poniedziałek, 30 grudnia 2013

Trzecia część imagina z Zaynem :P


~1,5 roku później~
T: Zaaayn!- krzyknęłam rozdrażniona. Usłyszałam szybkie kroki kierujące się w stronę naszej ogromnej garderoby.
Z: Co jest, piękna?- zapytał stając w drzwiach i opierając się o ich framugę.
T: Którą mam sukienkę wybrać? Do cholery jutro ślub, a ja nie potrafię się zdecydować- mówiłam zdenerwowana.
Z: Kotku, spokojnie, ja ci pomogę- odparł zbliżając się do mnie.
T: Jestem świadkiem i muszę jakoś wyglądać, przecież nie założę pierwszej lepszej szmatki- cały czas nawijałam.
Z: Hej, spokojnie- złapał za moje ramiona i spojrzał mi głęboko w oczy. Całe zdenerwowanie odeszło jak za ruchem magicznej różdżki- Pokaż w czym chcesz iść- ręką wskazałam odpowiednie wieszaki i z wyczekiwaniem spojrzałam na mojego chłopaka- Ta będzie odpowiednia- wyciągnął rękę po jedną z dziesięciu kiecek i podał mi ją.
T: Myślisz, że spodoba się Riley?- zapytałam i przyłożyłam sukienkę do swojego ciała „przymierzając” ją na sobie.
Z: Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, kochanie- oznajmił i przyciągnął mnie do siebie, po czym złożył na moich ustach namiętny, lecz krótki pocałunek. To jest niewiarygodne, jak można się codziennie od nowa zakochiwać w tej samej osobie? My jesteśmy tego wspaniałym przykładem. Otóż jesteśmy ze sobą już 1,5 roku. Dwa miesiące po tamtej pamiętnej kolacji, kiedy wybaczyłam mu pocałunek z moją siostrą, wyprowadziłam się do Zayna. Na początku miałam małe obawy, co do wspólnego mieszkania, ale później przekonałam się, że był to fantastyczny pomysł.
T: Dobrze, w takim razie z głowy mam strój.
Z: Kochanie, chodź ze mną, obejrzymy jakiś film razem. Nie spędzisz chyba całego dnia na rozmyślaniu o jutrzejszym wydarzeniu.
T: No dobrze, niech ci będzie- uśmiechnęłam się i złapałam mojego chłopaka za rękę. Razem udaliśmy się do przestronnego salonu, w którym siedziała czwórka chłopaków. Usiadłam na kanapie koło Harrego, niestety dla Mulata zabrakło miejsca.
Z: Harry, suń dupsko, bo chciałbym usiąść koło MOJEJ dziewczyny- wyraźnie podkreślił przedostatnie słowo.
H: Spokojnie kochaniutki, ja się nią zajmę- powiedział, po czym objął mnie ramieniem. Zaśmiałam się na jego posunięcie.
Z: Dobra, to spier…
T: Ej, wyluzuj trochę- przerwałam mu. Zrezygnowany Zayn usiadł na wolnym fotelu i zaczął tępo wpatrywać się w telewizor. Zaczęło się robić ciemno. Chciałam wstać i zapalić światło, lecz Hazz zatrzymał mnie.
H: Hej, księżniczko gdzie mi uciekasz?- zapytał z podstępnym uśmieszkiem, kątem oka spoglądając na reakcję Zayna. Mój zazdrośnik po prostu kipiał ze złości na tym fotelu.
T: Idę zapalić światło- oznajmiłam jak gdyby nigdy nic i już chciałam iść, lecz tym razem zatrzymał mnie Lou.
L: O nie nie, teraz włączymy jakiś mega straszny horror, a że jest ciemno, to właśnie bardzo dobrze.
T: Dobrze wiecie, jak nienawidzę tego typu filmów- powiedziałam zmartwiona.
H: Taaak, ale spokojnie, jakbyś się bardzo bała, to masz mnie. Zawsze możesz się do mnie przytulić- puścił mi oczko.
Z: Co cię dzisiaj napadło?- w końcu nie wytrzymał i wydarł się na cały dom.
H: Stary, o co ci chodzi?
Z: Serio jesteś tak głupi, że nie wiesz o co mi chodzi, czy tylko udajesz, wiesz tak dla zasady?- zapytał z kpiną w głosie. Gdyby mógł strzelałby błyskawicami po całym salonie.
T: Kochanie spokojnie, teraz usiądę koło ciebie. I tak miałam to zrobić- próbowałam ratować sytuację.
Z: Nie odpowiedziałeś mi…- powiedział wściekły olewając mnie zupełnie. Ej, to nie było miłe.
H: Co mam ci powiedzieć, że robię sobie z ciebie jaja, żebyśmy mieli niezłą bekę? Dobrze wiesz, że to nie jest na serio, a tak się spinasz. Stary poluzuj trochę gumkę w gatkach, bo cię nieźle uciska, aż na twarzy nawet jesteś czerwony- chłopacy już nie mogli i zwijali się ze śmiechu. Ja nie miałam jakoś nastroju do żartów. Kurde, nie wiem o co mu chodzi. Przecież Harry to jego najlepszy przyjaciel i na pewno nie chciałby mu mnie odbić, choć po Harrym można się wszystkiego spodziewać… Nie! Ale na pewno nie tego!
T: Nie, ja wychodzę, nie mam ochoty tego dłużej słuchać- oznajmiłam i wkurzona opuściłam pokój dzienny. Skierowałam się na schody i wbiegłam po nich na górę. Otworzyłam drzwi od naszej sypialni i trzasnęłam
nimi od razu jak pojawiłam się w pomieszczeniu. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam. Po prostu mnie to mocno wkurzyło. Nagle Malikowi zachciało się pokazywać swoje fochy. Do cholery, bez jaj! Położyłam się na łóżku i zaczęłam wpatrywać się w biały sufit. Nie było w nim nic ciekawego, ale jakoś nie miałam ochoty na nic innego. Usłyszałam jak ktoś cicho otwiera drzwi i powoli podchodzi do łóżka, na którym nadal leżałam. Zamknęłam oczy i głęboko oddychałam. Poczułam jak materac ugina się pod ciężarem przybysza. Zapach perfum, które kupiłam Zaynowi jakiś czas temu, zawładnął moim umysłem.
Z: Kochanie…- wymruczał mi do ucha. Otworzyłam oczy, lecz nie odezwałam się- Co się dzieje?
T: To chyba ja się powinnam ciebie o to zapytać- odburknęłam. 
Z: Przepraszam, po prostu wkurza mnie jak ktoś podrywa moją dziewczynę- oznajmił od tak. 
T: Zayn, nie masz możliwości pilnowania mnie 24/7, by tylko nikt mnie nie dotknął- spojrzałam w te jego brązowe oczy.
Z: Wiem, przepraszam, nie powinienem był- powiedział.
T: Obiecaj mi, że trochę zluzujesz- delikatnie dotknęłam jego policzka.
Z: Obiecuję myszko- zbliżył się do mnie i musnął z uczuciem moje usta- Dobra, to co robimy?- przerwał nasze czułości.
T: Jestem trochę zmęczona, a jutro ważny dzień. Chciałabym wypocząć- oznajmiłam i podniosłam się z łóżka.
Z: Dobrze, późno już- również wstał i ostatni raz mnie pocałował, po czym wzięłam piżamę i udałam się do naszej łazienki. Nie chciało mi brać długiej kąpieli, więc wskoczyłam szybko pod prysznic. Później przebrałam się i wróciłam do sypialni. Weszłam pod cieplutką pościel i lada chwila Morfeusz zabrał mnie w swoje objęcia.
~*~
Obudziły mnie pocałunki składane praktycznie na całym moim ciele. Mruknęłam z niezadowolenia i obróciłam się na drugi bok, lecz pocałunki nie ustawały.
Z: Kotkuuuu…- wyszeptał mi do ucha. Z moich ust ponownie wydobył się odgłos niezadowolenia- [T.I] wstawaj. Jest już 11- momentalnie otworzyłam oczy.
T: Co?- krzyknęłam.
Z: Próbowałem cię wcześniej budzić, ale za nic się nie dawało.
T: Boże, muszę się szykować. Za 2 godziny ślub.
Z: Spokojnie, bo nerwy nic tu nie pomogą- próbował mnie uspokoić, lecz mało to dawało. Nie zwracając na niego większej uwagi pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i zęby. Później zrobiłam makijaż i wysuszyłam włosy. Postanowiłam zrobić loki. Następnie opuściłam łazienkę i poszłam po sukienkę. Szybko się w nią ubrałam i spojrzałam na zegarek. 12.15. Normalnie byłam w szoku. Jeszcze nigdy nie udało mi się wyrobić w tak krótkim czasie i otrzymać taki efekt
Z: Wow, kochanie pięknie wyglądasz- odwróciłam się w jego stronę i zaniemówiłam.
T: Dziękuję, ty również- zniewalająco się uśmiechnęłam- Dobrze, zbierajmy się już, bo nie mam zamiaru się spóźnić- chłopak złapał mnie za rękę i razem poszliśmy do samochodu. Pod kościołem byliśmy 20 minut wcześniej. Opuściliśmy auto i poszliśmy w stronę budynku, przy którym stały grupki rodzin. Podeszłam do mojej i zaczęłam się z nimi witać i przedstawiać Zayna. Wszyscy przyjęli mojego chłopaka bardzo ciepło, a jak kuzynki go rozpoznały nie dawały nam spokoju, nawet w kościele podczas gdy ja siedziałam koło pary młodej, one usiadły przy Zaynie rozanielone. Mulat nie zwracał na nie większej uwagi. Co się odwróciłam to chłopak patrzył na mnie.
Po zakończeniu uroczystości wszyscy opuściliśmy budynek. Ci co nie jechali na wesele składali życzenia tutaj. Zostało nam jeszcze grupowe zdjęcie i zaczęliśmy się zbierać do samochodów, po czym udaliśmy się na salę.
Wesele jak to wesele. Tańce, picie, jedzenie. Znowu tańce i tak w kółko. Nie opuściłam z Zaynem ani jednego tańca. Niestety było za idealnie, bo w momencie, gdy zespół muzyczny prosił na parkiet mój chłopak gdzieś zniknął. Zaczęłam się rozglądać, lecz co mogłam zobaczyć wśród ponad stu osób? Usiadłam
zrezygnowana na krześle i patrzyłam na poruszające się w rytm muzyki pary. W pewnym momencie dźwięki wydobywające się z głośników ucichły, a głos przejął wokalista.
W: Proszę państwa! Ten oto młody człowiek chciałby powiedzieć parę ważnych słów- oczy wszystkich zgromadzonych patrzyły w tamtą stronę. Ja nie byłam dłużna.
Z: Witam wszystkich!- to był Zayn- Chciałbym jeszcze raz życzyć wszystkiego najlepszego młodej parze, ale nie tylko po to tu jestem. [T.I]…- popatrzył w moją stronę. Każdy zaczął rozglądać się po sali w poszukiwaniu mojej osoby- Kochanie, mogłabyś tu do mnie przyjść?- zapytał patrząc mi się prosto w oczy. Od razu wstałam i zaczęłam się do niego kierować. Z każdym moim krokiem na jego twarzy pojawiał się coraz to szerszy uśmiech. Wszyscy patrzeli na mnie zadowoleni czekając na dalszy rozwój akcji. Nie wiedziałam o co może chodzić Zaynowi, ale nie miałam zbyt dużo czasu na rozmyślanie, bo właśnie zatrzymałam się przed nim.
Z: [T.I], kochanie…- powiedział do mikrofonu grzebiąc w kieszeni marynarki.
T: Zayn, co ty kombinujesz?- zapytałam tak, by tylko on mógł mnie usłyszeć.
Z: Spokojnie, kotku-szepnął do mnie- [T.I], czy uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na całym świecie, tym samym zostając panią Malik?- klęknął w jednej ręce trzymając otwarte czerwone pudełeczko z przepięknym pierścionkiem, a w drugiej mikrofon. Wmurowało mnie. Nie spodziewałam się tego. Cała sala zamarła czekając na moją odpowiedź.
R: Zgódź się- krzyknęła Riley. Wtedy właśnie ocknęłam się z tak jakby transu.
T: Zayn…- nie wiedziałam co powiedzieć- Tak…- odparłam w końcu nadal będąc w szoku- Oczywiście, że tak- odpowiedziałam już bardziej ożywiona. Na jego twarzy wymalował się najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek mogłam widzieć. Chłopak szybko się podniósł i wcześniej oddając mikrofon w ręce zadowolonego mężczyzny, wyciągnął pierścionek z pudełeczka i włożył mi go na palec. Potem nastąpiło to, na co każdy czekał. Mulat położył swoje ręce na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie, tak że nie było między nami ani milimetra odstępu i z zapałem wpił się moje usta. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Wszyscy zaczęli wiwatować, bić brawo. Nie zwracaliśmy na nich uwagi, liczyliśmy się tylko my. Ja i on. On i ja. Na „scenę” wbiegła Riley z mężem i moi rodzice. Zaczęli nas przytulać, całować. Nie spodziewałam się, że rodzice tak miło przyjmą Zayna do swojej rodziny.
Z: Chciałem to wcześniej zrobić, ale stwierdziłem, że to właśnie dzisiaj będzie odpowiedni moment.
T: Boże, Zayn, nie masz pojęcia jak jestem szczęśliwa- rzuciłam mu się na szyję.
Z: Oj, kochanie, tu się z tobą nie zgodzę, bo bardzo dobrze o tym wiem. Czuję się tak samo jak ty- mruknął mi do ucha.
T: Ciekawe jak zareagują na to chłopcy…- bardzo zastanawiało mnie jak oni to przyjmą.
Z: Chłopcy?- zapytał, a w tej samej chwili do sali wpadła czwórka bardzo dobrze znanych mi chłopaków. Skakali, cieszyli się, śpiewali. Podbiegli do nas i zaczęli nam gratulować.
T: Wy wiedzieliście?- Zayn to wszystko planował za moimi plecami.
H: No a jak! Bardzo cieszymy się z waszego szczęścia- uśmiechnął się, a ja szybko się do niego przytuliłam. Do nas dołączyła reszta chłopaków i zrobiliśmy grupowego „misiaka”.
To był najlepszy dzień mojego życia! Chłopcy zostali już do końca i bawili się razem z nami. Ten dzień pozostanie w pamięci nasz wszystkich na długo. W końcu nie codziennie zdarza się, że chłopak oświadcza się dziewczynie na weselu jej siostry.
________________________________________
No hej, i tak oto przybywam z trzecią już częścią Zayna. Słuchajcie, mam pomysł na jeszcze jedną (ostatnią już) część do tego imagina. Tylko mam kilka pomysłów co do tego, więc jeżeli chcecie, to napiszcie mi w komentarzach, czy ma to być niedługo po ich ślubie, czy kiedy są już staruszkami? Właśnie nie wiem, którą z tych opcji wybrać. Może mi pomożecie? Oczywiście, jeżeli chcecie 4 część :)
Ps. Mam dzisiaj urodziny i bardzo chciałabym, by każdy kto to przeczyta zostawił po sobie ślad w postaci komentarza, może to być nawet kropka, ale żebym wiedziała ile was jest PROSZĘ :D
Agan :*

