dla ciebie nikim? Naprawdę ci dziękuję- chłopak powiedział obrażonym głosem i spojrzał na mnie z pogardą, po czym odwrócił się do mnie tyłem i powoli zaczął iść przed siebie.
Stałam chwilę w osłupieniu, dopiero kiedy do mnie dotarło co tak naprawdę się stało zaczęłam za nim biec, by go dogonić i wszystko wyjaśnić.
- Harry!- wołałam- Harry do cholery!- złapałam go za ramię i odwróciłam do siebie. Spojrzałam mu w oczy, w których pojawiły się łzy- Hej, powiedziałam to tylko żeby się z tobą podrażnić. Nie wiedziałam, że przyjmiesz to w ten sposób. Przepraszam…
- Nie [T.I], to ja przepraszam. To było głupie. Nie powinienem się obrażać. Chodź tu do mnie- rozłożył szeroko ramiona, a ja od razu wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Chłopak objął mnie najmocniej jak tylko mógł, tak jakby bał się, że ktoś mnie za chwilę wyszarpnie z jego objęć i już nigdy się nie zobaczymy.
Chłopak usiadł na piasku, a ja usadowiłam się pomiędzy jego nogami, plecami dotykając jego torsu. Harry objął mnie mocno w talii i przyciągnął do siebie, po czym położył głowę na moim ramieniu i co jakiś czas muskał ustami moją szyję. Chciałabym żeby ten dzień nigdy się nie skończył.
~2 tygodnie później~
Idąc na plażę postanowiłam zadzwonić do Hazzy. Chłopak nie odzywał się do mnie od tygodnia. Nie miałam pojęcia co się dzieje, co jest tego przyczyną. Wybrałam jego numer i czekałam, aż odbierze połączenie. Niestety to nie nastąpiło. Taka sytuacja już nie raz miała miejsce.
Zatrzymałam się na piasku i spojrzałam na morze. Zdecydowałam, że nie będę tak sobie spokojnie siedzieć, tylko pójdę z nim porozmawiać. Skierowałam się w stronę domu Louisa, gdzie chwilowo mieszkał również loczek. W drodze zastanawiałam się co takiego chcę mu powiedzieć, czego chcę się dowiedzieć.  Pomimo, że w tej chwili miałam wszystko poukładane w kolejności, wiedziałam, że gdy tylko przed nim stanę wszystko wyparuje. Po niedługim czasie byłam na miejscu. Przed zapukaniem do drzwi wzięłam głęboki oddech. Nie musiałam długo czekać, a otworzył mi Lou. Uśmiechnął się do mnie i mocno przytulił.
- Jest Harry?- zapytałam prosto z mostu.
- Yyy… tak… jest…- zacinał się.
- Lou? Powiedz mi co się dzieje…- powiedziałam ostro.
- Nic, naprawdę nic- odpowiedział szybko.
- Gdzie on jest?- zaczęłam się rozglądać.
- Na górze- wskazał na schody, po których już po chwili wchodziłam. Wiedziałam, gdzie Hazz miał pokój,
bo przez cały poprzedni tydzień tutaj przychodziłam. Zapukałam dwa razy i bez czekania na jakiekolwiek słowo z jego strony weszłam do środka.
To co zobaczyłam totalnie wybiło mnie z rytmu.
- Hazz? Co ty robisz?- wskazałam na stojące pod ścianą walizki.
- Wyjeżdżam, nie widać?- odpowiedział chamsko.
- Zamierzałeś mi o tym powiedzieć?
- Nie wiem…
- Nie wiesz? Nie wiesz? Jak możesz do cholery nie wiedzieć? Przecież jesteśmy ze sobą! Powinnam być chyba pierwszą osobą, która się o tym dowie!- nie hamowałam się od krzyku. Byłam wściekła, że nic mi nie powiedział.
- Przepraszam, ja… nie wiem, czemu ci nie powiedziałem. Przepraszam- spojrzał mi prosto w oczy. Podeszłam do niego i tak po prostu musnęłam z uczuciem jego usta. Chłopak momentalnie oddał pocałunek. Gdy się od niego oderwałam od razu wtuliłam się w jego cieplutkie ciało. Zamknęłam oczy i cieszyłam się tą chwilą jak tylko mogłam, przecież on wyjeżdża.
- Kiedy jedziesz?- zapytałam i lekko się od niego odsunęłam.
- Wieczorem mam samolot- od razu posmutniałam- Ale do tego momentu chcę spędzić czas z moją piękną dziewczyną- przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował.
~lotnisko~
- Jak długo cię nie będzie?- zapytałam wtulając się jeszcze bardziej w chłopaka.
- Nie wiem, ale spróbuję do ciebie wrócić jak najszybciej…
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego nie odbierałeś ode mnie telefonów?
- Bałem się ci powiedzieć, że jadę do Londynu. Będziemy te cholerne 17.000 km od siebie. Ja tego nie wytrzymam.
- Kotku… Ani Sydney, ani Londyn nie są na końcu świata. Zadzwoń do mnie jak będziesz na miejscu, a przede wszystkim jak najszybciej tutaj wracaj.
- Leć ze mną- powiedział cicho, na co ja się zaśmiałam.
- Harry, nie mogę, choć bardzo bym chciała.
- Co cię tu zatrzymuje?- zagiął mnie tym pytaniem. W zasadzie nie ma nic co by mnie tu trzymało…
- Harry, nie mam przy sobie niczego, niby jak mam polecieć?
- Do lotu zostały jeszcze 3 godziny. Musiałem być wcześniej żeby kupić bilet, więc chodźmy do kasy, kupimy bilety i pojedziemy do ciebie po rzeczy.
- Dla ciebie wszystko jest takie proste?- zapytałam.
- Tak, potrafię wyjść z najtrudniejszych sytuacji- podniósł wysoko głowę, na co się zaśmiałam.
- Od przyszłego tygodnia zaczynam pracę. W końcu znalazłam zawód, w którym będę się dobrze czuła, więc nie mogę tak po prostu wyjechać…
- Takiej samej pracy, a nawet lepszej w Londynie jest mnóstwo. Pomogę ci coś znaleźć- głośno westchnęłam- Kotku, proszę cię… Ja bez ciebie nie wytrzymam- spojrzał mi prosto w oczy, co spowodowało, że podjęłam decyzję.
- Dobrze, polecę z tobą- chłopak wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić wokół własnej osi- Ale…- powiedziałam, na co postawił mnie na ziemi- Obiecaj, że za niedługo tu wrócimy…
- Obiecuję- po wypowiedzeniu tych słów, namiętnie mnie pocałował.
__________________________________________
Heeej :) Jestem z 2 częścią imagina z Harrym. Mam nadzieję, że wam się podoba. Wiem, że jest krótki, ale po prostu nie miałam zbyt dużo czasu, by pisać i tak jakoś wyszło :)  Jak będę miała wolną chwilę, to zacznę pisać 3 część, jeżeli oczywiście chcecie :) 
15 KOMENTARZY= KOLEJNY IMAGIN 
Agan :*

