sobota, 30 listopada 2013

Imagin Harry ♥

Imagin chciałabym zadedykować Olci :*
 Obiecuję, że następny będzie z Zaynem, już go nawet piszę :)

Dzień jak co dzień. W szkole nic szczególnego się nie działo. Przez całą ostatnią lekcję nie mogłam się skupić. Moje myśli w całości zajmował ON. Mój wspaniały, niezastąpiony chłopak, Harry. Tak, dobrze myślicie. Moim chłopakiem jest jeden z członków najpopularniejszego zespołu na świecie, a mianowicie One Direction. Od razu po zajęciach byłam z nim umówiona. Nie widzieliśmy się dwa tygodnie. To był najgorszy okres w moim życiu. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak potrafi podbudować taka informacja, że zobaczysz osobę, którą niewyobrażalnie mocno kochasz i tęsknisz. Tak długo wyczekiwany przeze mnie dzwonek w końcu raczył dać o sobie znać. Szybko zebrałam książki i nie chowając ich do torby pobiegłam w stronę szafki. Wrzuciłam przedmioty zajmujące mi ręce do jej wnętrza i wyciągnęłam kurtkę. Narzuciłam ją na siebie i z hukiem zamknęłam drzwiczki. To był pierwszy raz, kiedy w takim tempie opuściłam progi tego znienawidzonego budynku. Rozejrzałam się w każdą stronę, lecz mój wzrok zatrzymał się na wysokim brunecie z burzą loków na głowie. Bez większego namysłu podbiegłam do niego i wcześniej rzucając torbę na ziemię wpadłam chłopakowi w ramiona. Harry szybko odsunął mnie od siebie i brutalnie wpił się w moje usta. Chyba za tym tęskniłam najbardziej. Za jego miękkimi, malinowymi ustami, które zawsze kiedy chciałam mogłam poczuć na swoich. Po jakimś czasie odkleiliśmy się od siebie. Widziałam mordercze spojrzenia wielu dziewczyn, ale za bardzo się tym nie przejęłam. Teraz liczył się tyko ON. Spojrzałam głęboko w jego oczy i uśmiechnęłam się. On zrobił to samo. Po chwili wtuliłam się w niego.
T: Boże, kochanie, jak ja się za tobą stęskniłam…- powiedziałam z twarzą przywartą do jego ciepłego torsu.
H: Ja za tobą też. Chłopacy już nie mogli ze mną wytrzymać w drodze powrotnej, bo cały czas nawijałem im o tobie i naszym spotkaniu- zaśmiał się- chyba nie będziemy tak stać, tylko gdzieś pójdziemy. Co moja najukochańsza dziewczyna powie na kino, a potem spacer, hmm?- zapytał. Odsunęłam się i odwróciłam wzrok w poszukiwaniu swojej torby. Podniosłam ją z ziemi i zbliżyłam się do chłopaka.
T: Dzisiaj chcę spędzić z tobą calusieńki dzień. Jak dobrze, że dzisiaj jest piątek i nie muszę robić lekcji- loczek objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie najbliżej jak tylko umiał. Nie spiesząc się szliśmy w stronę kina i opowiadaliśmy sobie wszystko co działo się przez te dwa tygodnie. Po przybyciu na miejsce mieliśmy problem z wyborem filmu, ale później wybraliśmy jakąś komedię romantyczną.
Po niecałych dwóch godzinach film się skończył. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 17.00.
H: To co, teraz na spacer?- pokiwałam tylko głową i w ciszy szliśmy w stronę parku. Usiedliśmy na „naszej” ławce. Wtuliłam się w ciało mojego chłopaka i uśmiechnięta przyglądałam się ludziom wracającym z pracy, którzy w pośpiechu szli do domów. Czułam się jakby nie istniało coś takiego jak czas. Byłam tylko ja i on. Niczego więcej nie potrzebowałam. Już nie raz zastanawiałam się, co ja takiego zrobiłam, że mogę być taka szczęśliwa.
H: O czym myślisz?- zapytał bawiąc się moimi włosami.
T: O tym jaka jestem szczęśliwa, że mam ciebie- odpowiedziałam. Zobaczyłam tylko ten jego wspaniały uśmiech i już po chwili trwaliśmy w pocałunku. Niestety to kiedyś musiało się skończyć. Zaczęło się ściemniać i postanowiłam wrócić do domu. Oznajmiłam to Harremu.
H: Odprowadzę cię- wstał i podał mi rękę, którą złapałam i już po chwili staliśmy twarzą w twarz.
T: Spokojnie, wrócę sama. To przecież nie jest daleko- powiedziałam i ponownie dzisiejszego dnia wpiłam się w jego usta. To był chyba nasz najlepszy pocałunek. Pocałunek dwóch stęsknionych siebie osób. Powoli odsunęłam się od niego i zaczęłam się oddalać. Odwróciłam się jeszcze tylko na chwilę, by ujrzeć ostatni raz dzisiaj jego twarz. Loczek nadal stał w tym samym miejscu i patrzył jak odchodzę. Pomachałam mu i szeroko się uśmiechnęłam. Dostałam taką samą odpowiedź. Odwróciłam się już w kierunku, w którym miałam iść i nie zatrzymując się szłam w stronę nieprzyjemnej dzielnicy. Mieszkałam tam od małego. Rodzicie nie raz obiecywali, że się przeprowadzimy, ale później to wszystko odchodziło w niepamięć, a my zostaliśmy tam. Szczerze? Gdybym miała się stamtąd wyprowadzić, to byłoby mi trudno. Nawet bardzo trudno. Skręciłam w jedną ciemniejszą uliczkę. Chciałam być jak najszybciej w domu, więc postanowiłam skrócić sobie drogę, co później okazało się moim najgorszym koszmarem. Idąc nagle poczułam szarpnięcie za ramię. Odwróciłam się i ujrzałam mężczyznę w kapturze. Nie odzywałam się. Strach spowodował, że zapomniałam jak się mówi. Chłopak zaciągnął mnie w jakąś ślepą uliczkę i przycisnął mnie do ściany. Zaczął całować moje usta i szyję. Jego ręce błądziły po całym moim ciele. Wiedziałam co się stanie. Zaczęłam krzyczeć, ale co mi to da, skoro jestem w miejscu, gdzie rzadko kiedy ktoś chodzi.
Ty idiotko, po co szłaś na skróty?- mówiłam do siebie w myślach.
Pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzałam na twarz mężczyzny.
T: Josh?- spytałam zszokowana. To był bliski kolega Harrego, nie tylko jego, bo mój także.
J: Albo się malutka zamkniesz, albo będzie jeszcze bardziej bolało- powiedział z obleśnym uśmieszkiem na tej swojej parszywej mordzie. Nienawidziłam go. Chłopak pokierował swoje ręce do mojego rozporka i szybko go rozpiął, po czym zdjął ze mnie spodnie. Zerwał mi koszulkę. Zaczęłam krzyczeć. Darłam się wniebogłosy, ale to nic nie dawało.
J: Mówiłem ci szmato, że masz zamknąć ryj. Skoro ty nie jesteś posłuszna, ja również nie będę. Twój kochany chłoptaś dostanie za swoje- chłopak z całej siły uderzył mnie w twarz, w wyniku czego upadłam na zimną ziemię. Josh zaczął mnie kopać po brzuchu, nogach. Doszło w końcu do tego, że kopnął mnie w twarz. Zobaczyłam tylko ciemność. Nic więcej.
~*~
Obudziłam się z przeszywającym bólem całego ciało. Byłam naga. Chciałam się podnieść, lecz tak strasznie mnie bolało, że ponownie opadłam na ziemię. Z moich oczy zaczęły lecieć łzy. Byłam bezsilna. Najwolniej
jak tylko umiałam, byleby nie odczuwać takiego bólu odwróciłam się na drugą stronę. Zobaczyłam moją torbę, a obok niej leżała moja kurtka.  Zaczęłam się podnosić. Nie miałam na nic siły. W tej chwili chciałam tylko jednego. ŚMIERCI!!!
Po tym co ten skurwysyn mi zrobił nie chcę już żyć.  Delikatnie zaczęłam wciągać na siebie brudne spodnie i założyłam kurtkę. Założyłam torbę na ramię i poszukałam w niej komórki. Nikt nie dzwonił Ani jednego smsa. Wszyscy mają mnie gdzieś. Akurat w takiej chwili, jak potrzebuję kogoś kto mnie przytuli. Czy ja pragnę tak wiele? Powolnym krokiem udałam się w stronę mojego mieszkania. Ledwo co weszłam po schodach. Nie miałam na to siły, a w dodatku ten ból. Nie chcę wiedzieć jak wyglądam. Boję się swojego widoku. Wygrzebałam z dna torby klucze i otworzyłam drzwi. W salonie świeciło się światło. Chwilę później mogłam zobaczyć cień zbliżający się do wyjścia z pokoju dziennego.
M: Córciu, to ty? Miałam właśnie dzwo…- przerwała, gdy mnie zobaczyła- O mój Boże, dziecko, kto ci to zrobił?- ona wiedziała. Zobaczyła, że mam porwaną bluzkę, brudne spodnie. Nie musiała pytać, co mi się stało. W moich oczach pojawiły się łzy. Co ja gadam one tam były cały czas, od samego początku. Przywarłam plecami do drzwi i osunęłam się po nich na podłogę. Przyciągnęłam obolałe nogi do klatki piersiowej i dałam upust emocjom. Zaczęłam ryczeć, bo płaczem się tego nazwać nie dało. Mama w jednej chwili zjawiła się koło mnie i delikatnie przytuliła. Wiedziała, że wszystko mnie boli.
M: Kochanie, kto ci to zrobił? Dzwonię na policję- szybko wstała i sięgnęła swój telefon z szafki. Wybrała numer i przeniosła się do salonu. Inni pewnie wykręcaliby się, żeby tylko nie dzwonić na policję, ale ja miałam inaczej. Chciałam, aby jak najszybciej zamknęli tego skurwiela w pierdlu za to co mi zrobił. Podniosłam się z podłogi i wzięłam komórkę. Udałam się z nią do swojego pokoju. Zamykając za sobą drzwi wybrałam numer Harrego. Odebrał po jednym sygnale.