środa, 25 grudnia 2013

Liam @,@ część druga

A więc znalazłam czas na napisanie drugiej części Liama :) mam nadzieję, że się spodoba : D Odeszłam z bloga, ale tak jak obiecałam dodaję ostatniego imagina. Wiem, że miał się pojawić w 100% w tamtym tygodniu, bądź nawet jeszcze wcześniej, ale nie dokończyłam go. Nie ukrywam, trochę mi się nie chciało:D Bardzo jesteście źli ??
Część 1
Muzyka  : D

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na kolejny dzień, wszystko było po staremu, jedyne co się zmieniło to zamiast iść obok siebie trzymaliście się za ręce.
- O widzę, że już pogodzeni - uśmiechnęła się pani od chemii

- Tak i to nawet jeszcze bardziej- przytuliłaś Liama
- Dobrze, że pani nas wybrała do konkursu. Dzięki pani znów ze sobą rozmawiamy- rzekł twój ukochany
- Lubie widzieć was uśmiechniętych, mam nadzieję, że teraz weźmiecie się za przygotowania i wygracie- zadzwonił dzwonek na lekcję
- My będziemy już szli, do widzenia
- Przyjdźcie dziś do mnie po lekcjach
- Dobrze- odrzekliście chórkiem
- Muszę iść, moja klasa wchodzi do klasy- odrzekłaś
- Oczywiście. Po tej lekcji mam sprawdzian, więc będę musiał sobie powtórzyć, pewnie się nie zobaczymy- przytulił cię i pocałował w policzek- a teraz leć, bo będziesz miała spóźnienie
-Na razie- pomachałaś i podbiegłaś w stronę nauczyciela przedmiotu
Dwie ostatnie lekcje minęły ci dosyć szybko, właśnie stałaś przed salą, a zaraz miał się pojawić Liam. Ujrzałaś tę jego piękną czuprynę, ale to co jeszcze tam zobaczyłaś przeraziło cię. Za Paynem szła twoja matka, od razu zniknął  uśmiech z twojej twarzy, nie wiedziałaś jak się zachować. Liaś zatrzymał się obok ciebie, ale ty się nie odezwałaś
- [T.I] ! dlaczego zadajesz się z nim!- wskazała na Liama krzycząc
-Ja... ja..- brakowało ci słów
- Przyszedłem zapytać się tylko o coś nauczycielki, już nawet nie mogę stanąć obok [T.I]!- krzyknął
- Nie tym tonem dziecko!- wybuchła twoja mama
- Mamo przestań!- odezwałaś się- A w ogóle co ty tutaj robisz !
- Nie rozkazuj mi ! Przyjechałam po ciebie, dziś nie pójdziesz na zajęcia
- Co!?! ale dlaczego?
- Masz  ważniejsze sprawy niż jakaś chemia- powiedziała
- Nic z tego ! Nigdzie  nie idę, niedługo już konkurs, muszę się przygotować!- drzwi od klasy się otworzyły
-Miło mi was widzieć [T.I], Liam- zwróciła się do was
- Przepraszam jestem mamą [T.I] dzisiaj muszę ją wcześniej zabrać ze szkoły, chyba nie będzie problemu?- zapytała
- Niestety, ale nie może pani tego zrobić, zostało mało czasu, a my musimy jeszcze przerobić mnóstwo materiałów
- Chyba, pasuje pani inny dzień? W końcu [T.I] nie ma do późna lekcji, więc uda się jakoś zmieścić w jej plan i pani tą godzinę czy dwie na to kółko?
- Ale [T.I] nie jest sama. Nie mogę tak tego przekładać
-Słucham!!- wściekła się twoja mama- Jak to nie jest sama?
- Jestem sama !- krzyknęłaś- ale pani ma również innych uczniów, dla których musi poświęcić też trochę czasu- popatrzałaś błagalnym wzrokiem na nauczycielkę
- Tak to prawda- potwierdziła twoje kłamstwo
- [T.I] Po szkolę szybko do domu! zrozumiano ?- Surowo się zapytała
-Tak jest- odrzekłaś, a ona poszła w stronę wyjścia
Weszliście do sali.
- Dziękuje pani bardzo, nie wiem jak pani dziękować- przytuliłaś ją
- Nie ma sprawy, ale czy możecie mi wyjaśnić o co chodzi ?
- Moja mama zabrania mi się odzywać do Liama, dlatego tak dziwnie się ostatnio zachowywaliśmy- spuściłaś wzrok
- Dlatego musimy się ukrywać, wczoraj dopiero zrozumieliśmy jak bardzo nam siebie brakuje i jak mocno się kochamy
-Ochhh... wiem, że nie powinnam tak robić... Zadam wam zadania, które macie zrobić na jutro i mi przynieść do sprawdzenia- rozdała wam arkusze- a teraz możecie się nacieszyć sobą przez te dwie godziny
- Nie wiem jak pani dziękować- przytuliłaś ją,a łzy szczęścia poleciały z twoich oczu
-Już jutro z samego rana dostanie pani zrobione zadania, dziękujemy- odezwał się Liam
- Do widzenia-krzyknęliście chórem
-Liam przepraszam, bałam się jej reakcji. Obiecuję ci, że powiem jej jak będzie to w miarę możliwe
- Nie mów jej, przynajmniej na razie. Tak będzie lepiej
- Kocham cię- złapałaś chłopaka za rękę
- Ja ciebie też, a teraz chodź, idziemy na spacer- pocałował twoje czoło
Spacerowaliście po parku, tak bardzo cieszyliście się z każdej wolnej chwili spędzonej razem, ale niestety musiał kiedyś nadejść koniec dobrego.
- Chyba powinniśmy już wracać, twoja mama nie będzie zadowolona, gdy się spóźnisz- Powiedział Liaś
- Masz rację wracajmy - uśmiech, który witał na twojej twarzy momentalnie zszedł.
- Nie przejmuj się, jutro się zobaczymy. Mogę po ciebie przyjść, spotkamy się przy tym małym sklepiku obok twojego domu.Dobrze?
-Dobrze- uśmiechnęłaś się
- Na razie skarbie- chłopak wpił się w twoje usta
-Kocham cię papa- przytuliliście się i poszłaś w stronę domu
 Zdjęłaś buty i poszłaś do  swojego pokoju, tak bardzo chciałaś spędzić każdą chwilę z Liamem.
- Skarbie! Muszę ci coś powiedzieć- mama odezwała się
-Tak?- zapytałaś
- Razem z tatą musimy wyjechać na tydzień czasu, więc zostaniesz sama
 - Dobrze, a kiedy wyjeżdżacie ?- zapytałaś obojętnie
- No właśnie, za godzinę.
-Tak szybko !
-Tak, dlatego muszę się iść dokończyć pakować-nie czekając na odpowiedź, wyszła.
To świetna wiadomość, że wyjadą, będę mogła zaprosić Liama-pomyślałaś
-Skarbie my jedziemy, bo musimy jechać jeszcze do sklepu, trzymaj się i bądź grzeczna
- Dobrze, pa
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Hej Liam - odrazu zadzwoniłaś do swojego ukochanego
-Kotek ? czemu dzwonisz ? a jak twoja matka usłyszy ?- zdziwił się
- Nie [T.I]- zaśmiałaś się- Przyjdziesz do mnie? Moi rodzice wyjechali na tydzień czasu!
- Oczywiście zaraz będę. Super, przynajmniej będziesz miała spokój
-Czekam. Tylko się pospiesz.-po tych słowach się rozłączyłaś
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie musiałaś długo czekać, bo wkrótce zadzwonił dzwonek do drzwi.
 -Hej-powiedział, a ty przytuliłaś chłopaka
- Mamy cały tydzień dla siebie
_______________________________________________
Hejjj... TO JA NIALLOWA :) tak jak mówiłam dodaję ostatniego imagina. Mam nadzieję, że się podoba i tak wiem pewnie jesteście źli, bo miał się pojawić dawno dawno temu. Wybaczcie, tak jak już mówiłam ostatnim razem, nie mam na nic czasu.  Żegnajcie :( nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek wrócę. Postaram się.PAPAPA :*/N

