niedziela, 12 stycznia 2014

Imagin Louis :"

Kiedyś byłam zupełnie kimś innym... Zachowywałam się normalnie. A teraz? Wszystko się zmieniło. Zaczęłam brać, pić, palić. Już nic nie jest takie jak było. Niedawno trafiłam pomiędzy dziwnych ludzi. Jednego z nich poznałam w klubie, a resztę poznałam później.
P: Hej [T.I], może ty też spróbujesz, hm?- zapytał.
T: Co? Sorry, ale się zawiesiłam- wybudziłam się z tak jakby transu.
P: Dziewczyny biorą udział w ustawkach... Może ty też tam pójdziesz?- zaproponował, ale ja nie odpowiedziałam- Jest z tego całkiem niezła sumka, oczywiście kiedy wygracie- mówił z uśmiechem.
S: Dawaj!- powiedziała z entuzjazmem Sarah.
D: Zobaczysz, spodoba ci się- odezwała się Diana. Wszyscy patrzyli na mnie oczekując odpowiedzi.
T: No dobra, mogę spróbować, ale nie mówię, że będę tam chodziła regularnie.
P: Mała, nikt ci nie każe tam chodzić cały czas- przesiadł się na kanapę bliżej mnie i posłał mi szeroki uśmiech.
T: To kiedy idziemy?- zapytałam, by jakoś psychicznie się do tego przygotować.
S: Za 20 minut wychodzimy- oznajmiła z uśmiechem- Radzę ci się przebrać, bo raczej w tym- wskazała na mój strój- Nie pójdziesz!- Posłuchałam się jej i pobiegłam na górę. Wpadłam do mojego pokoju i z szafy wyciągnęłam jakieś luźne rzeczy. Szybko się w nie przebrałam i zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie cała trójka.
T: A reszta nie idzie?- zaczęłam się rozglądać.
P:Oni już pojechali- powiedział, po czym objął mnie w talii i opuściliśmy nasz dom. Tak, mieszkałam z nimi. To nic, że znam tych ludzi jakiś miesiąc. Jestem przekonana, że przy nich nic mi się nie stanie. W końcu są moimi przyjaciółmi...
Wsiedliśmy do wozu i już chwilę potem jechaliśmy przez mało mi znane ulice Londynu. Wspominałam o tym, że pochodzę z Polski? Pół roku temu przyjechałam właśnie tutaj, by zacząć żyć od nowa. Znalazłam chłopaka, którego kochałam na zabój. Byliśmy razem cztery miesiące. Niestety, to co piękne musi się kiedyś skończyć. Tak było i tym razem. David rzucił mnie bez żadnego słowa wyjaśnienia. To od tego wydarzenia jestem taka. Wcześniej nie tknęłabym narkotyków, czy papierosów. To mnie obrzydzało. Szczerze? Nie żałuję tego, że się zmieniłam. Postanowiłam sobie, że już nigdy się w nikim nie zakocham.
P: Jesteśmy na miejscu- Paul właśnie zaparkował i wyjmując klucze ze stacyjki opuścił samochód. My zrobiłyśmy tak samo. Musieliśmy przejść niezły kawał drogi, aż w końcu doszliśmy do jakieś łąki, która znajdowała się środku ogromnego lasu. Po jednej stronie stała grupka dziewczyn mniej więcej 16-20 letnich. Ustawiłyśmy się naprzeciwko nich.
D: O, widzę jakąś nową lalę- powiedziała, na co jej towarzyszki wybuchły niepohamowanym śmiechem.
T: Hej, jestem [T.I]- przedstawiłam się. Nie wiedziałam jak mam się tam zachować.
D: Hahahha, nie obchodzi mnie księżniczko jak się nazywasz. Nie przyda mi się to w momencie, gdy będę cię bić do nieprzytomności- wypowiedziała te słowa patrząc mi prosto w oczy. Moja mina zrzedła. Teraz przestraszyłam się nie na żarty. Mogę się jeszcze z tego wycofać? Odwróciłam się do Paula i popatrzyłam na niego przestraszonym wzrokiem. Wyczytałam z ruchu jego ust "spokojnie", ale ja nie byłam spokojna. Wręcz przeciwnie.