H: No co tam kotku, już się za mną stęskniłaś?- zapytał śmiejąc się. Mnie w tej chwili nie było do śmiechu.
T: Ha… Harry, przy… przyjedź… do… do mnie- mówiłam zapłakana.
H: Boże, kochanie, co się stało? Spokojnie za 10 minut będę- odpowiedział, po czym się rozłączył. Odłożyłam telefon i przebrałam się. Następnie położyłam się na łóżku. Łzy nie chciały przestać lecieć. Usłyszałam głosy z korytarza. To była mama, a reszty osób nie mogłam rozpoznać po głosie. Nagle do pokoju weszła moja rodzicielka.
M: To policjanci, porozmawiaj z nimi i opowiedz o wszystkim.
T: Harry tu za chwilę będzie- powiedziałam tylko, bo do pokoju weszli mężczyźni w mundurach. Widziałam po ich minach, że przerazili się moim widokiem.
P: Możemy z tobą porozmawiać?- zapytał jeden z nich. Kiwnęłam tylko głową na znak zgody. Mężczyźni usiedli, a jeden wyjął notes i długopis- Dobrze, w takim razie wiesz kto ci to zrobił?- zapytał.
T: Tak…- opowiedziałam im wszystko od początku do końca. Gdy wszystkiego się dowiedzieli opuścili mój pokój, a następnie mieszkanie. Ciekawiło mnie gdzie jest Harry. Miał być tu godzinę temu. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a do środka wszedł mój chłopak.
H: Przepraszam, ale były cholerne korki- dopiero po wypowiedzeniu tego zdania spojrzał na mnie- O kurwa, kto ci to zrobił?- podbiegł do mnie i mocno przytulił, na co pisnęłam z bólu- Przepraszam kotku- słyszałam jak głos mu się złamał. Znowu zaczęłam płakać. Chłopak odsunął mnie od siebie i leciutko wytarł spływające po moich policzkach łzy.
T: Wyglądam aż tak strasznie?- zapytałam.
H: Chodź, trzeba coś z tym zrobić- wstał z łóżka i podał mi rękę. Złapałam ją i oboje wyszliśmy z pokoju kierując się w stronę łazienki- Siadaj- wskazał na szafkę koło umywalki. Chłopak wyjął apteczkę. Zaczął delikatnie zmywać mi ślady krwi z twarzy, rąk… Strasznie szczypało.
H: Dobra, już jest lepiej, a teraz powiedz mi, kto to zrobił?- zapytał zdenerwowany.
T: Nie chcesz tego wiedzieć…- odpowiedziałam roztrzęsiona.
H: Znam go?- po raz kolejny zadał pytanie. Nie odpowiedziałam, bałam się jego reakcji. Co miałam mu powiedzieć „Kotku, twój przyjaciel Josh zaciągnął mnie w jakąś ciemną uliczkę i mnie zgwałcił?” no chyba jednak mu tak nie powiem.
H: Powiesz mi?- warknął, na co ja momentalnie odsunęłam się. Bałam się, że może mi coś zrobić, choć wiedziałam, że to się nie stanie- Kochanie, przepraszam- wolno zbliżył się do mnie, delikatnie łapiąc moje ramiona i głęboko spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich miłość, ale także złość. Wiem, że mnie kocha i się o mnie martwi.
T: Hazz, nie chcesz wiedzieć, kto to był…- powiedziałam niepewnie odwracając wzrok.
H: Znam tego faceta?- zapytał. Pokiwałam głową- Kto to jest?- cisza- [T.I], odpowiedz- jeszcze chwila, a wyprowadzę go z równowagi.
T: To Josh…- powiedziałam najciszej jak tylko się da. Miałam nadzieję, że tego nie usłyszy.
H: Kto? Do cholery kto?- nie odzywałam się- Zabije skurwiela- wybiegł szybko z mieszkania. Wołałam go, ale co to dało? Nic! Wybiegłam szybko za nim. Rozejrzałam się w każdą stronę, ale nigdzie go nie było. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam po taksówkę. 20 minut później byłam już w miejscu zamieszkania Josha. Pomimo tego, że nie mogę na niego patrzeć, to muszę tam iść i odciągnąć Harrego. Nie chciałam, żeby miał teraz problemy. Spojrzałam na ten obskurny budynek i wbiegłam do ciemnej klatki. Pokonałam dzielące mnie od drzwi schody i bez pukania wpadłam do środka. Usłyszałam odgłosy  kłótni dobiegające z salonu. Udałam się w tamtym kierunku i stanęłam w drzwiach. Zobaczyłam Harrego i Josha. Akurat w tym momencie mój chłopak wymierzył blondynowi z pięści  w nos. Ten w wyniku uderzenia upadł na podłogę.
T: Harry! Zostaw go, nie warto. Policja się nim zajmie.
J: Ty dziwko, nasłałaś na mnie gliny?- mówił podnosząc się z ziemi.
H: Jak śmiesz tak do niej mówić?- Harreh chciał się rzucić na chłopaka, ale ja mu zagrodziłam drogę. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i spojrzałam mu w oczy. To zawsze go uspokajało. Słyszałam kroki zbliżające się do mnie.
J: Malutka, a może zaba…
P: Pan już się z nikim nie zabawi- przerwał mu policjant. Odwróciłam się w stronę drzwi, to samo zrobił Harry. Zobaczyliśmy trójkę policjantów. Jeden z nich pokierował się do blondyna. Wyjął kajdanki z kieszeni
i zakuł chłopaka.
P: Nic wam nie jest?- zapytał drogi policjant.
H: Nie, wszystko jest okej- odpowiedział i objął mnie w talii. Wtuliłam się w jego ciało. Z nerwów miałam łzy w oczach. Loczek to zauważył i mocno mnie do siebie przytulił- Wracajmy do domu- szepnął mi do ucha, a po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz. We dwójkę wyszliśmy z mieszkania. Chłopak zaprowadził mnie do swojego Porsche 911 i otworzył drzwi od strony pasażera. Zajęłam wygodny fotel. Harry zamknął drzwi i już po chwili pojawił się koło mnie na miejscu kierowcy. Odpalił auto i niedługo potem byliśmy już u niego w domu. Zadzwoniłam jeszcze do mamy i oznajmiłam jej, że zostaje u Harrego na noc. Ta nie miała nic przeciwko. Uwielbiała chłopaka i traktowała go jak własnego syna, co nie powiem bardzo mnie cieszyło. Wchodząc do środka spodziewałam się syfu, który zrobili chłopcy, lecz myliłam się i to bardzo. Uśmiechnęłam się tylko i powędrowałam do salonu. Pewnie teraz myślicie „Jaka z niej idiotka, dopiero co została zgwałcona, a uśmiecha się, rozmawia i żyje normalnie, jakby nigdy nic takiego nie miało miejsca”. Mylicie się i to bardzo. Ja tyko z zewnątrz wyglądam jakby się nic nie stało, a w środku buzują we mnie wszystkie możliwe emocje. Jak jechaliśmy koło podobnej ulicy, co tamta, byłam roztrzęsiona i bałam się, że coś mi się może stać. Już chyba nigdy w życiu nie wyjdę sama, gdy na dworze będzie ciemno. Boję się spojrzeń mężczyzn, oczywiście nie wliczając w to Hazzy. Gdy weszłam do salonu ujrzałam tam pozostałych chłopców siedzących ze swoimi dziewczynami i oglądających jakiś film. Chciałam dojść do schodów niezauważona, ale mi nie wyszło.
N: [T.I]!- powiedział zadowolony. Odwróciłam się w jego stronę. Chłopak na mój widok zbladł, a z twarzy zszedł ten słynny uśmiech- O mój Boże, co się stało?- takie pytania mnie już wykańczają. Znowu miałam łzy w oczach. Na szczęście do pomieszczenia wszedł Harry. Widział, że każdy mnie obserwuje. Szybko do mnie podszedł i przytulił.
Li: Powiecie nam, co się stało?- zapytał za wszystkich.
H: To chyba nie jest odpowiedni…
T: Harry… powiedz im…- szepnęłam, a z moich oczu wypłynęły łzy. Otarłam je szybko i spojrzałam na resztę. Każdy z nich chciał wiedzieć co się stało, a ja nie umiałam ukrywać tego przed nimi- Ja idę na górę- oznajmiłam i tak jak powiedziałam udałam się na piętro. Poszłam do pokoju mojego chłopaka. Otworzyłam drzwi. Mmm… ten zapach… Wprost go uwielbiam.
Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam telefon. Weszłam na TT i Fb. Jak zawsze miałam mnóstwo miłych jak i tych niemiłych wiadomości. Nie miałam głowy na odpisywanie, więc wylogowałam się. Akurat w tym momencie dostałam smsa. „ Hej malutka, może się zabawimy?” Numer nieznany. Co to do cholery jest? Najszybciej jak tylko mogłam zbiegłam na dół i pokazałam Harremu tę wiadomość.
H: Zajebie, jak się dowiem kto to- krzyknął.
Z: Harry, uspokój się, bo złość tutaj w niczym nie pomoże.
H: Stary, nie jestem zły, ja jestem kurwa wściekły- zaczął chodzić po pokoju.
Z: Jedźcie z tym na policję. Jak chcesz to mogę was zawieźć- zaproponował chłopak.
T :Tak, to dobry pomysł. Harry chodź- złapałam go za rękę i razem z Zaynem udaliśmy się garażu. Usiadłam z tyłu, a chłopcy z przodu. Cieszę się, że oni chcą mi pomóc. W czasie drogi nikt się nie odzywał, co mnie cieszyło, bo nie chciałam słuchać, że wszystko będzie dobrze, że dowiemy się kto wysyła te smsy, albo że Josha wsadzą za to co mi zrobił.