wtorek, 24 grudnia 2013

Imagin Loui :D



Zima. Przez jednych upragniona, przez innych znienawidzona pora roku. Ja zaliczam się do tych pierwszych. Uwielbiam patrzeć na spadające płatki śniegu, które pozostając na ziemi tworzą piękną, puszystą kołderkę. Siedzę wtedy na parapecie w moim pokoju. W ręku trzymam kubek z gorącą herbatą. Ubrana w gruby sweter przyglądam się ludziom pędzącym do domów. W końcu dzisiaj Wigilia. 24 grudnia zaliczał się u mnie do najlepszych dni w roku. Po domu krzątało się mnóstwo ludzi. Cała rodzina postanowiła do nas przyjechać. Bardzo się z tego powodu cieszyłam. Spojrzałam po raz kolejny na wyświetlacz mojego telefonu, który zaświecił się. Cztery nowe wiadomości. Weszłam w odpowiednią ikonę i zaczęłam czytać. Same życzenia, lecz nic nie było od NIEGO. Zawsze pisał pierwszy. Od razu posmutniałam. Ponownie spojrzałam na obraz za oknem i ujrzałam tam tajemniczą postać. Było ciemno, więc nie mogłam zobaczyć twarzy. Coś w mojej głowie mówiło „Idź tam i sprawdź kto to”. Tak też zrobiłam. Kubek odłożyłam na biurko i zeszłam na dół. Zaczęłam ubierać buty.
M: Gdzie idziesz?- mama wyjrzała z kuchni.
T: Idę się przejść. Niedługo wrócę- oznajmiłam porywając tyko kurtkę z wieszaka i zamknęłam za sobą drzwi. Momentalnie zrobiło mi się zimno, więc włożyłam na siebie płaszcz. Skierowałam się w miejsce, gdzie wcześniej kogoś widziałam. Uważałam, by nie poślizgnąć się na lodzie, gdy nagle dostałam czymś w tył głowy. Jak się później okazało była to śnieżka. Odwróciłam się, lecz nikogo nie zobaczyłam. Usłyszałam tylko cichy chichot wydobywający się zza drzewa. Schyliłam się po śnieg, z którego uformowałam zgrabną kulkę i powoli zaczęłam iść w tamtą stronę. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przypomniało mi się jak jeszcze nie tak dawno goniłam się z Lou po parku, by tylko chłopak dostał śnieżką. Te wspaniałe rozmyślenia przerwała mi kulka, która uderzyła prosto w mój brzuch. Spojrzałam w stronę drzewa, a zza niego wyłoniła się roześmiana postać. Zmrużyłam oczy, by dokładniej przyjrzeć się twarzy chłopaka.
T: Loui?- zapytałam zszokowana.
L: Taak…- odpowiedział śpiewnie. W jednej chwili znalazłam się w jego ramionach. Chłopak mocno mnie do siebie przyciągnął.
T: Co ty tu robisz?- powiedziałam z twarzą przyciśniętą do jego torsu.
L: Musiałem do ciebie przyjechać- oznajmił i delikatnie mnie od siebie odsunął, po czym spojrzał w moje oczy. Nagle jego usta znalazły się na moich. Tak mi tego brakowało.
T: Tęskniłam za tobą- powiedziałam, gdy odkleiliśmy się od siebie.
L: Ja bardziej, kotku- mruknął słodko. Wtedy przypomniało mi się, że w dłoni trzymam mocno ubitą śnieżkę. W mojej głowie zrodził się szyderczy plan. Musiałam mu oddać za rzucanie we mnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i delikatnie odsunęłam szalik, po czym włożyłam mu lodowatą kulkę pod kurtkę. Ten szybko się ode mnie odsunął. Zaczął  skakać i krzyczeć, że to jest zimne. Ja tylko stałam i śmiałam się z niego. Po jakimś czasie postanowiłam jednak mu pomóc. Odpięłam jego kurtkę, a ten zaczął się zginać, aż w końcu śnieg wyleciał.
L: Nie żyjesz za to, kotku- spojrzał na mnie podstępnie, lecz ja nie czekając dłużej zaczęłam uciekać. Niestety byłam za wolna i brunet mnie złapał.
T: Błagam cię, Louis, ja nie chciałam ci tego wrzucić, to samo wyleciało z mojej ręki- sama nie wierzyłam w to co właśnie mu powiedziałam, ale może to kłamstwo mnie uratuje…
L: Kochanie, jakoś w to wątpię…- mruknął patrząc mi się prosto w oczy.
T: No chyba mi to wybaczysz?- odparłam zarzucając ręce na jego szyję.
L: Hm… pomyślmy..- w tym momencie musnęłam z uczuciem jego usta. Chłopak chciał przedłużyć pocałunek, ale ja to przerwałam- Co jest?- spojrzał na mnie lekko zawiedziony.
T: O której jedziesz do Doncaster?- zapytałam smutno.
L: Kotku, dzisiaj zostaję z tobą, a jutro, oczywiście jeśli chcesz pojedziesz ze mną do domu- zniewalająco się uśmiechnął i pewnie gdyby mnie nie trzymał upadłabym na ziemię.
T: To cudowne- rzuciłam mu się w ramiona. Muszę przyznać, że było mi trochę zimno, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać.
L: Nie jest ci zimno- zapytał, jakby czytał mi w myślach. Pokiwałam tylko głową i spuściłam wzrok zawstydzona- Chodź tu do mnie- opatulił mnie swoimi ramionami i zaczęliśmy kierować się w stronę  najbardziej oświetlonemu przeróżnymi lampkami domowi. Uśmiechnęłam się na ten widok. Gdy doszliśmy pod same drzwi wyswobodziłam się z uścisku mojego chłopaka i złapałam za klamkę, nacisnęłam ją i pchnęłam drewnianą powłokę. Weszliśmy do środka, gdzie powitało nas wspaniałe ciepełko.
M: [T.I]? To ty?- zawołała, tym razem z salonu.
T: Tak mamuś, mamy gościa!- odkrzyknęłam, choć nie musiałam, bo moja rodzicielka stała już w przedpokoju.
M: Louis!- powiedziała z entuzjazmem- Jak dawno cię tutaj nie było…
L: Wczoraj wróciliśmy z trasy i musiałem przyjechać do [T.I]- w tym samym momencie spojrzeliśmy na siebie i posłaliśmy sobie szerokie uśmiechy.
M: Zostajesz u nas na Wigilię?- zapytała.
L: Jeżeli to nie byłby problem. Zabiorę za to jutro pani córkę do mnie do domu.
M: Słoneczko, to żaden problem. Nie widzieliście się tak dawno…- uśmiechnęła się i poszła z powrotem do kuchni.
T: Idź do salonu, ja idę się jakoś ładniej ubrać- oznajmiłam i musnęłam jego policzek.
L: Mogę iść z tobą? Pomogę ci wybrać jakąś kieckę- zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i uśmiechnął się.
T: A co, boisz się mojej rodziny? Oni ci nic nie zrobią, spokojnie- zaśmiałam się.
L: Co do twojej siostry nie jestem pewnie- obydwoje wybuchliśmy śmiechem i poszliśmy na górę. Weszłam do mojego pokoju. Za mną szedł Louis, który gdy tyko ujrzał łóżko rzucił się na nie. Zaśmiałam się i podeszłam do szafy, by wybrać odpowiedni strój na wigilijną kolację.
~15 MINUT PÓŹNIEJ~
T: To, czy to- na wieszakach trzymałam dwa zestawy. Lou spojrzał swoim eksperckim wzrokiem i uważnie przyglądał się obydwóm.
L: Hm… Ten- wskazał palcem.
T: Okej, to poczekaj tu na mnie jeszcze chwilę, idę się przebrać.
L: Mogę ci pomóc, myszko- od razu się ożywił.
T: Kochanie, ty mi już wystarczająco pomogłeś- odpowiedziałam i puściłam mu oczko. Pokierowałam się w kierunku drzwi i takim sposobem znalazłam się w łazience. Najpierw postanowiłam zrobić makijaż, a potem zajęłam się fryzurą. Jako ostatnie zostało mi przebranie się. Gotowa wyszłam z pomieszczenia. Gdy Lou mnie zobaczył zaniemówił. Stał jak wryty i mrugał tylko oczami.
L: Kotku, wyglądasz wspaniale- podszedł do mnie i już chciał pocałować, lecz ja go delikatnie odepchnęłam.
T: Nie widzisz, że mam makijaż? Nie ma tak dobrze kolego- zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu- Idziesz?- zapytałam, lecz nie uzyskałam odpowiedzi. Brunet stał w tym samym miejscu. W ogóle się nie ruszał- Lou? Wszystko w porządku?
L: Nie!- odezwał się w końcu- Nie chciałaś mnie pocałować- powiedział jak dziecko, któremu zabrano zabawkę. Popatrzyłam w jego piękne oczy.
T: Gdyby nie to- wskazałam na swoje usta, na których widniała czerwona szminka- Już dawno bym to zrobiła, ale nie chcę cię pomazać.
L: Tym razem ci wybaczę, ale jak taka sytuacja będzie miała jeszcze miejsce, to się do ciebie nie będę odzywał- w tym momencie mnie rozwalił. Zaczęłam się śmiać jak głupia. On patrzył na mnie przez chwilę jak na idiotkę, ale później do mnie dołączył.
S: Sorry, że wam przeszkadzam, ale moglibyście już zejść? Wszyscy na was czekamy- oznajmiła moja siostra.
T: Okej, już schodzimy- powiedziałam i zaczęłam głęboko oddychać, by się uspokoić. Gdy już obydwoje się ogarnęliśmy zeszliśmy do salonu, gdzie siedziała już cała rodzina. Dołączyliśmy do nich.
D: A więc zaczynajmy- powiedział dziadek i zaczął rozdawać opłatek. W pomieszczeniu zrobiło się głośno. Każdy z każdym składał sobie życzenia. Louisa postanowiłam zostawić sobie na końcu.
L: Zostałaś mi tylko ty- powiedział szeroko się uśmiechając- Nie wiem czego mam ci życzyć, bo fantastycznego, przystojnego, zabawnego chłopaka już masz.Wspaniałą rodzinę i przyjaciół także, na brak pieniędzy nie narzekasz, z nauką też ci jakoś idzie, więc w tym problem.
T: Może życz mi tego, by takie chwile jak ta nigdy nie mijały, bym była szczęśliwa do końca życia z tobą u boku? – zaproponowałam.
L: Wyjęłaś mi to z ust, kochanie- powiedział, na co oboje się zaśmialiśmy- Twoja kolej- pokiwał zabawnie głową w moją stronę.
T: Pff… Praktycznie to ja sobie składałam życzenia.
L: Nie prawda, kotku, to byłem ja, ty mi tylko pomogłaś- musnął mój policzek.
T: No dobrze, w takim razie życzę ci, abyś został już na zawsze taki jaki jesteś. Błagam nie zmieniaj się. Jeśli chodzi o twoją karierę, to życzę ci, a raczej wam aby przybyło wam fanów. Nagrajcie jeszcze więcej tak wspaniałych piosenek. Wyjeżdżajcie w trasy, ale na krócej, bo ja tu usycham z tęsknoty, gdy ciebie nie ma- w moich oczach zakręciła się łza- Na koniec chcę ci  tylko powiedzieć, że cię kocham. A i jeszcze wszystkiego najlepszego z okazji urodzin kochanie- zakończyłam swój monolog.
L: Wow, to było piękne, dziękuję- odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie, po czym utonęliśmy w namiętnym pocałunku.
S: Prezenty!- krzyknęła moja siostra, tym samym przerywając nam tę magiczną chwilę. Dziewczynka zaczęła skakać i się cieszyć, w końcu podbiegła do choinki i zaczęła rozdawać wszystkim ich prezenty.
Tylu wspaniałych prezentów się nie spodziewałam- [T.I]- podała mi kolejną paczuszkę. Popatrzyłam na Lou, ten tylko wzruszył ramionami.
L: Otwórz-tak też zrobiłam. Moim oczom ukazał się śliczny naszyjnik z kłódką.
T: A gdzie kluczyk?- posłałam te pytanie w stronę mojego chłopaka.
L: Tu- wskazał na naszyjnik na swojej szyi. Był na nim zawieszony kluczyk, który idealnie pasował do zamka w mojej kłódce.
T: O Boże, kochanie, dziękuję- przytuliłam go.
L: Nie masz za co.
S: Aaa… - krzyknęła moja siostra.
M: Dziecko, co się stało?- zapytała wystraszona mama.
S: Zobacz co dostałam: film This Is Us, płytę Midnight Memories i kalendarz na nowy rok z One Directioooooonnnnnn. O i jeszcze książkę. Boże Louis dziękuję ci- rzuciła się mojemu chłopakowi na szyję.
L: Nie ma za co, mała- odwzajemnił uścisk- patrzyłam na ten obraz z szerokim uśmiechem. W przyszłości Loui będzie wspaniałym ojcem. Kto wie, może naszych dzieci?
Resztę tego wigilijnego wieczoru spędziliśmy na długich rozmowach z rodziną, na wspominaniu dawnych czasów, bardzo się śmialiśmy. Było tak jak zawsze chciałam by było, radośnie, szczęśliwie, a przede wszystkim rodzinnie.
______________________________________________
Tak jak obiecywałam jest imagin. Wcześniej miałam na myśli zupełnie inny, ale potem postanowiłam napisać coś związanego z dzisiejszym dniem, czyli Wigilią i urodzinami Louisa :)  Mam nadzieję, że wam się podoba ;)