sobota, 8 marca 2014

Zmiany na stronce :D

Oto nasze stare tło <3 Może większość z was patrzy na wygląd, niż na adres strony, także dodajemy prntscr ze starym tłem :D













A teraz teraźniejsze :* Co o nim sądzicie ?















______________________
Dziękujemy, za uwagę ! <3 ~Administratorki Niallowa ^^ i Agan :*

piątek, 7 marca 2014

Imagin Zayn ;*

To jest to co lubię. Adrenalina. Świadomość tego że kiedyś możesz nie przeżyć, ale to się mnie nie tyczy. Ja jestem tutaj najlepszy. Jest to moim życiem i nikt stąd ani z okolic mi nie dorówna. I znowu to.
- Pospiesz się masz 5 minut i widzimy się na starcie!- usłyszałem tak dobrze znany mi głos. Założyłem skórzane rękawiczki bez palców, które zawsze miałem na zawodach. Wziąłem samochód miałem ich sporo, tak jak sponsorów, ale dziś wybrałem ten. Podjechałem na linię startu i czekałem na mojego przeciwnika. Po chwili pojawił się i on- Jacob. Często z nim rywalizowałem i często wygrywałem, czyli zawsze. Ostatni wyścig jaki przegrałem był jak wspinałem się na szczyty. Moja koleżanka- Caroline ustawiła się za linią startu. Odpaliliśmy samochody, a Car podniosła czerwoną chustę. Czekałem tylko na przyciśnięcie pedału gazu. Tłumy zgromadzone wokół toru zaczęły odliczać. 3...2....1..czerwona chusta opadła a my oboje ruszyliśmy tak dobrze znaną mi trasą. Jechałem ponad 200 km/h. Po kilku skrętach dotarłem na metę pierwszy, a kilka sekund później Jacob. Moi koledzy zaczęli mi gratulować, a zgromadzeni ludzie zaczęli wydawać sobie pieniądze na zasadach wcześniejszych zakładów kto wygra. Zmęczony dzisiejszym nielegalnym wyścigiem wróciłem do mieszkania, gdzie mogłem w spokoju odpocząć.  Po 5 dniach wolnego zadzwonił do mnie szef że mam przetestować nowe auto. Pojechałem na tor i ujrzałem to cudo .
- Hej Zayn! Pojedziesz dziś na wyścig z Joshem żeby je przetestować.
- Okej Jim.- odpowiedziałem szefowi, mimo że był o kilkanaście lat starszy nadal był szanowanym kierowcą i moim dobrym kumplem. 

Wsiadłem do samochodu i czekałem na Josha szczerze nie lubiłem go zbytnio starał się zwrócić na siebie uwagę tym samym pogrążając mnie tym  Nigdy mu się to nie udało. Po pięciu minutach mój przeciwnik stał już koło mnie i na 1 wystartowaliśmy. Jechaliśmy dziś inną drogą, na której było sporo ostrych zakrętów. Ale o to chodziło. Zobaczyć czy to auto się nadaje. Jechałem 300 km/h a i tak nie była to maksymalna prędkość tego potwora. Przede mną był ostry skręt w lewo, zwolniłem do 200 ale wtedy zauważyłem Josha który jechał ze mną "łeb w łeb" swoim Audi r8. Usłyszałem nagle pisk i zauważyłem że ten kretyn porysował mi bok. Co on kurwa wyprawia?!!! Znowu podjechał blisko mnie i bok jego samochodu otarł się o mój. Zbliżaliśmy się bardziej do zakrętu. On chce mnie zepchnąć z toru! Jednak zareagowałem za późno i ten sukinsyn zepchnął mnie na pobocze tym samym maska mojego samochodu uderzyła w drzewo, a ja obiłem się o tapicerkę. Czułem ból głowy. Dotknąłem w miejscu bólu i na mojej ręce pojawiła się spora plama z krwi. Z wyjściem z auta nie było problemów więc szybko z niego 'uciekłem' i pobiegłem na trasę, a bardziej kuśtykałem gdyż bolała mnie kostka prawej nogi. Wyszedłem na tor i zobaczyłem grupkę ludzi biegnących w moją stronę, a potem już tylko mroczki przed oczami. Aż zupełnie już straciłem przytomność i świadomość tego co właśnie się dzieję.Obudziłem się na leżąc na czymś miękkim. Słyszałem pikanie i w dodatku ściany były wyblakłe. No super! Szpital! Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zauważyłem że ktoś idzie w moją stronę. Były to chuda blondynka z długimi kręconymi włosami.
- Hej Zayn jak się czujesz?- spytała. Skąd znała moje imię. No tak to szpital muszą znać moje dane.
- Dobrze yyy..
- [T.I]- powiedziała- Jestem tu pielęgniarką i twoją opiekunką na czas pobytu w szpitalu- oznajmiła i uśmiechnęła się przyjaźnie co odwzajemniłem.
- Okej [T.I], a więc co mi jest?
- Masz rozwalony lewy łuk brwiowy i złamaną prawą kostkę. - dopiero teraz poczułem coś ciężkiego na nodze. Gips. Bardziej zajebiście być nie mogło. Będę musiał odwołać wyścigi.- Przyjdę po ciebie za chwilę i pojedziemy na badania.- oznajmiła.
- Dobrze, a kiedy będę mógł stąd wyjść?
- Wszystko po badaniach.- powiedziała i znikła za drzwiami. Po badaniu pielęgniarka zawiozła mnie do sali i oznajmiła że doktor zaraz przyjdzie i wszystko mi powie. Nie musiałem długo czekać bo po 10 minutach do sali weszła blondynka z wyższym od niej brunetem.
- Dzień dobry. Jestem doktor Blue i prowadzę pańskie leczenie. Po zrobieniu badań wszystko wydaję się w normie, ale zrobimy jeszcze prześwietlenie dla pewności. - kiwnąłem głową  dla jasności, a doktor wyszedł.