Po 15 minutach byliśmy pod komisariatem policji. Wysiadając z samochodu dostałam kolejnego smsa. Otworzyłam go i przeczytałam na głos: „ Czemu nie odpisujesz? Boisz się mnie? Pewnie zastanawiasz się kim jestem… Spokojnie kotku, znasz mnie :)”
Po tym ostatnim zdaniu przeraziłam się. Kto to mógł być? Znam go? Teraz boję się jeszcze bardziej. Razem z Harrym weszliśmy do budynku. Był tam ten sam policjant, co przyszedł do mnie. Pokazałam mu te wiadomości, lecz on powiedział, że nic z tym nie może zrobić. Gdy będzie więcej informacji mam się z tym do niego zgłosić. Zrezygnowana opuściłam budynek.
H: Kochanie, nie martw się. Dowiemy się kto to jest. Spokojnie- przytulił mnie delikatnie świadomy tego, że boli mnie całe ciało- Chodźmy już- poszliśmy w stronę bmw Zayna. Gdy otworzyliśmy drzwi chłopak wzdrygnął się i spojrzał w moją stronę.
Z: I jak?- zapytał się.
T: Nijak. Nic z tym nie mogą zrobić- odpowiedziałam oschle. Usiadłam na siedzeniu i wpatrywałam się w okno. Z tego dziwnego transu wyrwał mnie dzwonek mojej komórki. Spojrzałam na wyświetlacz „Oscar”. Odebrałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
T: Hej, co tam?- próbowałam mówić normalnie, żeby niczego się nie domyślił.
O: Nie chcesz się ze mną spotkać?- zapytał.
T: No, możemy, a kiedy?
O: Jutro o 13.00 u mnie. Pasuje ci?- powiedział.
T: Dobrze, to widzimy się- odpowiedziałam i rozłączyłam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
H: Kto dzwonił?- zapytał mój chłopak.
T: Oscar, chce się ze mną spotkać- oznajmiłam- Jutro do niego idę- powiedziałam.
H: Zawiozę cię- zaoferował się.
T: Dobrze- uśmiechnęłam się. Akurat w tym momencie dojechaliśmy na miejsce. Wyszłam z auta i pokierowałam się prosto do domu. Byłam wykończona. Nie zastanawiając się długo poszłam prosto do pokoju Harrego. Wyciągnęłam z jego szafy jakąś bluzkę i poszłam z nią do łazienki. Rozebrałam się i szybko wskoczyłam pod prysznic. Rany, które zrobił mi Josh strasznie szczypały, ale musiałam to przetrwać. Obiecałam sobie, że będę silna i nie załamię się po tym, co on mi zrobił. Mam Harrego, chłopców, a przede wszystkim rodziców. Oni zawsze są gotowi mi pomóc, w każdej chwili. I za ich kochałam. Nie mam pojęcia jak mam się im odwdzięczyć, za wszystkie zrobione dla mnie rzeczy. Bez nich na pewno bym sobie nie poradziła. Po dokładnym umyciu całego ciała, włożyłam na siebie bieliznę, a na to t-shirt Hazzy. Uwielbiam chodzić w jego koszulkach, czy bluzach. Pachną tak wspaniale, że aż brak mi słów na opisanie tego.  Wyszłam z łazienki i już po chwili leżałam w lodowatym łóżku. Nienawidzę tego uczucia, jak po położeniu się pragniesz tylko ciepła, a tu zimno rozchodzi się po całym twoim ciele, tworząc nieprzyjemne ciarki. Przycisnęłam głowę do poduszki i przymknęłam oczy.
~*~
Już powoli traciłam siły, ale biegłam. Uciekałam od niego. Nie chciałam, żeby zrobił mi to drugi raz. Łzy już rozmazywały mi obraz. Nic nie widziała, ale biegam dalej. Szybkim ruchem ręki wytarłam ciecz wypływającą z moich oczu. Postanowiłam odwrócić się i sprawdzić jak daleko jestem, czy mam jakąkolwiek szansę. Spojrzałam do tyłu. Widziałam jak Josh biegnie coraz szybciej, ja również przyspieszyłam, choć powoli brakowało mi sił. Skręciłam w jakąś uliczkę, co okazało się błędem. Stamtąd nie było ucieczki. Zatrzymałam się. Usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę. Momentalnie się spięłam. Strach ogarnął moje kończyny. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa, czy krzyku. Byłam bezbronna, sama, w takim miejscu. 
J: Nie ładnie tak uciekać, kochanie- powiedział tym swoim ohydnym głosem coraz bardziej zbliżając się do mnie- stanął za mną, swoim ciałem przylegając do moich pleców. Swoje ręce położył na moich ramionach i zaczął zjeżdżać po rękach, na końcu łapiąc mnie za rękę i odwracając w moją stronę. Stałam z nim twarzą w twarz. Na jego ustach malował się obleśny uśmiech. Spojrzał na moje usta i powoli zaczął się do mnie przybliżać. Mój oddech był szybki, bałam się, że za chwilę serce wyleci mi z piersi. Blondyn zaczął mnie całować. Mój nagły przypływ odwagi pozwolił na odepchnięcie go. 
J: Ty szmato!- krzyknął i szybko do mnie podszedł. Uderzył mnie z całej siły w twarz. Zerwał ze mnie ubranie i ponownie przywarł do mnie swoimi ustami….
~*~
T: Zostaw mnie! Zostaw mnie!- krzyczałam przez sen.
H: Hej, kotku, [T.I]!- Harry zaczął mnie szturchać. Otworzyłam oczy i od razu usiadłam. Cała się trzęsłam,
bałam się.
T: Ś… śnił mi… się… Jo… Josh….- powiedziałam łkając. Chłopak od razu mnie przytulił. Wtuliłam się w jego ciało i odrobinę się uspokoiłam.
H: Spokojnie, jestem tutaj. Ten debil, już ci nic nie zrobi, obiecuję- szepnął- Spróbuj zasnąć- położyliśmy się. Głowę ułożyłam na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w bicie jego serduszka, które należało tylko do mnie... Zamknęłam oczy i po niedługim czasie zasnęłam.
Obudziły mnie słodkie pocałunki składane na mojej szyi i ustach. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Niestety nie mogłam się opanować i oddałam pocałunek.
H: Dzień dobry kochanie- powiedział, gdy oderwaliśmy się od siebie.
T: Heej- odpowiedziałam przeciągle- Takie pobudki mogłabym mieć codziennie.
H: Co sobie tylko księżniczka życzy- posłał mi ten wspaniały uśmiech. Coś mnie natknęło, żeby wsadzić palce w jego dołeczki. Ten załapał za moje nadgarstki i odciągnął je od swoich policzków- Co to miało być?- zapytał udając obrażonego. Usiadł na łóżku tyłem do mnie i zrobił naburmuszoną minę.
T: Oj, kochanie, nie gniewaj się na mnie- wyszłam z łóżka i stanęłam przed nim w samej koszulce. Loczek wzrokiem błądził po całym moim ciele. Nie czułam się z tym najlepiej. Pomimo tego, że jest moim chłopakiem, to ta sprawa jest za świeża i odrobinę boję się nawet Hazzy. Chłopak spojrzał w moje oczy, a jak ujrzał w nich lekkie przerażenie wstał i podszedł do mnie.
H: Przepraszam, nie powinienem…- powiedział speszony.
T: Harry, jesteś moim chłopakiem i możesz się tak na mnie patrzeć. To ja przepraszam, że taka jestem…
H: To nie twoja wina. Minie trochę czasu i będzie dobrze, normalnie…
T: Yhym…- mruknęłam- Idę się przebrać- oznajmiłam i biorąc wcześniej ubrania, które kiedyś u niego zostawiłam, poszłam do łazienki. Odświeżyłam się i przebrałam. Moja twarz wyglądała masakrycznie. Pewnie jak wyjdę na ulicę, to ludzie będą przede mną uciekać. Opuściłam progi łazienki i wstąpiłam jeszcze do pokoju mojego chłopaka. Wzięłam z niego telefon i zeszłam na dół.
W kuchni siedziała cała wczorajsza grupa. Harry widząc mnie wstał i złapał mnie za rękę. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał 12.00.
T: Już 12.00? Za godzinę mam być u Oscara.
H: Najpierw masz coś zjeść, inaczej cię nie wypuszczę- uparł się.
T: No dobrze, niech ci będzie- odpowiedziałam zrezygnowana i poszłam w kierunku stołu, na którym stał talerz z kanapkami. Zajęłam wolne miejsce i zaczęłam jeść. Po skonsumowaniu posiłku ponownie spojrzałam na zegarek- 12.20. Wstałam od stołu, a talerz wsadziłam do zmywarki. Udałam się do przedpokoju i zaczęłam zakładać buty.
H: Poczekaj na mnie, zawiozę cię.
T: Bez ciebie nigdzie się nie wybieram- odpowiedziałam zaczepnie, po czym poczekałam aż chłopak nałoży buty. Następnie opuściliśmy dom. Weszliśmy do samochodu i już chwilę później byliśmy na miejscu.
H: Zadzwoń, to przyjadę po ciebie- powiedział.
T: Dobrze- uśmiechnęłam się i z uczuciem musnęłam jego usta. Harry chciał to przedłużyć, lecz ja posłałam mu tylko buziaka i opuściłam samochód. Pokierowałam się w stronę drzwi i kilka razy nacisnęłam dzwonek. Nie musiałam długo czekać, bo drzwi otworzył mi uśmiechnięty Oscar.
T: Hej- powiedziałam i weszłam do środka.
O: No hej, co ci stało?- wskazał na moją twarz.
T: A to, nie nic, nieważne- nie chciałam mu tego wszystkiego opowiadać. No okej, może i jest moim przyjacielem, ale ten „szczegół” w moim życiu chciałabym pominąć.
O: No dobrze, skoro nie chcesz, to nie mów- odpowiedział, ja w tym czasie zdjęłam buty i zaczęłam iść za nim do salonu- Chcesz coś do picia?- zapytał.
T: Woda może być.