Taak, Happy Birthday Lou :**
A wam, naszym kochanym czytelnikom życzę (choć zawsze nie wiem co życzyć XD)
spokojnych, szczęśliwych i wesołych Świąt spędzonych w rodzinnym gronie. Mnóstwo prezentów pod choinką, spełnienia najskrytszych marzeń i w ogóle wszystkiego co najlepsze.
♥♥♥ Kocham was Agan ♥♥♥

Ps. Co do imagina o Zaynie, to jak tylko napiszę trzecią część, to od razu dodam, ale nie wiem ile potrwa pisanie. Mam jeszcze napisanego imagina o Lou, więc wcześniej wrzucę o nim :D 

niedziela, 22 grudnia 2013

Druga część imagina z Zaynem :P

R: Zayn?- zapytała zaskoczona.
Z: Riley!- na jej widok chłopak szeroko się uśmiechnął i podbiegł do niej, po czym wpadli sobie w ramiona. O CO TU CHODZI?
R: Boże, jak ja cię dawno nie widziałam! Co słychać u Doniyi?- zapytała.
Z: Chyba w porządku, dawno do niej nie dzwoniłem- odrobinę posmutniał- A u ciebie, co słychać? Nieźle wyglądasz!- serio? Ja nadal tu stoję!
R: Zayn, błagam cię przestań!- dała mu kuksańca w ramię- Ale muszę przyznać, że ty też wyglądasz niczego sobie. Trochę się zmieniłeś od czasu, kiedy ostatni raz cię widziałam.
Z: No wiesz…- powiedział seksownie przeczesując swoje włosy. Miałam dosyć tego stania i słuchania, jak oni mówili do siebie takie rzeczy. Mimo że jestem z Zaynem jakieś 3 godziny, to już jestem o niego zazdrosna. Nie obchodzi mnie to, że Riley jest starsza od niego o 5 lat. Podobno wiek to tylko liczba…
T: Skąd wy się znacie?- podeszłam do mojego CHŁOPAKA i objęłam go, na co ten mocno mnie do siebie przycisnął.
R: Przyjaźnię się z jego starszą siostrą. W sumie dawno jej nie widziałam. Zdecydowanie musimy się spotkać.
Z: Potwierdzam, jeżeli to nie będzie kłopot to się do was przyłączę- jego uśmiech był powalający, tylko szkoda, że nie był do mnie.
R: Oczywiście, że nie będzie to żaden problem- ta również posłała mu uśmiech. Nie no mam tego dosyć.
T: Gdzie są rodzice?- posłałam pytanie do mojej siostry.
R: Pojechali już do firmy i powiedzieli, że chyba nie wrócą na noc.
T: Jak zwykle…- mruknęłam, ale nikt tego nie usłyszał, bo moi towarzysze już prowadzili ze sobą fantastyczną rozmowę. Dlaczego miałabym im przeszkadzać? Czujecie ten sarkazm.
Postanowiłam pójść do swojego pokoju. Zabrałam walizkę, która nadal stała w przedpokoju. Zatargałam ją do sypialni i jakimś cudem udało mi się rzucić ją na łóżko. Otworzyłam ją i zaczęłam wyciągać poszczególne rzeczy i wkładać je do szafy. Zajęło mi to półtorej godziny. Było trochę niewygodnie w tej sukience, więc postanowiłam się przebrać. Była godzina 21.00, a mnie zachciało się iść na spacer. Nie zwracając na nikogo uwagi schowałam telefon do kieszeni i wyszłam z domu. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Nie wiem dlaczego, ale byłam jakoś dziwnie zdenerwowana. W pewnym momencie przez myśli przebiegł mi Zayn i Riley. Co oni takiego mogą robić? Jak wychodziłam nie słyszałam żadnych odgłosów rozmowy, był tylko włączony telewizor, ale wątpię, że PO TAK DŁUUUGIM CZASIE, tak spokojnie oglądaliby sobie jakiś film. Powoli zaczęłam wracać. Gdy byłam już prawie pod domem zaczęłam biec. Wpadłam do domu i nawet nie zamykając drzwi wleciałam do salonu. To co tam zobaczyłam wbiło mi kołek w serce. Moja wspaniała siostra całowała się z Zaynem. Widziałam po nim, że był szczęśliwy. Nie chciałam im przerywać tej magicznej chwili i ponownie wybiegłam z domu głośno trzaskając za sobą drzwiami. W moich oczach pojawiły się łzy, które chwilę potem spływały po moich policzkach niczym rwąca rzeka. Mam gdzieś to, że praktycznie nie znam Zayna. Pierwszy raz poczułam coś takiego jak miłość. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Taka miłość nie zdarza się często… Dlaczego ja muszę mieć takie popieprzone i skomplikowane życie? Przez głowę przechodziły mi przeróżne myśli. Jedną z nich było samobójstwo. Nikt by po mnie nie płakał, bo niby po co? Zawsze sprawiałam problemy rodzicom. Nie słuchałam się ich, pyskowałam. Kto by chciał takiej córki? Nie zaważając na nic zaczęłam biec w stronę parku. W pewnym momencie poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Zatrzymałam się. Nie chciałam się odwracać, lecz ta osoba odwróciła mnie w swoją stronę. Stałam teraz twarzą w twarz z Zaynem. Na jego widok jeszcze bardziej chciało mi się płakać. Nie wyobrażał sobie jak bardzo mnie zranił. Nienawidzę go za to.
Z: [T.I]…- nie mogłam go w ogóle słuchać. Najmocniej jak tylko potrafiłam wymierzyłam mu siarczysty policzek. Ręka niemiłosiernie piekła, ale miałam to gdzieś. Chciałam, żeby on cierpiał tak jak ja w tej chwili. Czułam się jak jakiś głupi samochodzik, którym pobawił się chwilę, a potem rzucił z całej siły w kąt i już po niego nigdy nie sięgał. Tak wiem chujowe porównanie, ale co ja mogę na to poradzić, że właśnie takie uczucie rozpierało mnie od środka. Chłopak złapał się za obolałe miejsce i spojrzał na mnie z bólem w oczach. Gdyby wzrokiem można byłoby zabijać Zayn leżałby przede mną martwy. Czułam do niego
obrzydzenie, a zarazem kochałam go… Jak jakaś debilka….
T: Wynoś się z mojego gównianego życia i nie waż się wracać, bo skopię ci tyłek!- wykrzyczałam mu w twarz.
Z: To… to co widziałaś- mówił skruszony- To nie było tak jak myślisz…
T: Nie było tak jak myślę? Lizałeś się z MOJĄ SIOSTRĄ! W dupie mam to, że już wcześniej się znaliście. Skąd ja do cholery mogłam o tym wiedzieć, ale gdybym wiedziała, nigdy bym cię nie zaprosiła do domu.
Z: Ale to ona mnie całowała… Błagam cię [T.I] zależy mi na tobie. Jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem- tłumaczył się, ale dla mnie to już było bez znaczenia.
T: Jakoś nie wyglądałeś na osobę, która chce przerwać pocałunek. Gdyby ci naprawdę ci na mnie zależało nie zrobiłbyś tego. Pewnie jakbym nie wiedziała, że jesteś moim chłopakiem, to uznałabym was za parę. Chcę ci podziękować, za ten wspaniały czterogodzinny związek. To było najlepsze co mnie w życiu spotkało.
Z: Nie, [T.I], błagam, nie kończ tego…- w jego oczach zakręciły się łzy.
T: Nie potrafię być z człowiekiem, który tak mnie zranił…- oznajmiłam tylko i zaczęłam się od niego oddalać. Chłopak się już nie odezwał. Nie odwracałam się, by nie dać mu tej satysfakcji. Szłam przed siebie tępo wpatrując się w chodnik. Włóczyłam się bezcelowo po mieście do 4 nad ranem. W końcu postanowiłam wrócić do domu, w którym była ona. Moja wspaniała, najukochańsza siostrzyczka, która ucałowała się z MOIM chłopakiem. Otworzyłam drzwi i weszłam do ciemnego przedpokoju. Zdjęłam swoje trampki i właśnie w tym momencie pomieszczenie rozświetliła lampka stojąca na jednej komodzie. Odwróciłam się w tamtą stronę. Moim oczom ukazała się Riley.
R: W końcu wróciłaś- powiedziała zmartwionym głosem i podeszła do mnie chcąc mnie przytulić, lecz ja ją odrzuciłam. Czułam do niej odrazę. Riley spojrzała na mnie zdezorientowanym wzrokiem i chyba czekała na jakieś słowo wyjaśnienia.
T: Jak mogłaś?- spytałam cicho. Nie wiem czemu, ale nie mogłam wydusić z siebie słów. W moich oczach znowu pojawiły się łzy. Zaczęłam szybko mrugać, by słona ciecz nie ujrzała świata nocnego mogłabym powiedzieć.
R: Ale o co chodzi?- ona tak na serio, czy tylko udaje idiotkę? Przewróciłam oczami i głośno przełknęłam ślinę.
T: Ty się jeszcze do cholery pytasz o co chodzi? Mam ci powiedzieć? Całowałaś się z Zaynem! Moim chłopakiem! Czy to jest normalne?- cały czas krzyczałam. Nie potrafiłam inaczej.
R: [T.I], przepraszam, ja…- zacięła się, lecz jak na nią spojrzałam zabójczym spojrzeniem, ta od razu zaczęła mówić- Ja naprawdę tego nie chciałam, to był taki impuls…
T: Impuls???- przerwałam jej, nie mogłam dłużej wysłuchiwać jej bzdur- Ty to nazywasz impulsem? Rozumiem, że nie znacie się od dzisiaj i wiesz jaki on jest. Niestety nie pozwoliłaś na poznanie jego tak jak ty…
R: Zerwałaś z nim?- otworzyła szeroko oczy.