D: No to zaczynamy. Jako pierwsze ja i ty- wskazała na mnie. Moje serce zaczęło jeszcze szybciej bić. Bałam się, że zaraz wyrwie mi się z piersi. Paul z dziewczynami odsunęli się na bok. Na "polu bitwy" zostałam tylko ja i ona. Nigdy nie brałam w czymś takim udziału. Jak mam się zachować? Co robić? Tyle pytań błądziło po mojej głowie, lecz nie znałam na nie odpowiedzi. W jednej chwili usłyszałam krótki dzwonek i poczułam jak za sprawą mocnego uderzenia w nos upadam na ziemię. Zamroczyło mnie, straciłam siły. Moje ciało przyjmowało kolejne mocne uderzenia. To w brzuch, to w twarz, czy w nogi. O niczym innym nie myślałam, tylko żeby umrzeć. Po kolejnym ciosie w twarz straciłam przytomność.
~*~
Obudziłam się z ogromnym bólem całego ciała. Ból głowy był nie do zniesienia. Powoli otworzyłam oczy. Musiałam przyzwyczaić się do światła, które niesamowicie mnie raziło. Usłyszałam ciche rozmowy. Znałam te głosy. Były to dziewczyny. Gdy Diana zauważyła, że się obudziłam wybiegła z pomieszczenia jak poparzona. Sarah doskoczyła do mojego łóżka i wypytywała mnie jak się czuję.
T: Gdzie ja jestem?- zapytałam cicho, bo każdy najmniejszy ruch sprawiał mi ogromny ból.
S: W szpitalu. Przywieźliśmy cię tu po tym jak Grace cię pobiła- wszystko zaczęło powracać. Do weszła Diana z lekarzem.
L: Jak się pani czuje?- zapytał przeglądając papiery.
T: Bywało lepiej- powiedziałam prawdę.
L: Jest pani na tyle silna, by wrócić do domu i tam odpoczywać?- pokiwałam tylko głową- W takim razie nie ma sensu tu pani dłużej trzymać. Zaraz przyniosę wypis- posłał mi współczujący uśmiech i wyszedł.
D: Boże, jak dobrze, że się obudziłaś. Bałam się o ciebie. Nie myślałam, że trafisz na Grace. Ona z nich wszystkich jest najsilniejsza- nie wiem czemu, ale po tym co się wydarzyło mam do nich dystans. Nie chce mi się nawet z nimi gadać.
T: Sorry, ale nie mam ochoty na rozmowy. Chcę zostać sama- powiedziałam odwracając głowę.
S: Co, teraz na nas strzelasz focha? Trzeba było się nie zgadzać, a nie...- krzyknęła.
T: Znacie mnie! Wiecie jaka jestem! Wiedziałyście, że się do tego nie nadaję!- również podniosłam głos.
D: Chciałyśmy sprawdzić, jak sprawuje się taka sierota jak ty!
T: Ale z was suki!- powiedziałam głosem przesiąkniętym nienawiścią.
S: Wiesz co ci powiem? Nie wracaj już do domu, bo nie masz po co...- co? Czy ona właśnie wywaliła mnie z domu?
T: Gdzie mam pójść?- zapytałam.
S: To już nie mój problem. Na razie.- pomachała mi i razem z Dianą opuściły salę. W moich oczach pojawiły się łzy, lecz nie pozwoliłam, by ujrzały światło dzienne. Po chwili przyszedł lekarz, podał mi wypis i kazał na siebie uważać. Podziękowałam i powolnym krokiem opuściłam budynek szpitala. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, gdzie iść. Po chwili zdecydowałam, że pójdę do parku. W czasie drogi dużo myślałam o tym, co się stało. Ludzie, którzy mnie mijali, patrzyli na mnie dziwnie. Usiadłam na jednej ławce podciągając nogi pod klatkę piersiową. Objęłam je rękoma, a głowę schowałam w kolana. Dałam upust emocjom. Łzy spływały po policzkach jak strumień rwącej nogi. Nagle poczułam jak ktoś koło mnie siada i obejmuje swoimi silnymi ramionami. Nie patrząc kto to, wtuliłam się w ciepłe ciało chłopaka. Skądś znam ten zapach. Po jakimś czasie delikatnie odsunęłam się od niego i podniosłam głowę.
T: Lou?- zapytałam mocno zdziwiona- Co ty tu robisz?- tak dawno go nie widziałam.