O: Dobra, w takim razie rozgość się, a ja za chwilę wracam…- oznajmił i poszedł do kuchni. Usiadłam na skórzanej, dużej kanapie i wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Zobaczyłam, że mam jedną wiadomość. Otworzyłam ją: „ Nawet nie masz pojęcia jak się dzisiaj z tobą zabawię, kotku. Już się nie mogę doczekać Xx”. Ręce zaczęły mi się trząść, pot oblał moje ciało. To wszystko było spowodowane strachem. Tak cholernie boję się tego, kto wysyła mi te chore smsy. Akurat w tym momencie do pokoju wszedł Oscar, niosący w dłoniach dwie szklanki z przezroczystą cieczą. Chłopak postawił oba naczynia na małym stoliku i zajął miejsce koło mnie. Od razu złapałam szklankę i wzięłam jeden duży łyk.
O: Ej, co się dzieje?- zapytał i przybliżył się do mnie. Po chwili mocno mnie do siebie przytulił. Opatuliłam do rękami. W moich oczach pojawiły się łzy. Zaczęłam cicho, ale głęboko oddychać. Nie mogłam pozwolić, by łzy spłynęły po policzkach. Nagle poczułam jak chłopak całuje moją szyję. Momentalnie się od niego odsunęłam i szybko przesunęłam się na drugi koniec kanapy. W moich oczach można było ujrzeć przerażenie i strach.
T: C… co t… ty robisz?- spytałam przestraszona.
O: Jak to co?- ponownie się do mnie zbliżył- No nie mów, że nie chcesz- wpił się w moje usta, lecz ja ani przez chwilę nie pomyślałam, by oddać mu pocałunek. Bez zastanowienia uderzyłam go najmocniej jak umiałam w twarz. Szybko wstałam, założyłam buty i wybiegłam. Szłam w stronę parku. Musiałam to wszystko przemyśleć… Usiadłam na jednej z wielu ławek i patrzyłam w dal. Z tego wszystkiego wynika, że to Oscar wysyłał mi te smsy. Ale dlaczego? Dlaczego chciał mi to zrobić. Postanowiłam zadzwonić do Hazzy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
T: Harry, przyjedź po mnie do parku niedaleko domu Oscara…
H: Coś się stało?- zapytał zmartwionym głosem.
T: Przyjedź jak najszybciej, to wszystko ci powiem- odpowiedziałam i rozłączyłam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie musiałam długo czekać, a zobaczyłam zbliżającą się do mnie czuprynę loków. Od razu wstałam i podbiegłam do niego. Wtuliłam się w jego cieplutkie ciało.
H: Hej, słońce co się stało? Co on ci zrobił?- drugie pytanie zadał bardziej wkurzony.
T: To… to on wysyłał te smsy…- powiedziałam cicho.
H: Co?- krzyknął, aż spojrzeli się na niego przechodzący obok ludzie.
T: Tak, Harry…
H: Zrobił ci coś?- pokiwałam przecząco głową- Jedziemy z tym na policję- oznajmił.
T: Harry…- nie dano mi dokończyć, bo zadzwonił telefon Hazzy.
H: Tak… tak wiem… dobra za chwilę będę…- powiedział, po czym  się rozłączył.
T: Kto to?- zapytałam.
H: Muszę jechać na chwilę do studia. Zawiozę cię do domu, a jak wrócę pojedziemy na komisariat i opowiesz im wszystko. Pokiwałam tylko głową i złapałam go za rękę. Razem udaliśmy się w kierunku auta. Czy on co rusz musi przyjeżdżać innym samochodem? Weź tu zrozum faceta…
Zajęłam miejsce pasażera, a Harry kierowcy i ruszyliśmy. W czasie drogi żaden z nas się nie odzywał. Ja cały czas myślałam o tym, co wydarzyło się u Oscara. Dlaczego akurat on? Przyjaźnimy się od dawna i nigdy nie dał mi żadnego, że mu się podobam…
H: Kotku, słuchasz mnie w ogóle?- to on coś do mnie mówił?
T: Przepraszam, mógłbyś powtórzyć?- spojrzałam na niego, na co on tylko się zaśmiał.
H: Pytałem jak się czujesz i czy wszystko okej…- powiedział spoglądając to na mnie, to na drogę.
T: Bywało lepiej- naszą rozmowę przerwał mój telefon. Nie patrząc na to, kto chce się ze mną skontaktować, odebrałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
T: Tak, słucham…
M: Córciu, tata przyjechał i opowiedziałam mu o wszystkim. Chciałby z Tobą porozmawiać- powiadomiła mnie.
T:Mamuś, będę wieczorem, bo muszę jeszcze pilnie porozmawiać z Harrym- powiedziałam do aparatu spoglądając przy tym na mojego wspaniałego chłopaka.
M: Dobrze, ale błagam, powiedz mu potem, żeby cię odwiózł i zaprowadził pod same drzwi- prosiła. Wiedziałam jak bardzo się o mnie martwiła. Znając Hazzę, po tym co się stało, nie będzie mnie wypuszcza nigdzie samej, a co dopiero wieczorem.
T:Dobrze, przekażę mu. Pa, kocham cię- powiedziałam i usłyszałam taką samą odpowiedź, a następnie sygnał kończący rozmowę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
H: Co masz mi przekazać?- zapytał.
T: Moja mama, prosi cię, abyś mnie później odwiózł i odprowadził pod same drzwi.
H: Ma to jak w banku- odpowiedział. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam ogromny dom chłopców- Mogłabyś ich zawołać, ja już nie będę wchodził do środka- zapytał.
T: Jasne- już chciałam wychodzić, ale Harry zatrzymał mnie i musnął moje usta- Czekam na ciebie w domu- powiedziałam i opuściłam auto.
Pokierowałam się w stronę drzwi i nie pukając weszłam do środka.
T: Chłopakiii- krzyknęłam. Nie musiałam długo czekać, a przede mną pojawiła się czwórka przystojnych chłopaków.
Li: O co chodzi?- zapytał.
T: Paul dzwonił do Hazzy i kazał wam jechać do studia. Ubierajcie się i idźcie. Harry na was czeka- w przedpokoju zrobił się ruch. Usunęłam się im z drogi i poszłam do pokoju mojego chłopaka. Jakoś zachciało mi się spać, więc położyłam się na łóżku i przymknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy Morfeusz zabrał mnie w swoje objęcia.
~*~
Z błogiego snu wybudził mnie dzwonek mojej komórki. Leniwie otworzyłam oczy i ręką wymacałam na szafce mój telefon. Przesunęłam ręką po ekranie, co spowodowało, że odebrałam połączenie i przyłożyłam aparat do ucha.
T: Taak?- przeciągnęłam.
M: [T.I], ja z tatą jedziemy do babci. Nie wiem, kiedy wrócimy, więc chyba lepiej będzie jak zostaniesz u Harrego- właśnie Harry, ciekawe, czy oni już wrócili.
T: Dobrze, przecież wiesz, że nie wróciłabym do domu- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
M: Wiem, wiem. Dobrze, ja muszę kończyć. Papa słoneczko- cmoknęła do słuchawki i rozłączyła się. Nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć. No nic, wstałam z łóżka i postanowiłam zejść na dół. Będąc na schodach słyszałam śmiechy i głośne rozmowy dobiegające z salonu. Weszłam do ogromnego pomieszczenia i zobaczyłam piątkę chłopaków siedzących i grających w jakąś grę na playstation. Później zobaczyłam, że to piłka nożna.
H: Gooooollll- wydarł się Harry, który wymierzając celny rzut do bramki ustanowił całkiem niezłą przewagę punktową, a do końca meczu zostało parę sekund.
Lo: Ja z tobą już więcej nie gram- powiedział zrezygnowany chłopak. Może w realu gra on w nożną całkiem nieźle, ale w grze z Harrym nie wygra.
Ruszyłam się z miejsca i poszłam w stronę Harrego. Usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego.
H: Wyspałaś się- zapytał słodko.
T: Yhymm…- mruknęłam.
H: Chcesz jechać na tą policję?- zapytał.
T: Tak. Chcę mieć już to wszystko za sobą.
H: To zbierajmy się- powiedział, po czym podniosłam się i razem poszliśmy w stronę holu. Założyliśmy buty i wyszliśmy na dwór. Wsiedliśmy do auta stojącego na podjeździe i już 20 minut później byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka, gdzie siedział jeden policjant. Powiedziałam w jakiej sprawie przyszłam, a ten skierował mnie do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie był drugi mężczyzna ubrany w mundur. Powiedziałam mu o wszystkim zaczynając na gwałcie, a kończąc na Oscarze.
P: Dobrze zajmiemy się tym…
~3 miesiące później~
Właśnie wyszłam z sali sądowej. Okazało się, że nie tylko ja byłam ofiarą gwałtu. Josha skazano na 25 lat więzienia, a Oscar dostał zakaz zbliżania się do mnie.
Moje życie powoli zaczyna się układać. Strach przed wyjściem po ciemku jeszcze we mnie siedzi, ale próbuję go zwalczyć. Nie jest to łatwe, przyznaję. Harry i chłopcy dużo mi pomogli. Rodzice są ze mną cały czas i mogę się ich poradzić w każdej błahej sprawie. Bardzo im za to dziękuję…
__________________________________________________
No hej, w końcu skończyłam tego ima... Przyznam, że męczyłam się z nim tydzień. Miałam go dodać wczoraj, ale niestety wróciłam do domu przed 21 i nie zdążyłam wystarczająco dużo napisać.
Ten imagin nie za bardzo mi się podoba :/ Czekam na wasze opinie.
Całusy, Agan :***