T: A co ty myślałaś, że będę z chłopakiem, który zdradził mnie z moją własną siostrą, którą znam w sumie jeden dzień. Po prostu fantastycznie!
R: Boże, przepraszam, ja naprawdę tego nie chciałam, jakoś tak…
T: Wyszło- dokończyłam za nią- Zdaję sobie z tego sprawę. Nie mam już dłużej siły wysłuchiwać tych głupot, idę spać- wbiegłam na górę i od razu skierowałam się do swojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam jakąś luźną koszulkę i krótkie spodenki, z którymi udałam się do mojej łazienki, gdzie wzięłam prysznic, po czym poszłam spać.
Chciałam spać wieczność, lecz niestety zawsze coś musi mi przerwać błogi sen. Tym razem był to mój telefon, który zaczął dzwonić i wydawało się, że nigdy nie przestanie. Wyciągnęłam tylko rękę w stronę szafki i zaczęłam szukać tego dziadostwa. Gdy już trzymałam telefon w dłoni leniwie otworzyłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła moja rodzicielka. Odebrałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
T: Tak, słucham…
M: Cześć córciu- powiedziała zadowolona mama- Mam dla ciebie i Riley prośbę. Wychodzimy na kolację wszyscy, całą czwórką, błagam was ubierzcie się jakoś ładnie, najlepiej jak założycie sukienki. Ja z tatą przyjedziemy koło 16.00.
T: A o której ta kolacja?- zapytałam zaspanym głosem.
M: O 18.00- oznajmiła- Dobrze, kochanie ja już kończę. Pa pa- powiedziała i rozłączyła się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
T: Pa- powiedziałam jakby do siebie. Odłożyłam komórkę na swoje miejsce i próbowałam ponownie zasnąć, lecz nie wychodziło mi to. W końcu postanowiłam wstać. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jakieś ciuchy. Przebrałam się i zrobiłam poranną toaletę. Następnie zeszłam na dół. Musiałam koniecznie coś zjeść, bo mój brzuch dawał się we znaki. Zajrzałam do lodówki. Wyciągnęłam z niej tylko mleko. Z szafki sięgnęłam płatki i miskę, po czym wsypując płatki do naczynia zalałam je białą cieczą. Złapałam łyżkę i
poszłam do salonu. Włączyłam telewizor na jakimś muzycznym programie. Akurat leciała piosenka One Direction. Serio? Akurat w tym momencie… Podczas oglądania teledysku patrzyłam cały czas na Zayna. Przez chwilę myślałam, by do niego zadzwonić i wszystko na spokojnie z nim wyjaśnić, ale potem przed oczami pojawiała mi się scenka z wczoraj i wszystkie te myśli odlatywały w zapomnienie.
R: Hej- powiedziała wyrywając mnie z zamyślenia.
T: Hej- odpowiedziałam oschle- O 18.00 idziemy razem z rodzicami na jakąś kolację i mama prosiła żebyśmy się ładnie ubrały, najlepiej sukienki, więc…
R: Będę mogła ci pomóc?- zapytała. No powiem szczerze, że tego się nie spodziewałam.
T: Twierdzisz, że sama sobie nie poradzę?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
R: Nie, wręcz przeciwnie, dasz sobie radę, ale wiesz, zawsze chciałam pomóc mojej młodszej siostrze na przykład w uczesaniu, lub wybraniu odpowiednich ubrań.
T: Dobra, niech ci będzie, ale nie myśl, że wybaczyłam ci to co mi zrobiłaś…
R: To chodźmy- odłożyłam miskę na stolik i razem z blondynką poszłam do mojego pokoju wybrać jakąś sukienkę. Po dwudziestu minutach miałam przygotowany cały zestaw. Sukienka była jedną z moich ulubionych, więc bez oporów się na nią zgodziłam. Dobrałam do tego buty i torebkę i w sumie mogłam już się przebierać. Spojrzałam na zegarek wskazywał 16.45. Rodzice mieli być prawie godzinę temu. To jest normalne, już się do tego przyzwyczaiłam.
R: No dobrze, w takim razie teraz ja idę się w coś ubrać- pokiwałam tylko głową i odprowadziłam blondynkę wzrokiem do drzwi, gdy te się zamknęły poszłam do łazienki. Zrobiłam makijaż, wyprostowałam włosy i wróciłam do pokoju. Przebrałam się. W lustrze zobaczyłam efekt końcowy. Podobał mi się mój wygląd. Wsadziłam jeszcze do torebki telefon i chusteczki, po czym zeszłam na dół, gdzie byli rodzice. Mama jak zawsze pięknie ubrana, a tata w garniturze. To naprawdę musiała być jakaś specjalna okazja, bo zazwyczaj nie kazali mi się ubierać w sukienki, jeżeli w ogóle mnie ze sobą zabierali. Rodzicielka zauważając mnie szeroko się uśmiechnęła, mój tata powtórzył jej gest.
Ta: Pięknie wyglądasz córciu- podszedł do mnie i musnął delikatnie mój policzek.
T: Dziękuję. Gdzie jest Riley?- zapytałam, na co oni odwrócili się w stronę schodów, z których właśnie schodziła wspomniana wcześniej przeze mnie osoba. Ubrała śliczną czarną sukienkę.
M: Możemy już iść, bo nie chcę byśmy się spóźnili- spojrzała na każdego z nas. Wszyscy potwierdziliśmy i już chwilę później siedzieliśmy w czarnej limuzynie. W czasie drogi nikt się nie odzywał. Po jakiś 20 minutach w końcu byliśmy na miejscu. Szofer otworzył nam drzwi i każdy po kolei wychodził z pojazdu. Tata objął mamę w pasie i poszli przodem, za to ja z Riley szłyśmy za nimi. Weszliśmy do bogato ozdobionego wnętrza. Już nie raz tutaj byłam, ale za każdym razem ten widok robił na mnie ogromne wrażenie. Tym razem nie zajęliśmy miejsca tam gdzie zawsze, lecz szliśmy na tyły restauracji. Weszliśmy do nieznanego mi pomieszczenia, którym okazała się druga, dość spora sala. Stoliki były poustawiane pod oknami i ścianą, a środek pozostawał wolny. W samym rogu sali siedziało sześć osób. Jak się później okazało byli to mężczyźni. Rodzice przyspieszyli, lecz ja postanowiłam iść w swoim tempie.
M: Och, jesteście. Jak miło was widzieć- jeden z mężczyzn wstał i przywitał się z moimi rodzicami- Widzę, że zabraliście ze sobą córki- uśmiechnął się do nas.
Ta: Tak, to jest Riley, a to [T.I]- przedstawił nas . Na moje imię jedna z osób zajmująca miejsce przy stole spojrzała w moją stronę. Nie. To nie może się dziać. Zaczęłam poruszać głową, myśląc, że to odgoni ten obraz, który miałam przez oczami. Chłopak wstał i podszedł do mnie, lecz ja powiedziałam szybkie „Przepraszam” i zaczęłam biec w kierunku wyjścia.
Z: [T.I]!- krzyczał biegnąc za mną. Nie reagowałam- [T.I]- poczułam rękę na moim ramieniu, a już chwilę potem stałam z nim twarzą w twarz.
T: Czego chcesz?- zapytałam oschle.
Z: [T.I] proszę cię, porozmawiajmy. Ja wiem, że nienawidzisz mnie za to co zrobiłem, ale błagam wybacz mi. Nie chciałem tego.
T: Tak, pewnie…
Z: Kocham cię, rozumiesz? Już dawno nikomu tego nie mówiłem… Jak cię wczoraj zobaczyłem, to zakochałem się. Myślałem, że takie coś się nie zdarza i występuje tylko w bajkach, ale to jest prawda. Kocham cię…- w moich oczach zgromadziły się łzy.
T: Zayn, to nie jest takie proste- powiedziałam cicho.
Z: Obiecuję ci, że nie będę już rozmawiał z Riley, tylko błagam, wróć do mnie. Ja nie potrafię bez ciebie żyć. Cały czas błądzisz po mojej głowie. Trudno mi się skupić. Zapominam o wielu rzeczach. I to wszystko z miłości.
T: Zayn, ja też cię kocham…- spuściłam głowę w dół. Usłyszałam jak Zayn wypuścił wstrzymywane powietrze. Już chciał do mnie podejść, lecz ja odsunęłam się- Już kilka razy chciałam do ciebie zadzwonić, ale wtedy zawsze widziałam ciebie z Riley. Prze… przepraszam…- odwróciłam się i opuściłam pomieszczenie. Łzy znalazły drogę ucieczki. Usiadłam na jednej z ławek i dałam upust emocjom. Zaczęłam ryczeć jak małe dziecko. Nie potrafiłam się powstrzymać. Nagle poczułam jak ktoś mocno mnie do siebie przytula.
Z: Shhh… Kotku, przecież widzę, że cierpisz. Błagam przełam się i pozwól mi do ciebie wrócić.
T: Czy to jest możliwe, że możesz się uzależnić od człowieka w tak krótkim czasie?- zapytałam, gdy odrobinę się uspokoiłam.
Z: Tak… To jest miłość słońce- wyszeptał do mojego ucha. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego brązowe oczy. Powoli zbliżyliśmy swoje twarze do siebie i po chwili utonęliśmy w namiętnym pocałunku. Tego mi było trzeba. Zayna…
________________________________________
Jestem z drugą częścią Zayna. Muszę przyznać, że nie za bardzo mi się ta część podoba, no ale to do was należy ocena :) Mam już napisanego kolejnego imagina i dodam go we wtorek, czyli w Wigilię i urodzinki naszego Lou *.*
Buziaki, Agan :*