~~TYDZIEŃ PÓŹNIEJ~~
Nadal siedzę w tym przeklętym szpitalu, a to wszystko przez moją chorobę. Po prześwietleniu okazało się że mam guza mózgu. Nie dawno zacząłem chemioterapię. Jeśli pomoże będę mógł żyć o kilka  lat więcej. Na pewien okres czasu musiałem zrezygnować z wyścigów. W szpitalu miałem też plusy. A tym największym była moja opiekunka [ T.I ]. Codziennie się z nią widziałem i kilka razy dziennie z nią rozmawiałem. Dziś jak zawsze przyszła do mnie z lekami.
-Hej Zayn ja się czujesz?- spytała
- Hej, dobrze a u ciebie?
- Jakoś to wszystko leci. Mogę?- spytała wskazując na krzesło obok mojego łóżka.
- Tak jasne. - powiedziałem.
- To jak tam z tymi twoimi wyścigami? Teraz będzie musiał od nich odpocząć.-zaczęła.
- Tak, ale gdy tylko wrócę do formy znowu zacznę jeździć.
- Trzeba mieć nadzieję. Brakuje ci tego, prawda? Tej adrenaliny, świadomości że można nie przeżyć?- powiedziała.
- Tak! Skąd o tym wiesz?!- spytałem z zaciekawieniem. Skąd pielęgniarka może wiedzieć takie rzeczy?
- Y.y..ym muszę już iść pacjenci czekają.- powiedziała zmieszana. Wstała, ale nie zdążyła się jeszcze ruszyć złapałem ją za rękę.
- Proszę powiedź mi. Jeśli chcesz to będzie nasza tajemnica.
- No dobrze. A więc kiedyś jeździłam w wyścigach.
- Naprawdę? - byłem zszokowany.
- Tak. Byłam jedną z najlepszych. Wygrywałam prawie każdy nielegalny wyścig. Miałam ponad 10 sponsorów. Na każdym wyścigu nowe auto, nowy strój. Miałam wszystko o czym marzyłam jako nastolatka.
- Dlaczego nie jeździsz już teraz?- spytałem.
- W jednym z wyścigów doznałam kontuzji. Kontuzji kolana. Miałam operację, a potem rehabilitację przez ponad rok. Ja nie miałam już nadziej na wrócenie na tor. Więc zrezygnowałam. Potem poszłam na studia i dostałam pracę tutaj. No i to tyle.- powiedziała.
- Przykre. Dlaczego o tobie nie słyszałem?- zadałem ostatnie pytanie.
- Bo nie chciałam żeby ktokolwiek o mnie mówił. Ty pojawiłeś się na wyścigach pół roku później jak ja zrezygnowałam. Jim strasznie się cieszył że znalazł kogoś na moje miejsce, a ja też się cieszyłam. Opowiadał mi o każdy twoim wyścigu.
- Wow. Ja chciałbym  kiedyś zobaczyć twój.-powiedziałem.
- To się da zrobić. - odpowiedziała i wyjęła swoją komórkę.- Kiedyś mój kolega nagrał wyścig i mi go przesłał. Jak chcesz zobacz.- dodała i podała mi swoją komórkę z filmikiem. Obejrzałem go i byłem nieźle wstrząśnięty, ta dziewczyna naprawdę była dobra w wyścigach. Nawet nie wiem czy nie jechała szybciej niż ja.