Kochani!!

W ostatnim czasie mam dużo nauki, bo niestety byłam chora i muszę nadrobić, a w dodatku mam pełno zawodów w tym miesiącu, więc u mnie imaginy mogą się pojawiać trochę rzadko. Za to mam już połowę imagina, którego postaram się dodać jeszcze dzisiaj lub ewentualnie jutro. Bardzo dziękuje za miłe przyjęcie mnie na blogu i te piękne komentarze pod moim ostatnim imaginem, naprawdę dodają mi otuchy. Jeszcze raz dziękuje i czekajcie na nowego imagina z którymś z chłopców!!! Uwielbiam was!!!/
  
Nika

środa, 27 listopada 2013

Imagin :*



Witam was! Jestem tu nowa i mam nadzieję że imagin wam się spodoba. Specjalnie nie pisałam o którym z chłopców, gdyż w imaginie też nie ma tej informacji. Wy sami możecie sobie wybrać kogo chcecie dopasować do tego imaginu nie przedłużając zapraszam do czytania!


Jak to jest, gdy znajdzie się prawdziwą miłość? Ja nie wiem, bo jeszcze jej nie znalazłem . Kate na pewno nią nie było, tym bardziej po tym co się wydarzyło.

*wspomnienia*
Siedziałem na kanapie, jak zawsze co niedzielę oglądając jakiś film. Usłyszałem trzask drzwi, a po chwili zobaczyłem Kate stojącą przede mną, zauważyłem ze trzęsą jej się ręce.
- Coś się stało takiego ważnego, że wpadłaś do mojego domu jak huragan?
- J .. ja muszę ci o czymś powiedzieć, ja nie chciałam, ale to tak samo wyszło.
- Dobrze, najpierw powiedz mi o co chodzi.
- No więc ja.. ja.. ja cię zdradziłam
W tym momencie zagotowało się we mnie. Ja ją szanowałem, była moja, była moją dziewczyną, a ona mnie zdradziła! Dobrze to określiłem „była moją dziewczyną”!
- Wyjdź z stąd! – krzyknąłem
- Ale skarbie ja…
- Nie mów tak do mnie, to koniec, rozumiesz to! Nie ma żadnego ale.. Wynoś się z stąd i z mojego życia również nie chcę cię znać!
Po tym opuściła mój dom z wielki płaczem. Nie wiedziałem co ja mam zrobić moje życie po raz kolejny straciło sens. Chyba na świecie nie ma mojej drugiej połówki.
  
Stałem przed jednym z klubów i rozmyślałem nad tym wszystkim. Postanowiłem wejść, miałem wszystkiego dość więc nic nie stawało mi na przeszkodzie, wypicia kilku drinków do nie przytomności. W środku trwała dyskoteka, wszyscy się bawili i śmiali. Tylko ja mam zawsze tego samego pecha, jakby to była klątwa. Podszedłem do baru, gdzie od razu zauważyłem śliczną dziewczynę, największą uwagę przykuł jej strój i włosy. Przyglądałem jej się przez kilka minut wreszcie zauważyłem jak podchodzi do niej jakiś chłopak i zaczyna szarpać, próbowała się wyrwać, ale był silniejszy. Podszedłem do niego i odepchnąłem od dziewczyny.
- Ta dziewczyna kazała żebyś ją puścił, nie rozumiesz tych słów.
Chłopak się speszył i uciekł.  Obróciłem się do dziewczyny i teraz mogłem przyjrzeć się jej twarzy. Miałam niebieskie oczy, lśniące tak jak ocean. Czarne pomalowane rzęsy i lekki puder na policzkach oraz malinowe usta ozdobione błyszczykiem. Uśmiechnęła się do mnie, co odwzajemniłem.  Złapała mnie za rękę i wyszliśmy na zewnątrz z dala od tego hałasu.
- Dziękuje Ci za pomoc, nie wiem co by się stało gdybyś mi nie pomógł.
- Ok, jak widzę taką piękną dziewczynę od razu pomogę.
- Dziękuje- zarumieniła się.
- Może odprowadzić cię do domu hmm?
- Z miłą chęcią.
Szliśmy przez puste uliczki, rozmawiając ze sobą i poznając się. Weszliśmy do parku, o tej porze był piękny.  Byliśmy tam tylko my. Wreszcie po kilku minutach doszliśmy pod mały domek z ślicznym ogródkiem. Na końcu wymieniliśmy się numerami telefonu i pożegnaliśmy się przytuleniem. Wróciłem do domu wykończony po tym całym zdarzeniu. Rano obudziły mnie promienie słońca, padające przez okno, centralnie na moją twarz. Wstałem i od razu przypomniałem sobie wczorajszy piękny wieczór, zszedłem na dół i postanowiłem zrobić sobie naleśniki.  O godzinie 10 byłem gotowy do wyjścia na miasto. Poszedłem do niedalekiego centrum handlowego i zrobiłem zakupy na jakieś 2-3 dni. Pamiętałem naszą wczorajszą rozmowę i jej słowa: „ Za 3 dni mam urodziny więc wreszcie będę miała 18, tak bardzo chciałabym mieć pieska, ale niestety nigdzie nie mogę go dostać, bo jeszcze nie jestem pełnoletnia.”. Po zrobionych zakupach pojechałem prosto do schroniska, po jej urodzinowe życzenie. Miałem trudny wybór ale wreszcie się zdecydowałem.  Taki mały, a już się tam znalazł. Po podpisaniu różnych papierów, zabrałem pieska i pojechałem z nim do sklepu zoologicznego. Kupiłem piszczącą zabawkę, piłeczkę, posłanie, miseczki i coś do jedzenia oraz mała obróżkę.  To była ona, więc postanowiłem ją nazwać Diana.  Razem z pieskiem wróciliśmy do domu. Dałem Dianie jeść a ja zacząłem gotować sobie obiad. Resztę dnia minęła szybko, spacer z psem, zabawa, oglądanie filmu itd. Następny dzień był podobny, lecz dostałem smsa od [ T.I ], żebym wpadł jutro o 18 na jej osiemnaste urodziny. Zgodziłem się i kolejny dzień minął szybko.  Rano obudziłem się dopiero o 10, gdyż musiałem wyjść z Dianą, poszedłem do sklepu i kupiłem ciasto toffi na urodziny i szampana. O 17.30 wyszedłem z domu razem z psem i pokierowałem się w stronę domu dziewczyny.  O 18 byłem na miejscu. Schowałem pieska pod kurtkę i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili dziewczyna otworzyła mi drzwi. Była ubrana  ładnie na luzie, podobnie jak ja. Zaprosiła mnie do środka, jej dom był dopasowany w 100% do dziewczyny.
 