wtorek, 17 grudnia 2013

Pierwsza część imagina z Zaynem :P


PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD IMEM I BŁAGAM ODPOWIEDZCIE ;) 

Aha i małe wyjaśnienie od myślników są rozmowy na czacie, a od literek normalne rozmowy :)
Miłego czytania:

W sumie mogę powiedzieć, że jestem normalną dziewczyną. 
Pomijając kilka znaczących faktów, oczywiście. Mam wszystko o czym tylko zamarzę. Wszystko, ale to tylko rzeczy materialne. Chciałabym mieć również wszystko pod względem uczuć. Chciałabym się zakochać, mieć najlepszą przyjaciółkę… Co zamiast tego czuję? Nienawiść. Nienawiść do swoich rodziców. W ogóle ich nie widzę. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz gdzieś w trójkę wyszliśmy. Ja rozumiem, praca, ale żeby nie mieć nawet głupiej godziny na spędzenie jej ze swoim jedynym dzieckiem? Ostatnim razem przyjechali kiedy już spałam, a pojechali zanim wstałam. Po co oni w ogóle tu przyjeżdżają? Praktycznie każdą noc spędzają albo w hotelu, albo w pracy. Kiedyś poszłam do firmy w celu odwiedzenia ich. Mój tata spał w swoim dyrektorskim fotelu, a mama na kanapie. Czy to jest normalne? W Londynie firma moich rodziców jest bardzo ceniona. Miasto zawdzięcza im naprawdę wiele i jestem z nich za to dumna, ale to nie oznacza, że mają mnie olewać. Nie odbierają ode mnie telefonów. Dopiero po jakimś czasie dostaję od nich wiadomość, że są na bardzo ważnym spotkaniu i nie mogą odebrać. Co ja wtedy robię? Rzucam się na moje ogromne łóżko i płaczę. Z moich ozu wypłynęły już hektolitry łez. Co mi da to, że trochę popłaczę? Chwilowe uspokojenie? Kolejnego dnia jest to samo i kolejnego i kolejnego. Tak jest cały czas. Nie mam żadnych znajomych, bo moi wspaniali rodzice zdecydowali, że nie muszę chodzić do szkoły, bo po co? Przecież mogą mi załatwić prywatnego nauczyciela. I oto właśnie ten nauczyciel przychodzi do mnie dwa razy w tygodniu. To jest jedyna osoba, z którą mogę normalnie porozmawiać. Wychodząc obojętnie gdzie, nawet do głupiego sklepu musi się za mną ciągnąć ochroniarz, bo przecież jestem córką państwa Brown! Ktoś czyha na mnie za rogiem i chce mi zrobić krzywdę!
Zeszłam z parapetu kończąc moje przemyślenia. Wytarłam w rękaw od za dużego swetra samotną łzę spływającą po moim policzku. Szurając nogami przeszłam do biurka. Usiadłam na wygodnym czarnym fotelu i włączyłam laptopa. Wpisałam hasło i już chwilę później wchodziłam na jeden ze znanych czatów. Zarejestrowałam się i chwilę musiałam poczekać zanim ktoś do mnie napisze.
- Hej, jestem Zayn, a ty?- wiadomość wyświetliła mi się na ekranie z charakterystycznym dźwiękiem.
-[T.I]- odpisałam szybko- Fajne masz imię J
-Dziękuję, ty również. Pochodzisz z Anglii?
- Tak, ale mam babcię w Polsce i stąd to imię- udzieliłam odpowiedzi.
- Napisz mi coś o sobie…- po przeczytaniu jego wypowiedzi zaczęłam myśleć co takiego mogłabym mu napisać.
- Mam 19 lat. Od urodzenia mieszkam w Londynie. Kocham to miasto. Moi rodzice prowadzą firmę i rzadko bywają w domu. Dlatego tu jestem i piszę z tobą…
- A przyjaciele, znajomi?- zadał pytanie.
- Nie znam nikogo. Mam prywatnego nauczyciela i praktycznie nikogo nie znam L
- Znasz mnie!
- Właśnie nie znam. Teraz ty mi coś o sobie napisz- bardzo chciałam się czegokolwiek o nim dowiedzieć. Nie wiem czemu, ale pisząc z nim czułam się tak jak nigdy. Czułam się szczęśliwa, że mam z kimś kontakt.
- Mam 20 lat. Pochodzę z Bradford, ale mieszkam w Londynie. Mam trzy siostry. Dwie młodsze. Wydaje mi się, że możesz mnie znać- Ostatnie zdanie wybiło mnie z rytmu.
- Wydaje ci się?- napisałam szybko.
- Nie chcę ci teraz pisać kim jestem…
- Mam się bać ? J- uśmiechnęłam się do ekranu.
-A powinnaś?
- Możemy się spotkać? Bardzo chcę cię poznać…
- Tak szybko? Piszemy ze sobą jakieś 20 minut :D
- Tak!- wciskając enter aż podskoczyłam na krześle. Czekałam 5, 10, 15 minut, ale on nie odpisywał- Hej, jesteś tam???- napisałam. Bałam się, że go przestraszyłam tym, że chcę się z nim spotkać. Niestety nie uzyskałam odpowiedzi. Z hukiem zamknęłam laptopa i rzuciłam się na łóżko. Miałam tego wszystkiego dosyć. Nawet ludzie w internecie mnie zostawiają. Moje życie jest po prostu wspaniałe!
Położyłam się na plecach i wyobrażałam sobie jak może wyglądać ten chłopak. Zayn, Zayn, Zayn gdzieś już słyszałam to imię, ale za cholerę nie przypomnę sobie teraz gdzie. Spojrzałam na zegarek i spostrzegłam, że jest już 24.00. Postanowiłam pójść wziąć szybki prysznic i iść spać.
~*~
M: Kochanie, wstawaj- mówiła szeptem gładząc mój policzek. Co. Moja. Matka. Tu. Robi?
T: Mama?- powiedziałam zaspanym głosem i powoli podniosłam się po pozycji siedzącej.
M: Tak- odpowiedziała z uśmiechem- Wyjeżdżamy na tydzień- oznajmiła.
T: To fajnie, ale po co mnie budzisz?- zapytałam ponownie kładąc się na miękkim łóżku i przykrywając cieplutką kołdrą.
M: Bo ty jedziesz z nami, słoneczko- nienawidzę kiedy ona tak słodzi. Myśli, że te miłe słówka załatwią wszystko? To grubo myli!
T: Co? Ja się nigdzie nie wybieram! Zostaję w domu.
M: O nie, nie! Musisz kogoś poznać- powiedziała szybko.
T: Kogo znowu? Jakiegoś syna czy córkę któregoś z waszych „przyjaciół”?- wypowiadając ostatnie słowo zrobiłam cudzysłów rękoma.
M: Nie. Wstawaj i pakuj się. Nie mamy czasu!- powiedziała i tyle ją widziałam. Powoli wstałam i podeszłam do okna. Spojrzałam na słońce, które wspaniale ozdabiało bezchmurne niebo. Było gorąco. Udałam się w stronę szafy, z której wyciągnęłam ubrania na dzisiaj. Poszłam do łazienki i przebrałam się w nie. Następnie spakowałam rzeczy, które przydadzą mi się na wyjeździe. Nawet nie wiedziałam gdzie jedziemy…
Po spakowaniu wszystkiego zeszłam na dół i ujrzałam moich rodziców czekających na mnie.
Ta: No w końcu!- powiedział z uśmiechem i zabierając ode mnie walizkę poszedł do samochodu.
M: Czy ty nie masz żadnych normalnych ubrań?- zapytała.
T: Skąd ty w ogóle możesz wiedzieć co ja mam w szafie, jak nawet nie interesujesz się swoją jedyną córką!- krzyknęłam.
M: Jak śmiesz tak do mnie mówić? Dostajesz wszystko czego tylko zapragniesz, a nawet nie potrafisz okazać wdzięczności.
T: Wiesz co? Wolałabym już być biedna i mieszkać pod mostem, ale mieć rodziców, a nie tak jak teraz!- po tych słowach wybiegłam z domu mijając w drzwiach zdezorientowanego ojca.
Ta: Co tu się stało?- zapytał mamy. Wsiadłam do samochodu i wyciągnęłam telefon. Weszłam na czat. Chciałam sprawdzić, czy Zayn cokolwiek napisał. Zalogowałam się, a chwilę później wyświetliło mi się okienko rozmów. Odpisał.
- Przepraszam cię, ale musiałem pilnie coś załatwić. Nie wkurzaj się na mnie, to moja praca. Co do naszego
spotkania, to może dzisiaj?- zobaczyłam szybko czy jest dostępny. BYŁ! Zabrałam się za odpisywanie.