~~ROK PÓŹNIEJ~~
Moja choroba nadal się rozwijała, a lekarze nie mogli nic zrobić. Od pewnego czasu nawet leki mi nie pomagały, a to wszystko przez to że za późno się dowiedzieli o mojej chorobie, która była już zaawansowana. Miałem jeszcze trochę sił, więc chciałem przed moją śmiercią  jeszcze raz wsiąść do samochodu i zrobić rundkę po torze. A co z [ T.I]? Zakochałem się w niej i to z wzajemnością. Od 4 miesięcy jesteśmy już razem, ale przeszkadza nam jedno- moja choroba. Codziennie mi mówiła "Jeśli odejdziesz, odejdę z Tobą. Kocham Cię i nie pozwolę ci odejść na zawsze", a ja jej mówiłem że też ją kocham, ale musi zostać tu, na świecie. Dziś spełni się moje ostatnie życzenie, gdyż wszyscy już wiedzą że jestem bliski końcowi. Po raz ostatni z moją dziewczyną u boku wyszedłem na świeże powietrze. Ostatni wyścig i to z wyścig z [T.I]. To dziś miałem się z nią ścigać. Ten mój ostatni raz. Wszedłem na tor i przywitałem oraz pożegnałem się ze wszystkimi. Za parkanami stało sporo osób jakby to miał być jeden z tych moich najważniejszych wyścigów. Ale on też był ważny, dla mnie. Wsiadłem do mojego pojazdu a do drugiego blondynka. Słyszałem odliczanie kibiców 3...2....1..START! Nacisnąłem pedał gazu i wyruszyłem. Jechałem w łeb w łeb z [ T.I ]. Ostatni ostry zakręt. Skręciłem kierownicą i... Nic dalej nie pamiętam oprócz hałasu i krzyków przestraszonych ludzi. A potem co ujrzałem to bramę, bramę do nieba, przy której stała blondynka. Wyciągnęła rękę a ja bez zastanowienia ją chwyciłem. Drzwi bramy się otworzyły a my zobaczyliśmy naszych rodziców, dziadków i innych krewnych stojących i uśmiechających w naszą stronę. Spojrzeliśmy sobie z dziewczyną w oczy i ostatni raz się pocałowaliśmy. Ostatni raz na granicy nieba i ziemi. Przekroczyliśmy ją, a potem szczęśliwi żyliśmy wieczność razem z ciągłym spokojem.


"JEŚLI MAM ODEJŚĆ TO TYLKO Z TOBĄ, INACZEJ MÓJ ŚWIAT STRACIŁBY KOLOR"
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wrażenie po imaginie? Jest trochę inny niż miał być, ale nie umiałam go inaczej zakończyć. Zapraszam was na nowy rozdział na BLOGU. Mam nadzieję że się spodoba i skomentujecie. To tyle na dziś ode mnie. Niedługo znów pojawi się imagin mojego autorstwa. Do zobaczenia!
15 komentarzy= nowy imagin!!!
Nika

środa, 5 marca 2014

WAŻNE By Niallowa

Hejka witam was!
A więc ogłaszam KONKURS :)
Wiem, że niedawno był, ale tym razem zaplanowałam,
że będzie to konkurs plastyczny <3
Lubię rysować ! I mam zamiar was zarazić moją passą <3
Bardzo byłoby mi miło, gdybyście wzięły w nim udział.
Mam w planie małą niespodziankę dla was!
Więc jak chcecie, aby ona się wyjawiła muszę mieć dużo przesłanych prac <3
E-mail na który możecie wysyłać swoje prace:
onedirectionwblogger@gmail.com
Proszę nie zawiedźcie mnie :/  Dużo prac przesłałyście do konkursu Agan, więc mam nadzieję, że
znajdą się jakieś plastyczki (chociażby jakieś amatorki ) 
Praca musi być związana z One Direction <3 Jakiś fajny napis, portret, karykatura itd. 
1.Należy narysować prace na kartce.
2.Skan lub zdjęcie malunku
3. Dowolna technika
4. Podpisać się
5. Najlepiej byłoby gdybyście wysyłały po jednej pracy, ale jeżeli ktoś bardzo chciałby więcej to proszę bardzo <3
6.Wysłać prace na odpowiedni adres ^^  
Jeżeli do Niedzieli (9.03) pojawi się 5 prac dodam imagina <3

Koniec konkursu myślę, że tak do 28 marca 
 ____________________
Tak jak już pewnie zauważyłyście, coraz częściej coś dodaje i po niedzieli okaże się czy wracam. Na 95 % tak :)

wtorek, 4 marca 2014

1 MIEJSCE~ KONKURS :)

UWAGA UWAGA UWAGA!
Pierwsze miejsce zajmuje imagin o Zaynie napisany przez Mary. ♥
Gratulacje :*