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale zamknij oczy.
- Dobrze- nie była pewna, ale zamknęła.
- Możesz już otworzyć.
Otworzyła oczy i aż pisnęła z radości, gdy zobaczyła psa na moich rękach.
- Powiedz że jest mój, proszę.
- Jest w całości twój, a tak w ogóle ma na imię Diana.
- Przepięknie. Tak bardzo Ci dziękuje!!!- rzuciła mi się na szyje, a ja tylko mocno przytuliłem ją do siebie.
Te urodziny spędziliśmy tylko razem, siedząc na kanapie, oglądając filmy, zajadając ciasto, śmiejąc się i rozmawiając. O 21 zdecydowaliśmy się pójść na mały spacer do pobliskiego parku. Dziewczyna wzięła ze sobą pieska i udaliśmy się na przechadzkę. Szliśmy trzymając się za ręce, a Diana biegała koło nas. [ T.I ] zaprowadziła mnie do jej ulubionego miejsca w parku. Był to most, dokładnie most zakochanych, były tam poprzyczepiane kłódki z imionami osób i datami ich związku.  Usiedliśmy na moście. Dziewczyna wtuliła się mój tors, a ja ją objąłem. Trwaliśmy tak przez chwilę, wreszcie odsunąłem ją od siebie, wpatrywaliśmy się w sobie w oczy, aż wreszcie przybliżyłem się do niej i nasze usta się złączyły tworząc słodki  smak. Pocałunek pogłębiał się z każdą chwilą, oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam tchu. Nagle dziewczyna wyciągnęła z kurtki kłódkę i podała mi ją. Były na niej napisane nasze imiona oraz dzisiejsza data. Zapieliśmy ją na moście, zabraliśmy pieska i wróciliśmy do mojego domu.  Wtedy uświadomiłem sobie że znalazłem tą jedyną. Moją prawdziwą miłość którą tak od dawna chciałem. Ale to jeszcze nie koniec.
** 3 miesiące później**
Żyję nam się cudownie. Dziewczyna wprowadziła się do mnie, a ja dzisiaj chce jej coś uświadomić. Pomogła mi w tym jej przyjaciółka, która pozbyła się  jej na cały dzień z domu. Od rana trwały przygotowania na moim tarasie. Stolik, dwa krzesła, jedzenie gotowane już w kuchni, płatki róż wokół, a na stole kolorowe róże dla mojej dziewczyny z kolorowymi włosami.  Wszystko było już gotowe, pojechałem do jubilera odebrać pierścionek. O 20 usłyszałem zamykające się drzwi, dziewczyna weszła do kuchni i przywitaliśmy się pocałunkiem. Powiedziałem żeby poszła na górę i się przebrała w ubranie które jej kupiłem. Podziękowała i pobiegła na górę. Po 10 minutach zeszła wyglądała przepięknie. Rzuciła mi się na szyje i zaczęła jeszcze raz dziękować. Uśmiechnąłem się i powiedziałem że mam dla niej niespodziankę. Zaprowadziłem ją na taras, była w szoku gdy to wszystko zobaczyła. Przytuliła mnie i jeszcze raz powiedziała: „Dziękuje”. Zaprowadziłem ją do stołu i zaczęliśmy jeść. Wstałem wziąłem gitarę i zacząłem grać.  Gdy skończyłem podszedłem do niej, wyciągnąłem pierścionek i uklęknąłem.
- Czekałem na to długo. Czekałem by znaleźć moja prawdziwą miłość i właśnie stoisz tu przede mną. Kocham Cię. Czy wyjdziesz za mnie?- zauważyłem jak łzy spływają jej po policzkach, wstała i podeszła bliżej mnie.
-Tak. Kocham Cię!- wstałem i przytuliłem ją najmocniej jak mogłem do siebie. Kochałem ją i była dla mnie najważniejsza. Miałem nadzieję że już wszystko będzie jak ze snu. 
 -----------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję że się podobał! Czekam na wasze opinie :)  
Nika

poniedziałek, 25 listopada 2013

Niall :D Laurel :)

Imagin jest dedykowany dla Crazy Mofos. Jego końcówki są dwie- powiedzcie, która wam bardziej się spodobała. Zaczynamy za:
3…