- Hej, Zayn. Przykro mi, ale dzisiaj nie możemy się spotkać, bo wyjeżdżam na tydzień. Nawet nie wiem gdzie. Rodzice gdzieś mnie wywożą :/ Masz teraz czas, żeby popisać?- wysłałam, po czym czekałam na odpowiedź, która za chwilę pojawiła się na ekranie mojej komórki.
- Hej :D Nawet nie wiesz jak się cieszę, że napisałaś. Myślałem już, że się na mnie wkurzyłaś…
- Bo tak było, ale jak przeczytałam twoje wyjaśnienie to od razu mi przeszło :D
- To świetnie, a co do twojego pytania, to dla ciebie zawsze znajdę czas ;)- napisał, a mnie aż wbiło w fotel.
- Ok, to może opiszesz mi jak wyglądasz???- chciałam to wiedzieć, chciałam sobie przynajmniej wyobrazić jak on wygląda.
- No dobrze, w takim razie mam 1,75 m wzrostu. Jestem przystojny, nawet bardzo ;) Mam czarne włosy, brązowe oczy. Ogólnie to jestem mulatem J.  Teraz twoja kolej.
- Skromny jesteś :D
- No a jak!- odpisał.
- W takim razie ja mam brązowe włosy do łokci, niebieskie oczy i 1,70 wzrostu- napisałam.
- Już sobie ciebie wyobraziłem. Teraz będziesz mi się śnić po nocach skarbie ;)
- Och, ty też, uwierz mi J- w tej chwili do auta wsiedli moi rodzice.
Ta: No, to jedziemy- powiedział z uśmiechem odpalając samochód.
T: Mogę wiedzieć GDZIE jedziemy?- zapytałam wkurzona.
M: Nie denerwuj się kochanie. Jedziemy do Birmingham.
T: Po co?- zdałam drugie pytanie.
Ta: Wszystkiego dowiesz się na miejscu- powiedział patrząc w lusterko, tym samym spoglądając na mnie.
T: Tsa…- mruknęłam tylko i znowu powróciłam do pisania z Zaynem. Bardzo chciałam się z nim spotkać, ale jak widać rodzice mi to uniemożliwili.
~TRZY GODZINY PÓŹNIEJ~
Właśnie dojechaliśmy. Wysiadłam z samochodu. Moim oczom ukazała się ogromna willa. Tata poszedł do bagażnika wyciągnąć nasze walizki. Wzięłam swoją i czekałam, aż oni się zbiorą.
M: Możemy iść- powiedziała cała w skowronkach. Z czego ona się tak cieszy?
We trójkę udaliśmy się w stronę dużych drzwi. Tata kilka razy nacisnął dzwonek, a już chwilę potem mogliśmy ujrzeć jak drzwi otwiera nam młoda dziewczyna.
D: Mama!- krzyknęła uradowana. Co? Do cholery co się tutaj dzieje? Dziewczyna wpadła mojej rodzicielce w ramiona. Przytuliła również tatę. Na samym końcu zauważyła mnie.
M: Córciu, to jest twoja siostra Riley- przedstawiła ją.
R: Ty musisz być [T.I]!- powiedziała z entuzjazmem- Już dawno prosiłam rodziców, żeby tu z tobą przyjechali…
T:Siostra? Serio? Ile ty masz w ogóle lat?- zapytałam. Nie potrafiłam sobie wyobrazić tego jak rodzice mogli ukrywać przede mną, że mam siostrę.
R: 25- oznajmiła.
T: 25? Do jasnej cholery co tu jest grane?- krzyknęłam.
Ta: Spokojnie...- zaczął, lecz ja mu przerwałam.
T: Spokojnie? Po 19 latach dowiaduję się, że mam jakiekolwiek rodzeństwo.
M: Zawsze chciałaś mieć siostrę- powiedziała smutno.
T: Tak, ale chciałam mieć siostrę od urodzenia, a nie po pieprzonych 19 latach! Czy wy tego nie rozumiecie? Nie mam po co tu być. Wracam do Londynu!- wybiegłam z domu. Widziałam, jak tu jechaliśmy, że niedaleko jest dworzec. Ciągnąc za sobą dużą walizkę pokonywałam kolejne metry.
R: Ej! Zaczekaj- nie reagowałam i szłam dalej- Mówiłam zaczekaj- złapała mnie za ramię i odwróciła w swoją stronę.
T: Zostaw mnie!- wydarłam się na nią.
R: Zdaję sobie sprawę, że to nie jest dla ciebie łatwe, ale błagam przynajmniej porozmawiajmy. Możemy iść na dworzec, usiądziemy i sama zdecydujesz, czy chcesz wracać, czy zostać, dobrze?- pokiwałam tyko głową i razem zaczęłyśmy iść.
T: I tak tutaj nie zostanę- oznajmiłam i spojrzałam daleko przed siebie.
R: Nie musisz. Słuchaj…
T: Dlaczego dowiedziałam się dopiero teraz?- popatrzyłam na nią.
R: Nie odpowiem ci na to pytanie, bo właściwie sama nie wiem. Rodzice stwierdzili, że powiedzą ci jak będą gotowi…
T: Oni jak będą gotowi? A co ja mam powiedzieć? Jeżeli myślą, że przez wiadomość o siostrze stanę się zupełnie inną osobą i że zaczniemy się dogadywać, to grubo się mylą.
R: Posłuchaj, ja wiem, że jest ci trudno. Mnie też było. Jak miałam 5 lat rodzice postanowili, że zamieszkam z ciocią właśnie tutaj i tak zostało. Przyzwyczaiłam się do takiego, a nie innego życia, że nie będę ich miała na co dzień.
T: Jeszcze nie tak dawno było wszystko w porządku. Wracali do domu koło 16.00. Normalnie rozmawialiśmy, śmialiśmy się, jak to w rodzinie, a teraz? Wiecznie ich nie ma. Nie wracają nawet na noc. Jestem cały czas sama w domu. Nie mam żadnych znajomych, a jak udało mi się jednego poznać, to moi wspaniali rodzice wywożą mnie gdzieś i powiadamiają o tym, że mam siostrę. Nie no cudownie!- krzyknęłam, na co ludzie przechodzący obok nas dziwnie się na mnie spojrzeli.
R: Chcesz wracać do domu?- zapytała, wcześniej mnie zatrzymując.
T: Uwierz mi, że o niczym innym w tej chwili nie marzę- powiedziałam szybko, ale po tym jak zobaczyłam jej minę postanowiłam coś dodać- Słuchaj, fajnie wiedzieć, że jednak nie jestem jedynaczką i mam siostrę, ale chciałbym ją mieć w domu, w Londynie, a nie tutaj…
R: Rodzice tu przyjechali również po to, by zabrać mnie do Londynu- oznajmiła i lekko się uśmiechnęła.
T: Tak?- zapytałam, a Riley pokiwała tylko głową i poszerzyła swój uśmiech- To super- wpadłam jej w ramiona, na co tylko dziewczyna się zaśmiała.
R: Dobra leć już, bo spóźnisz się na pociąg- ponagliła mnie. Pędem podbiegłam do kasy i kupiłam bilet do Londynu. Pociąg miałam za 10 minut, ale dojście na peron trochę mi zajmie. Wróciłam do mojej siostry, jak to fajne brzmi. Mam siostrę!
T: Riley, ja już muszę lecieć, bo nie zdążę.
R: Odprowadzę cię- oznajmiła i szybkim krokiem udałyśmy się na trzeci peron. Pociąg akurat podjechał. Szybko pocałowałam dziewczynę w policzek i weszłam do środka pojazdu. Zajęłam odpowiednie miejsce i wsadziłam słuchawki do uszu. Włączyłam swoją ulubioną playlistę. Wsłuchałam się w kolejne nuty wypływające z tego małego urządzenia. Niestety nie dane mi było przesłuchać choć jednego utworu w całości, bo przeszkodził mi w tym dźwięk powiadomienia z czatu. W pośpiechu weszłam w wyświetlające się okienko. ZAYN DO MNIE NAPISAŁ!
-Hej mała, jak tam? Gdzie cię rodzice wywieźli?- przeczytałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- No hej przystojniaku (choć nie wiem jak wyglądasz :D) mam dobrą wiadomość!- nie chciałam od razu zdradzać jaką miałam niespodziankę, więc wysłałam wiadomość.
- Jaką?- odpisał szybko.
- Jeszcze dzisiaj, oczywiście jeżeli chcesz, możemy się spotkać.
- No pewnie, że chcę!
- Za jakąś godzinę powinnam być w Londynie, więc pójdę szybko do domu, przebiorę się i będziemy mogli się spotkać- chciałam skakać z radości.
- Dobrze, w takim razie spotkajmy się o 17.00 pod London Eye. Będę miał jasne jeansy, air maxy, biały t-shirt i na to narzucona granatowa bluza.
- Ja jeszcze nie wiem jak będę ubrana, więc ci tego nie napiszę- uśmiechnęłam się.
- Ubierz jakąś sukienkę, proszę dla mnie.
- No dobrze J