- Naprawdę muszę zjechać? - spytałam załamana. Z najlepszą przyjaciółką przyjechałam w góry, na narty - a tak w sumie, to na snowboard - i dzisiaj miałyśmy zjeżdżać z bardzo stromego stoku. Nie byłoby w tym nic trudnego, obie umiemy dobrze jeździć, gdyby nie mój cholerny lęk wysokości. Mogę zjeżdżać z takich w miarę płaskich górek, ale z takiej stromizny? Nigdy w życiu.
- Ej, [T.I], dasz radę! Przecież to tylko stroma górka, nic więcej. - [I.T.P.] uśmiechnęła się do mnie szeroko. Jej to łatwo mówić, ona nie boi się wysokości.
- Okej, zjechać to jeszcze może i zjadę, ale co z wjazdem? Przecież ja się na tych krzesełkach zsikam ze strachu! Widziałaś jak tam jest wysoko? Jakieś 50 metrów! - mój głos powoli przeradzał się w pisk.
- Przesadzasz. Proszę, [T.I], zrób to dla mnie. Możemy jechać powoli, możemy się nawet zatrzymywać, ale pojedź ze mną! Proszęęę. - zrobiła minę zbitego pieska. Wiedziała jak to na mnie działa, od razu się poddałam.
- Niech ci będzie, ale tylko raz. - miałam wrażenie, że [I.T.P.] zaraz zacznie skakać z radości. No proszę, jak jeden mały zjazd umie zadowolić człowieka...
Powoli podjechałyśmy do szczytu stoku, wpięłyśmy buty w zapięcia i gotowe.
- Do zobaczenia na dole, łamago! - krzyknęła [I.T.P] i tyle ją widziałam. Po prostu super. Okej, [T.I.], dasz radę, to tylko mała górka, spokojnie. Dobra, to jedziemy. Powoli skierowałam przód deski w dół stoku i pojechałam. Tylko spokojnie, nacisk na lewą nogę, pochyl się do przodu, tak, dobrze, teraz to samo w drugą stronę, tak, jest okej, tylko się nie przewróć. Takim tempem zjeżdżałam w dół. Gdybym jechała szybciej, to... Pewnie bym się po drodze pozabijała, czy coś. Z nerwów popełniam dużo błędów, w sumie chyba jak każdy, nie?
- Hej, [T.I] - usłyszałam i zaczęłam się rozglądać. Kto mnie do cholery woła w takim trudnym dla mnie momencie?! - Tu, na górze! - podniosłam głowę delikatnie do góry. Ach tak. [I.T.P]. No, bo kto inny mógłby mnie teraz wołać? - Przepraszam, że nie zaczekałam, zobaczymy się na górze! - chwila moment... Ona już tam jest?! To jak ja niby mam się teraz nie bać?! Przecież ja tam nie wejdę... Zaczęłam zsuwać się na desce, znowu w dół, z tym, że teraz z dużo większym strachem. Przecież ja nie dam rady. Wywalę się, spadnę i będzie po mnie... Dobra, muszę spróbować. Jeszcze raz, pochyl się do przodu, przesuń na przednią krawędź, potem pochyl do tyłu, na tylną i... Dobiłam do kogoś. Podniosłam wzrok i zobaczyłam parę wpatrujących się we mnie intensywnie oczu.
- Nic ci się nie stało? - powiedział wysoki brunet o czekoladowych tęczówkach. Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć, jego oczy...
[T.I], ogarnij się!
- Nie, wszystko w porządku, chyba. A tobie nic się nie stało? W końcu to ja na ciebie wpadłam. - zawstydzona spuściłam wzrok. W końcu nie na co dzień rozbijam się o takiego przystojniaka. Chłopak uśmiechnięty pokręcił głową.
- Nie, jest okej. - powiedział i pomógł mi wstać. - Do zobaczenia, może się jeszcze spotkamy! - krzyknął, machając mi na pożegnanie i uśmiechając się przepięknie. Pojechał na dół.
- Do zobaczenia. - mruknęłam cicho. Westchnęłam i skupiając się na zjeździe udało mi się bez jakichś większych wywrotek i przygód dotrzeć do kolejki na dole. Na jej widok opadła mi szczęka. O Boże, ile ludzi! Ja w tej kolejce będę stała godzinę! Jak to się stało, że [I.T.P] tak szybko doszła do końca? Nie łapię... Ale z drugiej strony, ona z tym jej 'urokiem osobistym' potrafi wszystko. Uśmiechnęłam się do siebie na myśl o przyjaciółce, która pewnie w tej chwili wyzywa mnie od najgorszych, bo właśnie zdaje sobie sprawę z tego, jak długo będzie na mnie czekać... A może nie?
[T.I], pokaż na co cię stać!
Zdeterminowana zaczęłam moją akcję : dopchanie się do początku kolejki.
- Bardzo panią przepraszam. Oj, nie zauważyłam pana. Bardzo przepraszam... - te słowa, wypowiadane wraz z każdym potrąceniem przeze mnie jakiejś osoby wychodziły z moich ust automatycznie. Nie zastanawiałam się nad tym, czy faktycznie mówię do kobiety, czy też nie. Po prostu szłam naprzód. Oczywiście nie obyło się bez jakichś wyzwisk lub wrednych spojrzeń, ale mało mnie to obchodziło. Liczyło się teraz to, żeby jak najszybciej dojść do końca. Wiedziałam, że jeśli się odwrócę, to nie pójdę już dalej - weźmie mnie litość i przepuszczę jakieś małe dziecko, a potem już nie ma przebacz - dlatego parłam przed siebie z wysoko uniesioną głową. Kiedy zobaczyłam mój cel pożałowałam tego co zrobiłam. Tam było tak cholernie strasznie wysoko! Gdybym stała w tej głupiej kolejce, to może i [I.T.P] czekała na mnie całe wieki, ale przynajmniej mogłabym się przygotować do tego wjazdu psychicznie, a tak...