2…

1…


*Twoja perspektywa za 10 lat*
NARESZCIE KONIEC PRZEPROWADZKI!
Właśnie wypakowywałam jedno z ostatnich pudeł. To, co w nim znalazłam, zaciekawiło mnie. Otworzyłam swój stary pamiętnik, dzięki czemu o mało co nie rozleciał się na dwie części.
Zaczęłam czytać najbardziej pogniecioną stronę, która mówiła sama za siebie, że była bardzo często odwiedzana za czasów swoich świetności.
23.03.2013r.
Kochany Pamiętniczku!
            Dzisiaj idę na imprezę, na której będę razem z Chelsea i z Niallem. Oczywiście bez nowych ubrań to ja nawet na obiad  nie schodzę. Tym oto sposobem wylądowałam z Charls w moim drugim domu- centrum handlowym. Gdyby ktoś zawiązałby moje zielonkawe  oczy, nadal spokojnie poruszałabym się po wcale niemałym budynku.
Po kilkugodzinnym spacerze z kilkoma papierowymi torebkami z logo znanych mark odzieżowych poszłyśmy do kawiarenki.  Kupiłam sobie kawałek szarlotki, którą wyczułam już na kilometr.
            Po udanych (i wcale nie tanich) zakupach przyjechał po nas Nialler. Wyjeżdżając z parkingu, w radiu usłyszeliśmy męski głos, który najwyraźniej należał do jednego z tych popularnych prezenterów „Hej, właśnie zaczynamy Hity Na Zamówienie! Pierwszy utwór to… It’s My Live, autorstwa  Bon Jovi. Dedykowany dla (t.i) od Nialla! Gratulujemy! Napisał nam: „Moja przyjaciółka szykuje się na imprezę! Proszę pospieszcie ją… Zakupy to JEJ ŻYCIE!”. No to padło na tą piękną, nigdy nie starzejącą się piosenkę.” Wypowiedziałam do mojego kolegi krótkie „Dzięki przygłupie” i przytuliłam go mocno. Jak dobrze, że on nie wie, że go kocham.
            Od dłuższego czasu.
            Pamiętniczku wiem, że zanudzam Cię tym tematem od samego początku, ale ja NIE UMIEM przestać! Kocham go ponad życie, ale boję się, że ta przyjaźń przepadnie. Poza tym nie dziewczyna, a chłopak powinien zagadać pierwszy. Tak, to on musi zrobić pierwszy krok. Narzucałabym się. Boże, nie wiedziałam, że to może być tak trudne. Niby takie niewinne dwa słowa…
            Dobrze, Pamiętniczku, muszę kończyć, bo nie zdążę się naszykować na tę imprezę. Do zobaczenia jutro.
Nagle moje myśli powróciły do tamtego dnia. Wydawało mi się, jakby to było wczoraj.
Obudziłam się. Jak zwykle poranna toaleta, makijaż, ubranie i do szkoły. Trudno pomyśleć, że przychodzi mi tak szybko dobieranie ciuchów. Najdłużej chyba szło mi na myślenie o mojej bliskiej przyszłości- co się wydarzy lub nie wydarzy- czy to będzie pozytywne czy negatywne. I codziennie ten sam dylemat.
Podchodząc pod przystanek, spotkałam kilka osób z mojej szkoły. Mój autobus (co mu się rzadko zdarzało) przyjechał na czas. Na trzecim przystanku od mojego domu, do pojazdu dowlekła się Chelsea. O, ktoś tutaj kuł na dzisiejszy sprawdzian z geografii…  Jej podkrążone oczy mówiły same za siebie.
Chelsea: Ocean Spokojny ma powierzchnię 178,7 milionów kilometrów kwadratowych, a jego maksymalna głębokość w metrach wynosi 11 022- mówiła półprzytomna. Biedna dziewczyna. Chce poprawić swoje oceny, tak więc jej się nie dziwię. Tak codziennie. U niej normalna noc to zarwana noc.
Ja: Spokojnie. Przecież to tylko jeden z wielu głupich sprawdzianów!- krzyknęłam głośniej niż chciałam, dlatego wszyscy jadący z nami wraz z kierowcą spojrzeli na nas. Niezręczna sytuacja. Tym razem ciszej, lecz nadal z przekonaniem dodałam- Widzę to, że umiesz. Oj, a gdzie leży Orizaba?
Chelsea: Wulkan Orizaba. Ameryka Północna. Szczególniej- Meksyk. Jego wysokość wynosi 5675 metrów nad poziomem morza.
Ja: Mój ty kujonie. Wiesz, że cię kocham, nie?
Chelsea: Jeśli to ma być twoja namowa, bym dała ci ściągać ode mnie, to…- chyba wygrałam. Dla zachęty zrobiłam jeszcze maślane oczy, które były „wisienką na torcie”.
Ja: No?
Chelsea: Eh, dobra. Żyje się tylko raz!
Na sprawdzianie zżynałam wszystko, co się dało- staremu profesorowi nie chciało się nawet robić dwóch grup. Z reszty przedmiotów uczę się lepiej- mapa to moja „achillesowa pięta”. Jednak ten test był napisany lepiej niż na moją wiedzę. Wiedziałam, że będzie to lepsza ocena niż się spodziewałam.
Po skończonych i jakże męczących lekcjach nastał weekend. Tylko na to czekałam. Niall, który chodził do klasy obok, powiedział, że dziś jeden z jego kolegów zaprosił go na melanż- mógł wziąć ze sobą tyle osób, ile mu się podobało. Kiedy wychodziliśmy, Niall spotkał swojego kolegę-  Andrew, który także szedł na zabawę. Chłopak zaczął się dziwnie zachowywać i poprosił SuperMana (bo takie przezwisko miał Andrew) na stronę. Nie chciałam być nachalna i wścibska, ale nie wytrzymałam i zaczęłam podsłuchiwać. Zaczęłam karcić się w myślach, że robię źle i wtedy usłyszałam ich rozmowę.
Niall: Jak ja mam jej to powiedzieć?- słodki Irlandczyk pytał swojego kolegę.- A co jeśli ona mnie odrzuci? A co jeś…-  tu przerwał mu Bohater.
Andrew: Bądź tak łaskawy i posłuchaj mnie.
Niall: Ja… ja po prostu nie chcę zniszczyć przyjaźni między nami . O Boże, jak ja się boję!
O kogo mu chodziło? Pobiegłam do drzwi głównych szkoły, które znajdowały się niedaleko męskiej łazienki- „kryjówki” chłopaków.
Andrew: I w tym problem. Musisz się rozluźnić!- bezskutecznie próbował go do tego namówić.- Dobra. Widzę, że nie jestem ci potrzebny- krzyknął, a idąc w swoja stronę, „puścił” do mnie oczko. Na ten znak moje policzki zaczerwieniły się jak po porządnym biegu, a wiem co to jest biegać 11 kilometrów w jedną stronę. Jestem biegaczką w drużynie sportowej, dzięki czemu zawdzięczam swoja sylwetkę.
Niedługo potem z pomieszczenia wyszedł Niall. Ubraliśmy się i wyszliśmy razem ze szkoły. Chelsea została jeszcze w szkole, bo poprawiała jakiś test albo kartkówkę.
Później poszłyśmy do centrum handlowego, w którym znalazłam piękne koturny, rajstopy i turkusową mini. Ile wydałam- wolę się nie przyznawać. Koleżanka była tak samo zmęczona jak ja, tak więc kupiłyśmy sobie po ciastku i ciepłej cieczy, którą  nazywamy kawą. Potem zadzwoniłam do Nialla, by po nas przyjechał. Jak czasem dobrze wiedzieć, że można na kimś polegać  bezgranicznie…
Wyjeżdżając usłyszeliśmy w radiu- „Hej, właśnie zaczynamy Hity Na Zamówienie! Pierwszy utwór to… It’s My Live, autorstwa  Bon Jovi. Dedykowany dla (t.i.) od Nialla! Gratulujemy! Napisał nam: „Moja przyjaciółka szykuje się na imprezę! Proszę pospieszcie ją… Zakupy to JEJ ŻYCIE!”. No to padło na tą piękną, nigdy nie starzejącą się piosenkę.” Za ten skromny prezent na mojej twarzy przez kilka godzin widniał uśmiech.
Kochany Niall.
Później wypisałam całą stronę w pamiętniku, i dowiadując się od Mamy, która godzina, pospieszyłam się i zaczęłam się szykować.
Kiedy brałam odświeżającą kąpiel w wannie, zadzwonił do mnie telefon. Wyskoczyłam z wody, owijając się przy tym niedbale w ręcznik, pobiegłam w stronę mojego pokoju i odebrałam komórkę, naciskając zieloną słuchawkę. Usłyszałam, że Chelsea jest już prawie gotowa, co w jej wykonaniu jest wielkim osiągnięciem.
Wersja I (szczęśliwa)
Gdy kończyłam się malować, usłyszałam dzwonek do drzwi. Jestem ciekawa, kto tam będzie.
Schodząc po schodach usłyszałam gorącą konserwację mojego Taty i Nialla na temat ostatniego meczu piłki ręcznej. Moi rodzice go uwielbiali!
Jednak, gdy stąpałam już po ostatnich schodach, oby dwaj ucichli. Niall miał otwartą buzię, która przypominała „O”. Nie szło się uśmiechnąć i zarumienić na widok tych dwóch mężczyzn, którzy byli dla mnie tak ważni w moim życiu. Niall okręcił mnie wokół siebie i poprosił mojego ojca do kuchni. Rozmawiali o czymś zawzięcie.
Po piętnastu minutach wyszli z pokoju i Tata poprosił mnie o to, bym wysłuchała Nialla. Chłopak klęknął przy mnie.
Niall: (t.i.), czy zechcesz być moja dziewczyną? Kocham cię. Mógłbym dla ciebie zrobić wszystko- i wypowiedział te dwa słowa, których ja przy nim nie umiałam wypowiedzieć.- (t.i.)! Kocham cię!!!
W moim gardle powstała wielka gula. On ją powstrzymał, podchodząc do mnie. Zmniejszyłam dystans między nami do kilku milimetrów.
Ja: Pocałuj mnie.
Niall delikatnie przyciągnął mnie do siebie, co sprawiło, że po moich plecach przebiegł przyjemny dreszczyk. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek, po kilku sekundach przestając.
Ja: Tylko na tyle cię stać?- spytałam się, zagryzając wargę.
Niall: Chcesz zostać moją dziewczyną?
Ja: A to jeszcze nią nie jestem?
Niall: Przypieczętuję to- i po raz kolejny, tym razem namiętniej, pocałował  moje wymalowane usta. Odwzajemniłam jego wyczyn. Czynność tę przerwał nam mój Tata.
Tata: Dobrze, widzę że się kochacie, ale czas nie stanął. Idźcie! No, sio, sio!
Ja: Dobrze tatku, już idziemy. Do zobaczenia!
Tata: Bawcie się dobrze dzieci!
Niall: Do widzenia. Mam nadzieję, że przyjdzie pan do mnie na kolejny mecz naszych?
Tata: Nie. To ty przyjdziesz do nas- z uśmiechem odpowiedział mój Ojciec.
Na imprezie bawiliśmy się nieziemsko. W środku melanżu, Niall poprosił mnie na podest. Wziął mikrofon, i przytulając mnie, powiedział do urządzenia.
Niall: Chcę wam coś ogłosić. Dzisiaj ja i (t.i.) oficjalnie zostaliśmy parą. Chcecie dowodu? Proszę bardzo- i pocałowałam go gorąco w usta. Nidy mi się to nie znudzi. NIGDY!
Wtedy z dołu mój małżonek zaczął wołać mnie na kolację. Ostrożnie wzięłam pamiętniczek i pokazałam facetowi mojego życia. Po przeczytaniu spytałam się go.
Ja: Co o tym sądzisz Niall?
Wersja II (smutna)
Podeszłam do domu przyjaciółki i czekałam, aż z niego wyjdzie. Na odchodnym usłyszałam jeszcze, jak mówi mamie, że wróci „wcześnie”. Tak, z pewnością wcześnie… Rano!
Gdy szłyśmy w stronę domu Nialla, którego dom był trochę dalej położony, Chelsea przypomniało się, że zapomniała telefonu.
Powrót.
Na szczęście Niall czekał na nas już w swoim aucie. Jak dobrze, że zdał prawo jazdy , bo nie wyobrażam sobie już teraz życia bez takiego urządzenia. Klimatyzacja, podgrzewane siedzenia, radio- po prostu niebo! Ja też się przyczyniłam do zakupu- dałam mu sporą sumę mojego kieszonkowego na jego osiemnaste urodziny.
Na imprezie rozmawialiśmy na wiele tematów, między innymi o marzeniach.
Niall: Ja osobiście jestem osobą zorientowaną na realizację celów- ciągnął dalej, pijąc Jacka Danielsa.- W końcu poczucie szczęścia bierze się od ich osiągania, prawda? Boże, naprawdę dobra ta whiskey!
Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Wiem, że u mnie rzadko się to zdarza, ale po moim ciele powoli rozlewało się przyjemne ciepło, spowodowane najwyraźniej przez konsumpcję mocnego alkoholu.
Potańczyłam z kilkoma facetami, ale wolnego zatańczyłam wraz z Niallem. BYŁAM WNIEBOWZIĘTA! Wykonując coraz bardziej odważne ruchy, dałam popisać się Niallowi, odsłaniając przy tym trochę mojej szyi. Ten chłopak świetnie całuje! Myślę, że zrobiłam dobrze.  A Charls także znalazła jakieś ciacho- czarnowłosego, wysokiego Georga. Wychodząc z klubu nad ranem z niemałą ilością promilów, udaliśmy się do domu. George zaproponował nam, by jechać z nim. Głupie i wypite zgodziłyśmy się. Ale jak my, to i Niall.
Wsiadając do samochodu, Niall spytał się, czy wszystko dobrze.
Ja: A czemu nie miałoby być? Siedzimy w sportowym aucie, chyba BMW i za darmo podwożą nas jeszcze do domu! Jest pięknie!
Niall: To będzie jeszcze lepiej.
Ja: Jakim sposobem?- już po  kilku kieliszkach nie myślałam normalnie. By bardziej go zachęcić, przejechałam po jego jeansach pomalowanymi na czarno paznokciami.
Niall: A tak- i przysuwając mnie do siebie, zaczął całować. Ale to ja pierwsza wepchnęłam mu język do ust.
Ja: Lepiej?
Niall: Nawet nie wiesz jak…
Jadąc coraz szybciej, natknęliśmy się na policję. A George najwyraźniej nie chciał zwolnić.
Wtedy to się stało. Kierowca tira nie zdążył zahamować, i wjechał prosto na nas. Usłyszałam krzyk, którego nigdy nie zapomnę. Wydobywał się z ust Chelsea. 
Tylko tyle pamiętam.
Na drugi  dzień obudziłam się w szpitalu. Przy moim łóżku znajdował się mały biały stoliczek, na którym leżała jakaś gazeta. Jej nagłówek mnie zamurował.
„Wielki wypadek młodych ludzi! Jedna osoba NIE ŻYJE!!!”
Zaczęłam się rozglądać nerwowo po całym pomieszczeniu.
Niall?
Jakie szczęście, on żyje! Ale gdzie Chelsea?
Zauważyłam w oddali jakieś ciało. Pomimo mojego osłabienia, pobiegłam w stronę łóżka, na którym znajdował się…
… George.
Ja: NIE! NIE! NIE!- tym sposobem obudziłam Nialla, bo drugi chłopak był najwyraźniej w śpiączce.
Niall: Co się stało?!
Nie umiałam mu odpowiedzieć. Płakałam przez cały pobyt w szpitalu. JAK MOGŁAM BYĆ  TAK GŁUPIA?!
Nie mogłam sobie odpowiedzieć a to pytanie.
Trzy dni później byłam na pogrzebie mojej przyjaciółki. Była tam cała szkoła- nasza nowa i stara klasa. Byli tam  wszyscy- oprócz Nialla. Jeszcze niecały tydzień temu siedziałam z nią na lekcjach, rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się.
I co dalej?
Po pogrzebie poszłam do sklepu i pomyślałam, patrząc się na żyletki, jak Chelsea uczyła mnie z nich korzystać. Wtedy  propozycja pocięcia się była tak kusząca, że nie szło się jej oprzeć.
„Co na to powie Niall?” mówiłam w myślach. Odepchnęłam od siebie te przemyślenia. Musiałam się jakoś skarcić.
Bo to przeze mnie ONA nie żyje.
Potem zamknęłam się w pokoju i pomimo tego, że przychodził każdy, wraz z Niallem, by mnie pocieszyć, nie otwierałam.
Spojrzałam na moje nadgarstki. Nadal widniały tam wspomnienia z tamtych czasów w postaci cienkich kreseczek. Niall wziął się w garść i wyznał mi miłość.
 Jesteśmy teraz razem i nic nas nie rozdzieli.