- W takim razie ja kończę, już się nie mogę doczekać naszego spotkania
- Ja również. Do zobaczenia :*
- Pa
I tak oto skończyła się nasza „rozmowa”. Odliczałam już tylko minuty do przybycia na miejsce. Gdy w końcu to się stało zabrałam swoją walizkę i szybko szłam w kierunku domu. Z torebki wyciągnęłam klucze i otworzyłam drzwi. Walizkę zostawiłam w przedpokoju i pobiegłam do swojego pokoju wyciągnęłam jedną z moich ulubionych sukienek, do tego dobrałam dodatki. Zabrałam cały zestaw do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zrobiłam make up. Następnie ubrałam się i chowając najpotrzebniejsze rzeczy do małej torebki wyszłam z domu. Zostało mi 15 minut. Nie spiesząc się szłam w stronę London Eye. Na miejscu byłam równo o 17.00. Zaczęłam się rozglądać w każdą możliwą stronę. Nagle moje oczy napotkały wysokiego, przystojnego chłopaka. Wyglądał dokładnie tak, jak Zayn opisywał. Uśmiechnęłam się. On zrobił tak samo. Obydwoje zaczęliśmy iść w swoją stronę.
T: Nie, nie wierzę…- powiedziałam.
Z: Pisałem ci, że jest prawdopodobieństwo, że mnie rozpoznasz- zaśmiał się.
T: Zayn… Zayn Malik???- zapytałam zszokowana i szeroko otworzyłam usta.
Z: Jesteś naszą fanką?
T: Coś ty… Takiego beznadziejnego zespołu- zaśmiałam się.
Z: Masz 10 sekund- uśmiechnął się podstępnie- Jeden…- stałam i patrzyłam mu się prosto w oczy- Dwa… Trzy… Cztery… Pięć…- nadal nie ruszyłam się z miejsca- Sześć… Siedem… Osiem…- w tym momencie zaczęłam biec jak głupia- Dziewięć, dziesięć- powiedział szybko i ruszył za mną. Przebijałam się przez tłumy ludzi. Jedni się z nas śmiali, inni wyzywali, ale nie zwracaliśmy na to zbytniej uwagi. Słyszałam za sobą coraz to głośniejsze kroki. Nie chciałam się odwracać, by sprawdzić jakie mam szanse, lecz niestety ciekawość zwyciężyła. W momencie kiedy odwróciłam głowę Zayn złapał mnie za rękę, a ja pociągnęłam nas tak, że teraz oboje leżeliśmy na ziemi. Chłopak wylądował perfidnie na mnie. Patrzył mi prosto w oczy. W jego tęczówkach można było zatonąć. Miał tak piękne oczy. Powoli zaczęliśmy przybliżać swoje twarze do siebie. Niestety tę magiczną chwilę musiał przerwać odgłos robionego zdjęcia i błysk flesza. Nie no wspaniale. Teraz będę na pierwszej stronie każdej możliwej gazety. Po prostu świetnie! Zayn najszybciej jak mógł podniósł się i podał mi rękę bym wstała. Wykonałam szybko tę czynność. Mulat nie puszczał mojej dłoni.
Z: Biegnij- szepnął mi do ucha. W jednej chwili zaczęliśmy uciekać przed paparazzi. Nie puszczając swoich dłoni nie przestawaliśmy biec- Tutaj!- otworzył jakieś drzwi i wpadliśmy do środka. Chłopak zatrzasnął drzwi i już spokojniej zaczęliśmy szukać jakiegoś innego wyjścia z budynku. Po jakiś 10 minutach w końcu takie znaleźliśmy.
T: Co to w ogóle było?- zapytałam kiedy mogłam już złapać oddech.
Z: Sam nie wiem, ale najważniejsze jest to, że uciekliśmy mu…- spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
T: Co się tak szczerzysz?- zapytałam rozbawiona.
Z: Bo nie ukarałem cię jeszcze za to co powiedziałaś…- jego oczy błysnęły radosnym blaskiem.
T: Ale co ja takiego powiedziałam???- próbowałam udawać poważną, lecz ledwo co wytrzymywałam, aż w pewnym momencie wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Zayn dołączył do mnie. Ludzie patrzeli na nas jak na idiotów. Dwóch czubków stoi na środku chodnika i śmieją się sami nie wiedząc z czego. Gdy jakoś udało mi się opanować zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran, lecz w niczym mi to nie pomogło, bo wyświetlał się jakiś numer. Odebrałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
R: Hej, siostra! Boże jak fajnie jest takie coś powiedzieć- powiedziała z entuzjazmem.
T: O Riley, hej. Co tam?
R: Dzwonię, żeby ci przekazać wspaniałą nowinę!- mówiła podekscytowana.
T: A mianowicie…
R: A mianowicie jadę wraz z rodzicami do Londynu, za jakąś godzinkę powinniśmy być na miejscu.
T: To super!- powiedziałam z uśmiechem- Tylko, że nie wiem czy będę w domu, bo teraz mnie nie ma.
R: A gdzie to się chodzi?
T: Jestem z tym chłopakiem, o którym ci mówiłam- odparłam i kątem oka spojrzałam na Zayna, który po usłyszeniu mojej odpowiedzi od razu się rozpromienił.
R: Ooo, to nie przeszkadzam. Baw się dobrze kochanie- powiedziała tylko, po czym rozłączyła się. Nie zdążyłam nawet jej odpowiedzieć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z: Kto to był, jeżeli mogę spytać?
T: Jakiś ty ciekawski… To była moja siostra- uśmiechnęłam się.
Z: Mówiłaś, że nie masz siostry…- widziałam na jego twarzy lekkie zdezorientowanie.
T: Tak, bo sama się dzisiaj dowiedziałam, że ją mam.
Z: Aha. Opowiadałaś jej o mnie?
T: No ba. O takim przystojniaku jak ty?- powiedziałam zaczepnie.
Z: Hola, hola jeszcze wtedy nie wiedziałaś jak wyglądam.
T: Ale teraz wiem.
Z: Ja też wiem- odpowiedział i zaczął się coraz bardziej do mnie zbliżać. Nasze twarze dzieliły centymetry.
Wiedziałam co on chciał zrobić. Nie wiem czemu, ale nie protestowałam. Będąc przy nim czułam się tak inaczej. Czułam się potrzebna i bezpieczna. W końcu stało się. Nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku. Muszę się przyznać, że pomimo tego iż mam 19 lat, to pierwszy raz się całowałam. Oderwaliśmy się od siebie jak zabrakło nam tchu.
Z: Wow…- wydukał prosto w moje usta.
T: Co?- zapytałam zaciekawiona.
Z: Bosko całujesz…- odpowiedział wpatrując się prosto w moje oczy i delikatnie odgarniając niesforny kosmyk włosów za moje ucho.
T: Muszę ci coś wyznać…
Z: Zamieniam się w słuch.
T: Jesteś pierwszym chłopakiem, z którym się całowałam- powiedziałam cicho i spuściłam głowę zawstydzona.
Z: Hej…- dwoma palcami podniósł mój podbródek i spojrzał mi w moje oczy- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogę być tym pierwszym.
T: Ja też się cieszę- musnęłam jego usta.
Z: Chodźmy gdzieś…- złapał mnie za rękę i razem ruszyliśmy ulicami Londynu.
Po dwugodzinnym spacerze Zayn odprowadził mnie do domu. Na podjeździe zobaczyłam samochód rodziców, czyli już przyjechali.
T: Chcesz poznać moją siostrę?- postanowiłam zapytać.
Z: W sumie, dlaczego nie?- odpowiedział.
T: To chodź- złapałam go rękę i weszliśmy do domu. Ja od razu popędziłam do salonu- Riley!- zawołałam, gdy zobaczyłam dziewczynę w pokoju. Wyglądała przepięknie! - To jest Zayn, ten chłopak, o którym ci mówiłam- wskazałam na chłopaka, który właśnie przed chwilą się koło mnie pojawił.

R: Zayn?- zapytała zaskoczona.
_________________________________________
Hejka, hejka!!! Tak wiem, że ostatnio był Zayn, ale pisałam go już wcześniej i w końcu skończyłam. 
MAM DO WAS PYTANIE...
CHCECIE DRUGĄ CZĘŚĆ TEGO IMAGINA, BO WPADŁAM NA ZUPEŁNIE INNY POMYSŁ NIŻ MIAŁAM NA POCZĄTKU I TAK JAKOŚ WYSZŁO :D
Czekam na wasze komentarze i błagam napiszcie czy mam pisać to dalej :) 
Do następnego kochane Agan :*