Niepewnie weszłam na podest i ze strachem patrzyłam kto będzie jechał ze mną. Jakiś chłopak. Super. Teraz to już na pewno będzie mój najgorszy wjazd w życiu. Weszłam na taśmę, usiadłam na krzesełku i zamknęłam oczy. Nie mogłam na to patrzeć. Kiedy zaczęliśmy się podnosić nie wytrzymałam i kurczowo zacisnęłam moje palce na nadgarstku chłopaka.
- Hej, spokojnie - usłyszałam miły głos tuż koło mojego ucha. Zaraz, ten głos! Ja go znam... Otworzyłam oczy i mało brakowało a bym spadła. Te oczy... Znowu patrzyły na mnie z uporem, czułam, że jego wzrok przeszywa mnie na wylot. - Jestem Zayn. - uśmiechnął się, co ja zaraz odwzajemniłam, z niejakim trudem.
- [T.I.] - uścisnęłam jego prawą dłoń lewą ręką, bo moja prawa ciągle była zaciśnięta na jego nadgarstku.
- To w takim razie, [T.I.], powiedz mi coś o sobie. Już drugi raz na siebie wpadliśmy, a pamiętaj, że dwa to przypadek, ale trzy to już przeznaczenie. Tak więc, słuc...
- To nie jest najlepszy moment, Zayn. - wymamrotałam cicho i skupiłam swój wzrok na mojej dłoni. Tylko za wszelką cenę, [T.I.], nie patrz teraz w dół!
- Boisz się, prawda?
- Jak cholera - wyszeptałam i próbowałam się skupić na niepatrzeniu w dół, co swoją drogą było trudne, czując na sobie wzrok bruneta.
- To spójrz mi w oczy, rozmawiaj ze mną i przede wszystkim się uspokój, [T.I.]. Wysokość to naprawdę nic strasznego, powiedziałbym raczej, że tu jest nawet pięknie, wystarczy się rozejrzeć i przestaniesz zauważać same złe rzeczy. Zobacz, na przykład tam... - Zayn mówił, a ja siedziałam zasłuchana. Po pewnym czasie, faktycznie poczułam, że już się mniej boję, przestało mnie to przytłaczać. Zaczęłam się nawet rozglądać na boki i patrzeć na rzeczy, które mi wskazywał. To na jakąś góralską chatkę, to na ośnieżone szczyty gór, to na
- Dzięki, Zayn. Już nie musisz. - przerwałam chłopakowi słowotok i uśmiechnęłam się do niego lekko. On spojrzał na mnie i widząc, że już się nie boję spróbował oderwać moją rękę od jego.
- Matko, przepraszam cię! - wzięłam moją dłoń. Na śmierć o niej zapomniałam! Cały ten czas moje palce zaciskały się na jego ręce, na pewno go to bolało, ale on nic nie mówił. - Na pewno cię uciskała, naprawdę, przepraszam cię bardzo. - patrzyłam skruszona w jego oczy.
- Nie przepraszaj, nic się nie stało, bałaś się, to ci pomogłem, nawet jej nie czułem. - uspokoił mnie chłopak.
- Dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś.Wiem, że nie jest łatwo pomóc komuś opanować strach, kiedyś próbowałam pokazać przyjaciółce, że pająki wcale nie są takie złe, ale mi się nie udało. Ciągle na widok pająków piszczy i ucieka. - zaśmiałam się. - Dla mnie pająki to nic strasznego, po prostu żywe stworzenia, czasem obleśne, to fakt, ale nie zawsze. Czasem są całkiem ładne.
- Ładne? Pająki, ładne? Ładna, to jesteś ty, a nie jakieś tam pająki. Brrrr. - wzdrygnął się i spojrzał na mnie z błyskiem w oku, a ja się momentalnie zarumieniłam.
- Dziękuję. - spuściłam wzrok.
- Nie wstydź się tego, przecież to nic złego, że jesteś ładna. - spojrzałam na niego niepewnie. - Całkiem ładna. - zaśmialiśmy się oboje. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. Nie był typem chłopaka, który na mój widok by się ślinił (tak, znałam takich, coś strasznego!). Był normalny, potrafił ze mną rozmawiać o wszystkim i to było w nim fajne. Pomijając sam fakt, że był zabójczo przystojny, oczywiście. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Zwłaszcza na te jego oczy... Nie potrafiłam oderwać od nich wzroku. Działały jak magnez, tak jakby przyciągały moje i nie puszczały.
- [T.I.], halo. - machnął mi ręką przed oczami. Rozejrzałam się zdezorientowana.
- Co?
- Jesteśmy już. - uśmiechnął się. A tak, dojechaliśmy. Tak szybko mi ten czas minął!
Kiedy zeszłam z krzesełek i dotknęłam ziemi, poczułam ulgę. Niby się nie bałam w trakcie, ale jednak zawsze na ziemi najlepiej. I bezpieczniej.
- [T.I.]! [T.I.], tutaj! - moja przyjaciółka machała energicznie rękoma, chcąc zwrócić moją uwagę. Odmachnęłam jej, żeby pokazać, że ją zauważyłam. Skinęłam na Zayn'a.
- Idziesz? To moja przyjaciółka, ta od pająków. - uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Tych całkiem ładnych? - mrugnął do mnie.
- Dokładnie. - udałam, że nie zauważyłam jego gestu i po prostu pociągnęłam go za sobą.
- [I.T.P], to jest Zayn. Zayn, poznaj [I.T.P]. - przedstawiłam ich sobie. Podali sobie ręce i między nami zapadła cisza. Żadne z nich nie miało chyba zamiaru rozpoczynać rozmowy, a ja jakoś nie należę do osób, które są tzw. duszami towarzystwa.