Lo: [T.I], co się stało?- spytał patrząc na moją twarz. Zawsze interesował się wszystkim. Znamy się nie od dziś i bardzo dobrze wiemy, kiedy któryś z nas kłamie.
T: Nie mam gdzie mieszkać- powiedziałam płaczliwym głosem.
Lo: Nie o to pytam- wiedziałam, że nie o to mu chodziło. Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam mu wszystko od początku do końca- O Boże- podsumował- Nie martw się. Możesz mieszkać z nami- oznajmił i mocno mnie do siebie przytulił.
T: Naprawdę mogę?- zapytałam z lekkim uśmiechem.
Lo: Oczywiście, chodź- wstał i podał mi rękę, którą szybko złapałam. Razem udaliśmy się w stronę willi chłopaków. W drodze opowiadaliśmy sobie, co się u nas działo przez ten czas, kiedy się nie widzieliśmy. Lou zawsze potrafił poprawić mi humor. Obiecał, że jutro zabierze mnie na ciacho i lody. Wchodząc do domu zgodziłam się na jego propozycję. Zdjęłam buty i razem z brunetem weszłam do salonu, gdzie siedziała czwórka chłopaków.
Lo: Chłopaki- krzyknął zwracając na siebie całkowitą ich uwagę. Gdy mnie zobaczyli od razu wstali z kanapy i podeszli do mnie. Każdy mnie wyściskał i pocałował w policzek. Pytali, co mi się stało. Miałam ogromne siniaki na twarzy. Ponownie dzisiejszego dnia opowiedziałam całą historię.
H: Ale z nich świnie!- krzyknął Harry, po tym jak skończyłam mówić.
Lo: I [T.I] od dzisiaj z nami mieszka- oznajmił z uśmiechem.
Li: Tylko, że nie mamy chwilowo żadnego wolnego pokoju- powiedział zmartwiony.
Lo: Spokojnie! Zamieszkasz ze mną. Już nie raz spaliśmy w jednym łóżku, więc to chyba nie problem- spojrzał na mnie słodkimi oczami.
T: Pewnie! Nie ma problemu- powiedziałam, na co chłopacy zaczęli krzyczeć "uuu".
Lo: Ale z was idioci, naprawdę!- krzyknął wkurzony.
T: Lou, wyluzuj...
Lo: Chodź do mojego pokoju- razem ruszyliśmy do góry. Weszliśmy do jednego z wielu pokoi. Nic się w nim nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu. Nasze wspólne zdjęcia były ustawione na jednej z komód. Uśmiechnęłam się na ten widok.
T: Tak dawno mnie tutaj nie było...
Lo: No, w ogóle nie widzieliśmy się dwa miesiące- podszedł do mnie najbliżej jak się da. Bez namysłu mocno go przytuliłam. Po lekach przeciwbólowych nie czułam tak ogromnego bólu. Byłam trochę senna.
T: Mogę się położyć?- zapytałam, choć wiedziałam, że się zgodzi.
Lo: Pewnie. Chodź- złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę łóżka.
T: Czekaj...- zatrzymał się i spojrzał na mnie zdezorientowany- Dasz mi jakąś koszulkę, bo nie chcę w tym- spojrzałam na zakrwawioną bluzkę- spać.
Lo: Weź mnie nie strasz... Już myślałem, że coś się stało. Trzeba było tak od razu- uśmiechnął się, wyciągnął z szafy swoją koszulkę i podał mi ją.
T: To ja idę wziąć jeszcze szybki prysznic- chłopak pokiwał głową i otworzył mi drzwi od łazienki. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale z uczuciem musnęłam jego policzek. Weszłam do dość sporego pomieszczenia i wzięłam prysznic. Po umyciu się założyłam bieliznę i nałożyłam koszulkę, którą dał mi Lou. Włosy związałam w kucyk i opuściłam łazienkę. Zamykając za sobą drzwi spojrzałam w stronę łóżka. Louis leżał na nim przeglądając coś w telefonie. Nawet nie zauważył kiedy weszłam. Zaczęłam iść w jego stronę na palcach. Niestety nie udało mi się dojść do łóżka bez narobienia hałasu. Przechodząc obok szafki zahaczyłam o lampkę, która runęła z wielkim hukiem na podłogę.