_____________________
I jak wam się podoba?
Wiem, końcówka drugiej części mi nie wyszła, ale starałam się. Poza tym to chyba najdłuższy tekst jaki kiedykolwiek napisałam J Czekam na wasze opinie i przyznajcie się, która wersja wam się bardziej spodobała.
A tak w ogóle to tutaj jeszcze macie link do moich bezsensownych wypocin http://one-direction-more-than-friends.blogspot.com/. Życzę wszystkim blogerkom weny.

Laurel xoxo
~~~~~~~~~~
Bardzo ci dziękujemy Laurel, 
wciąż nie wierzymy, że ktoś chcę pisać swoje imaginy na naszym blogu!!/Niallowa

niedziela, 24 listopada 2013

Loui

Witam Witam!!!
Jest cudownie ! mamy nową redaktorkę :)
A oto jej pierwszy imagin na naszej stronie
Miłego czytania :)


Pewnie powiecie mi że jestem szczęściarą, że mam cudowne życie, że miliony dziewczyn by tak chciało, ale jednak dla mnie nie jest ono „super”, jest po prosu zwykłe. Już tłumaczę. A więc  jestem siostrą Nialla, Nialla Horana, jak nie wiecie kto to, to już wam mówię. Jest to mój starszy brat, który założył zespół razem z moim przyjacielem od najmłodszych lat i trzema innymi chłopakami: Harrym, Zaynem i Liamem. Mój brat i jego przyjaciele, którzy są już moimi przyjaciółmi są znani na całym świecie i można powiedzieć „ podbijają świat”! Ja i Louis znamy się odkąd skończyłam 5 lat. Dla nas nie było to przeszkodą że Tommo jest starszy o kilka lat, po prostu bawiliśmy się życiem. Byliśmy przyjaciółmi na dobre i na złe, miałam także małą satysfakcję gdyż Loui był starszy i tą on mnie obraniał, gdy nie było Niallera. Niedawno chłopcy wrócili z trasy i zaproponowali mi bym z nimi zamieszkała. Zdziwiło mnie to, ale pod wpływem nalegań i smutnych oczów Louisa zgodziłam się na przeprowadzkę. Cieszyło mnie to że będę z spędzała z nimi więcej czasu, no i z Lou. Nie wiem jeszcze co czuję ale od pewnego czasu mam „ motylki w brzuchu”. Gdy go widzę, gdy przechodzi obok, przez ten uśmiech , który zawsze jest na jego twarzy gdy mnie widzi, a najbardziej moje myśli szaleją gdy mnie przytula! Znam go ponad 10 lat i dopiero teraz zauważyłam jak na mnie działa. Leżałam tak na łóżku i rozmyślałam, gdy mój telefon zaczął dzwonić dobrze mi znaną piosenkę  „Change Me Mind”, która oczywiście zaczynała się od solówki mojego Tomlinsona. Zerknęłam na ekran i zobaczyłam kto dzwonił, to ON. Bez namysłu odebrałam.
-Hej mała, spakowałaś się? Będę za 5 minut. Bądź gotowa.
-Ok, czekam.
Zabrałam kurtkę i chwyciłam stojącą obok mnie walizkę, po czym zeszłam na dół  po schodach.  Pożegnałam się z rodzicami i wyszłam. Zobaczyłam Tommo, który parkuje na podjeździe. Wysiadł z samochodu w swojej ulubionej bluzce w paski, ciemnych jeansach i okularach słonecznych. Jego włosy były zwichrzone, które nadawały mu pełny urok. Ze swoim zadziornym uśmieszkiem podszedł do mnie i przywitał się krótkim „Hej!” i buziakiem w policzek. Wziął ode mnie walizkę i udaliśmy się do auta. Droga minęła szybko bez żadnych rozmów, tak inaczej czułam się w tej atmosferze. Wreszcie podjechaliśmy pod willę chłopców. Louis spojrzał na mnie i przypatrywaliśmy się sobie chwilę, lustrując każdy szczegół naszych twarzy wreszcie Tommo się uśmiechnął i powiedział:
- Tylko nie padnij na zawał.
- Czemu miałabym to robić?- zaśmiałam się
- Zaraz zobaczysz. Gotowa?
- Na mój nowy dom?! Jak najbardziej!
Weszliśmy do domu a to co tam zastałam przeszło wszelkie moje oczekiwania. Czwórka chłopców stała w salonie, a nad ich głowami wisiał napis „Witamy w nowym domu!!!”. To było piękne. Wszyscy do mnie podbiegli i przytulili. Niall wreszcie zabrał walizkę i zaprowadził mnie do nowego pokoju . Był super. Od razu rzuciłam się na łóżko. Nagle spostrzegłam że jakiś liścik leży na biurku. Otworzyłam i zaczęłam czytać „ Bardzo się cieszę że zamieszkasz razem z nami. Chciałbym ci o czymś powiedzieć, jest to dla mnie bardzo ważne i trudne, ale musisz wiedzieć. Przyjdź o 20 do parku, koło fontanny, tam gdzie zawsze karmiliśmy Keviny.  Mam nadzieję że będziesz. Będę na ciebie czekał. Twój Loui xoxo”. Uśmiechnęłam się widząc ten liścik. Szybko zbiegłam na dół i wpadła do kuchni. Zastałam tam mojego braciszka i Zayna.
-Hej  nie widzieliście Lou?
- Pojechał coś pozałatwiać, będzie wieczorem a co?- odpowiedział Malik
- Nie nic, miałam do niego sprawę. Dzięki, jakby co jestem w pokoju.
- Ok mała idź.
Weszłam do pokoju była godzina 18 więc miała dwie godziny. Weszłam do łazienki . Ten widok powalał. Nalałam wody do wanny i siedziałam w niej godzinę! Wyszłam z pokoju poszukać jakiegoś ubioru na wieczór. Zdecydowałam się na to i poszłam przebrać się do łazienki. Nałożyłam lekkie makijaż i byłam gotowa. Z domu wyszłam 20 minut przed czasem. Miałam kawałek do parku, ale 5 minut przed umówioną porą byłam już na miejscu. Koło fontanny zobaczyłam Tomlinsona miał na kolanach gitarę, gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się. Podeszłam do niego i usiadłam, lustrował każdy mój ruch.
- Louis o czym chciałeś mi powiedzieć?
-Ciii. Tylko słuchaj.
Zaśpiewał mi  tak dobrze znaną piosenkę, moich oczach były łzy, łzy szczęścia. Gdy skończył złapał mnie za rękę i popatrzył na mnie tymi swoim oczami i zacytował :
„Byliśmy przyjaciółmi już przez długi czas
Chcę wiedzieć, czy kiedy się uśmiechasz
Czy to ja? Tak, czy myślisz o mnie?”
A ja mu odpowiedziałam:
„Nigdy nie rozumiałam.
Czym naprawdę jest miłość,
Ale poczułam to po raz pierwszy,
Patrząc w twoje oczy.”
W tym momencie przybliżyliśmy się do siebie i wreszcie zasmakowałam jego ust. Tak bardzo tego pragnęłam i wreszcie się to stało. Kocham go, teraz to zrozumiałam. Złapaliśmy się za ręce i wróciliśmy do domu.  Weszłam w pierwsza i ujrzałam czwórkę chłopaków jedzących kolację. Podeszłam i oznajmiłam że musze im coś powiedzieć, wszyscy wpatrywali się we mnie jakby zobaczyli ducha. Wreszcie za mną stanął Louis i przytulił mnie do siebie. Chłopcy nie wiedzieli co się dzieję dopiero po chwili, Niall wstał i podszedł do Tommo, mówiąc:
- Tylko ją spróbuj skrzywdzić.
- Nigdy, prędzej ja się skrzywdzę.

Reszta wstała od stołu i zaczęła nam gratulować i tak właśnie jestem siostrą Nialla Horana, dziewczyną Louisa Tomlinsona i przyjaciółką One Direction mieszkającą razem z nimi.
________________
I jak jak wasze wrażenia? 
Dla mnie jest super. Niesamowita treść :) Wszystko wgl jest boskie, z niecierpliwością czekamy na kolejny :) mam nadzieję, że wy też. Następny imagin zostanie dodany przez nią/N