- Em... Um... To co robimy? - jakimś cudem udało mi się odezwać. Uff... Błagałam ich wzrokiem, ale jakoś żaden z nich nie pałał się do tego, żeby mi pomóc. No dzięki...
- Nie wiem, możemy iść na kawę, co wy na to? - [I.T.P] patrzyła na nas wyczekującym wzrokiem, a ja patrzyłam tylko na Zayn'a.
- Ej, słuchajcie, ja nie chcę wam przeszkadzać. Idźcie same na tą kawę, ja nie muszę. - uśmiechał się do nas promiennie. - Poza tym,               [T.I], będziecie tu jutro, nie?
- No właśnie nie, wieczorem wyjeżdżamy. - spuściłam głowę w dół. Tak strasznie chciałam się z nim jutro spotkać! Ale niestety, tak miałyśmy zaplanowany wyjazd i tego raczej nie przesunę... Kurde. - Przepraszam, Zayn.
- Hej, ale to nie twoja wina! - podszedł do mnie i podniósł brodę do góry, tak, żebym patrzyła w jego oczy, co swoją drogą było dla mnie przyjemnością. Już ubóstwiam te jego czekoladowe tęczówki. - Poza tym, kto wie, spotkaliśmy się dwa razy, za trzecim to będzie już przeznaczenie. - wyszeptał mi do ucha, a ja poczułam stado motyli w brzuchu. - Do zobaczenia, [T.I]. Jestem pewien, że jeszcze się spotkamy. - musnął ustami mój policzek i odszedł... Odjechał.
- O kur*a. Jeśli mi powiesz, że on ci się nie podoba, to chyba cię trzasnę, wiesz? - powiedziała [I.T.P] i roześmiała się głośno.
- To tylko kolega... - odpowiedziałam jej, choć sama nie wierzyłam w to co mówię. Byłam zakochana. Na zabój.
zamarznięte jezioro w oddali, raz nawet wypatrzyliśmy barana!
 * * *
Szłam spokojnie ulicami Londynu. Tydzień temu wróciłam do domu i od tamtej chwili wysoki, przystojny brunet z ciemnymi oczami ani na chwilę nie opuścił mojej głowy. Myślałam o nim dzień i noc, nie mogłam przestać. To było jak uzależnienie. On był moim narkotykiem. A najlepsze było to, że prawdopodobieństwo, że spotkam kiedyś mojego księcia było bardzo nikłe. Praktycznie zerowe. Ile jest na świecie krajów, ile języków. Co prawda on mówił po angielsku tak, jakby to był jego narodowy język, ale przecież ja też całkiem sprawnie posługiwałam się francuskim... Dlaczego nie wzięłam od niego numeru? Dlaczego nie wpadłam na niego wcześniej?! Te pytania nie dawały mi spokoju. Gdybym została tam dłużej, gdybym... Och, to bez sensu. Muszę się po prostu pogodzić z tym, że już go nie zobaczę, muszę zakochać się od nowa, w kimś innym, a nie w kimś, kogo znałam 33 minuty. Dlaczego życie jest takie poplątane?
Doszłam do mojej ulubionej ławki w parku, była schowana w cieniu, w sumie to za kilkoma drzewami i naprawę trzeba się było bardzo wysilić, żeby ją dojrzeć. Odkryłam ją już dawno temu, nikomu o niej nie mówiłam, była taką moją tajemnicą, azylem, miała zapewnić bezpieczeństwo. Zawsze, kiedy czułam się, nie wiem, taka... Pusta? Tak to chyba dobre określenie. Zawsze, kiedy się tak czułam przychodziłam tutaj, czytałam książkę, albo po prostu rozmyślałam. Tak się złożyło, że w tym tygodniu byłam tu codziennie. Każdego dnia byłam taka sama. Pusta.
Ale dzisiaj czułam w tym miejscu coś innego. Nie było tu tego zwykłego hałasu, śpiewu ptaków, dźwięku silników z oddali. Było cicho. Zdecydowanie za cicho. Tak jakby... Jakby coś specjalnego miało się wydarzyć.
- [T.I]? Nie wierzę... - w moim kierunku szedł wysoki, przystojny brunet z ciemnymi oczami. Ten z moich myśli, marzeń, wspomnień. Ten sam.
Nie myślałam  nad tym, co robię, uczucia zawładnęły mną całkowicie. Rzuciłam mu się w ramiona, a on okręcił mną dookoła. Nie ważne było to, że zachowujemy się jak dzieci, nie liczyło się to, że nie wiem skąd on się wziął. Liczyło się tylko to, że tu jest.
- Dwa to przypadek, ale trzy to już przeznaczenie, pamiętasz? - wyszeptał mi do ucha. Znowu te motylki.
- Jak mogłabym zapomnieć? - spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam w nich wielką radość, uczucie spełnienia i... Miłość?
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - tak, to pytanie było zdecydowanie skierowane do mnie.
- Wierzę, Zayn. - nie powiedziałam nic więcej. To mu wystarczyło. Spojrzał mi głęboko w oczy i czule pocałował. Bez namysłu oddałam pocałunek. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie, ale nie mogła.
- Kocham cię, Zayn. - wyszeptałam.
- Też cię kocham, [T.I]. Nawet nie wiesz jak. 
__________________________________________
I tak oto wyglądają wyniki konkursu :) Jeszcze raz ogromne gratulacje dla Mary. ♥ :) 
Jeżeli chcecie poczytać więcej jej imaginów to zapraszam TUTAJ ^^
PS. Co do mojego imagina to się pisze i niedługo go dodam :D
Agan :***