T: O Boże, Lou przepraszam! Odkupię ci ją, obiecuję- zaczęłam się usprawiedliwiać, lecz chłopak tylko szybko wstał i zbliżył się do mnie.
Lo: Mała, błagam cię, to tylko głupia lampka- powiedział, po czym mocno mnie przytulił.
Bardzo mi go brakowało przez ten czas. Nie traktowałam go jak gwiazdę, tylko jak normalnego chłopaka. Mojego PRZYJACIELA. Chciałam, by był dla mnie kimś więcej. Dopiero po naszej rozłące zrozumiałam, że go kocham. Nawet bardzo kocham.
Lo: Chodź do łóżka- złapał delikatnie moją dłoń i razem weszliśmy do dużego łóżka. Dzisiaj Louis zachowywał się tak jakoś inaczej.
T: Dziękuję- powiedziałam cicho, ale tak aby usłyszał.
Lo: Za co?- zapytał patrząc na mnie.
T: Za to, że jesteś, za to, że mnie tutaj zabrałeś i w ogóle za wszystko.
Lo: Nie mógłbym cię tam zostawić- odparł- Chodź tu do mnie- rozłożył ręce, a ja położyłam swoją głowę na jego torsie. Chłopak delikatnie gładził moje włosy i od czasu do czasu je całował. To było takie słodkie. Po jakimś czasie moje oczy same się zamykały, więc ułożyłam się wygodniej i odpłynęłam w krainę snów.
Obudziło mnie rażące światło, lecz nie chciało mi się otwierać oczu.
Lo: Wiem, że jak się obudzisz, to i tak tego nie będziesz wiedziała, ale boję się twojej reakcji- o co może mu chodzić? Po dłuższym milczeniu ponownie zaczął mówić- Kocham cię myszko- powiedział i delikatnie głaskał mój policzek. W tej chwili otworzyłam oczy. Chłopak patrzył na mnie z przerażeniem. Podniosłam się do pozycji siedzącej i odwróciłam się w stronę Louisa.
T: Zdaję sobie sprawę, jak bardzo boisz się mojej odpowiedzi, ale nie masz czego, bo... bo ja też cię kocham Lou. Od dawna- z jego oczu tryskało szczęście. Szybko przeniósł mnie na swoje kolana i brutalnie wpił się w moje usta. Od razu oddałam pocałunek. Tak długo na to czekałam. Moje marzenie właśnie się spełniło.
________________________________________
Hej, tak jak pisałam wcześniej jestem z imaginem, którego napisałam już przed świętami. Czekał tylko na przepisanie i dzisiaj się doczekał :)
Piszcie w komentarzach jak wam się podoba, bo dla mnie jest taki sobie.
HAPPY BIRTHDAY ZAYN!!!
DZIĘKUJEMY ZA 60.000 WEJŚĆ :)
Agan :*

16 komentarzy:

  1. Świetny! Kocham wasze imaginy, są po prostu genialne!
    Czekam na następny i 100 lat Zayn :*
    lovciam was! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest super! Jak zawsze :-)
    Imagin z Louim zawsze dobry!
    Achhh jak ja uwielbiam czytać imaginy!
    Happy Bday Zayn *.*

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohh to takie słodkie <3<3<3<3

    Jak tam Natalia...
    Wiesz kiedy wróci..
    :c

    Anana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Natalii dobrze, a kiedy wróci nie wiem.
      Spokojnie za niedługo na pewno wróci :)
      Agan :*

      Usuń
    2. ohh to dobrze :***
      pozdrów ją odemnie jak możesz :****
      Anana

      Usuń
  4. Lou, Lou, Lou... <3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Louis mm.. słodziak.
    Super ! :**

    ZAPRASZAM DO SIEBIE NA OPOWIADANIA O ONE DIRECTION.
    Proszę o szczerą opinię, bo to dla mnie ważne .xx

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    . ~ Misiaczek

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Napisz drugą część :D

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny zapraszam do mnie http://onedirectionforever.bloa.pl/2014/03/02/imagin-harry/
    :)

    OdpowiedzUsuń