poniedziałek, 3 marca 2014

2 MIEJSCE~ KONKURS :)

Imagin o Harrym napisany przez Zayns Tatoo

- Harry, boję się - Tego dnia Styles zabierał mnie do swoich rodziców. Byłam bardzo zdenerwowana, bałam się
że nie polubią mnie, nie spodobam się im czy po prostu nie przypadnę im do gustu.
- Caroline, nie bój się. Na pewno Cię polubią, jesteś cudowną dziewczyną - Chłopak prawił mi komplementy, zapewniał że wszystko będzie świetnie, ale mnie to wciąż nie przekonywało. Czułam że coś pójdzie nie tak, jak chciałabym. I chyba miałam rację.
- To tylko weekend. Nie denerwuj się tak. - Otworzył mi drzwi do swojego czarnego BMW
- Wiem, ale ... - Nie skończyłam zdania bo po prostu nie miałam wystarczająco dobrego argumentu
Ruszyliśmy w ciszy. Jechaliśmy tak chyba godzinę, ale dla mnie to było jak minuta. 
- Jesteśmy - Harry uśmiechnął się tym uśmiechem, który najbardziej lubię. Pokazywał wtedy te słodkie dołeczki i proste białe zęby. Mimo wszystko, widziałam że on też trochę się denerwuje.
Styles wysiadł, okrążył auto i otworzył mi drzwi, jak prawdziwy gentelman. Zaśmiałam się pod nosem i rozejrzałam się po okolicy. Było tu pięknie. Mnóstwo zieleni i kolorowych kwiatów.
- Widzę że podoba Ci się Holmes Chapel - zauważył chłopak wyciągając walizkę z bagażnika - Obiecuję Ci że potem pójdziemy na spacer tą alejką - wskazał na piękną dróżkę otoczoną kwiatami i krzewami
- Trzymam Cię za słowo - uśmiechnęłam się blado przypominając sobie o tym, kogo zaraz mam poznać
Podeszliśmy do dużych dębowych drzwi, a Harry zadzwonił. Czekaliśmy chwilę gdy w drzwiach ukazała się mama Harry'ego.
- Mamo, to jest Caroline - wskazał na mnie
- Miło mi bardzo poznać Panią - uśmiechnęłam się
- Niestety nie ma twojego taty, Harry. Musiał coś załatwić, chyba u państwa Clarks. 
- W porządku - Styles objął mnie i zaprowadził do salonu. Usiedliśmy na kanapie , po chwili dosiadła się do nas Anne.
- A więc, Harry może mi wyznasz ile jesteście razem - zapytała zakładając nogę na nogę
- Około roku - odpowiedział bez najmniejszego zawahania
Nasza rozmowa widocznie się nie kleiła. Anne pytała się to o pracę, to o rodzinę, to o nas.
Gdy skończyliśmy omawiać temat wyjazdów Harry'ego zaskrzypiały drzwi. 
- Jesteśmy!- męski głos krzyknął z przedpokoju
Nagle do pokoju wpadła śliczna szatynka, razem z tatą Stylesa.
- Harreh! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła mu się na szyję - Tęskniłam!
- Emily - zdziwił się chłopak
Rodzice chłopaka wyglądali na zachwyconych. Stałam teraz w kącie przy kominku i przyglądałam się jak mój chłopak wita się z tą całą Emily. 
- Może zrobimy zdjęcie? Przecież wiecie że ta chwila nie będzie trwała wiecznie - zaproponował ojciec chłopaka
- Świetny pomysł, weź aparat - odrzekła Anne
Kobieta stanęła obok Harry'ego, a obok chłopaka Emily. Styles objął ją w talii, a po chwili doszedł tata chłopaka z apratem. Ustawił aparat na ławie i sam dołączył się do grupy. 
Stałam nadal zszokowana obok kominka. Czułam się tu niepotrzebna, jakbym nie pasowała tu.
Harry rozmawiał zawzięcie z Emily, po czym ona pocałowała go lekko w usta.
Poczułam jak serce pęka mi na miliony kawałków. To miał być tylko weekend podczas którego poznam rodziców swojego chłopaka, a nie będę oglądała jak on całuje się z Emily z Holmes Chapel.
Nadal byłam niezauważalna. Wykorzystałam to. Porwałam swoją walizkę z holu i wyszłam przed dom. Wrzuciłam walizkę do auta, do którego sama wsiadłam. Wyjęłam z torby telefon i postanowiłam napisać do Harry'ego.
Szkoda że tak szybko zapomniałeś o mojej obecności. 
Nie chciałam nic więcej pisać. Niech się całuje z tą całą Emily, niech sobie robią zdjęcia, niech się przytulają. Mnie to już nie dotyczy. Może i lepiej? 
Ruszyłam autem, z pomocą GPS'u udało mi dotrzeć do Londynu. Zostawiłam niedbale samochód przed mieszkaniem, a sama wpadłam do niego. Zapaliłam światło i wyjęłam torby z szafy. 
- Koniec - łzy płynęły mi po policzkach. Nie kontrolowałam tego. Nie starałam się nawet przestawać. Wciskałam rzeczy i ubrania do toreb. Biegałam po całym domu zbierając swoje rzeczy. 
W końcu wyszłam przed dom i spakowałam wszystko do mojego auta, do srebrnego volvo.
Postanowiłam wrócić jeszcze na chwilę do domu. Weszłam do salonu. Na komodach było mnóstwo naszych zdjęć  i prezentów od niego. Chciałam to wszystko rozwalić, zniszczyć. I zrobiłam to. 
Ręką strącałam wszystkie zdjęcie z szafek, przez co tłukły się szklane elementy. Nie czułam się spełniona tym
co zrobiłam w przypływie emocji.
Wzięłam klucze ze stołu, odpięłam od nich koniczynkę którą dął mi chłopak rzuciłam ją na podłogę i wyszłam z domu.
Zamykałam drzwi od mieszkania gdy ktoś dopadł mnie od tyłu. 
- Caroline! Przepraszam Cię, kochanie - nadal stałam odwrócona tyłem do niego - Błagam Cię, już wszystko z nią wyjaśniłem. Naprawdę. Przepraszam! 
Odwróciłam się na pięcie i uderzyłam go w twarz prawą dłonią. 
- Nie mów do mnie kochanie - wyminęłam go i poszłam do auta. Zablokował mi drzwi, co uniemożliwiło mi wejście do niego. 
- Wiesz że kocham tylko Ciebie - mówił - Wiesz o tym. 
- Szkoda że tak szybko wtedy o mnie zapomniałeś! Wiesz jak się tam czułam?! Jak śmieć! - łzy płynęły ponownie po czerwonych policzkach. Moczyły bluzkę która już kleiła się do mojego ciała.
Chwilę potem ktoś potrząsnął mną, ale nie był to Styles przede mną.
Obraz rozmazywał się, a po chwili zobaczyłam niewyraźny zarys lokatego chłopaka nade mną z zaniepokojoną miną.
- Caroline, co się stało? - spytał
Usiadłam na łóżku. - Koszmar - wytarłam łzy które naprawdę ciekły mi po twarzy
- Co Ci się śniło?- usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
Opowiedziałam mu z każdym szczegółem sen, po czym przytuliłam się do niego.
- Jakiś idiota z tego Stylesa w twoim śnie. Ja nigdy bym o Tobie nie zapomniał, misiu - przytulił mnie mocniej gładząc po włosach. 
- Wiem. 
________________________________________
Jutro okaże się kto wygrał :) Pisać jak wam się podobał :D 
Agan :*