Imagin chciałabym zadedykować Olci :*
Obiecuję, że następny będzie z Zaynem, już go nawet piszę :)
T: Boże, kochanie, jak ja się za tobą stęskniłam…- powiedziałam z twarzą przywartą do jego ciepłego torsu.
H: Ja za tobą też. Chłopacy już nie mogli ze mną wytrzymać w drodze powrotnej, bo cały czas nawijałem im o tobie i naszym spotkaniu- zaśmiał się- chyba nie będziemy tak stać, tylko gdzieś pójdziemy. Co moja najukochańsza dziewczyna powie na kino, a potem spacer, hmm?- zapytał. Odsunęłam się i odwróciłam wzrok w poszukiwaniu swojej torby. Podniosłam ją z ziemi i zbliżyłam się do chłopaka.
T: Dzisiaj chcę spędzić z tobą calusieńki dzień. Jak dobrze, że dzisiaj jest piątek i nie muszę robić lekcji- loczek objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie najbliżej jak tylko umiał. Nie spiesząc się szliśmy w stronę kina i opowiadaliśmy sobie wszystko co działo się przez te dwa tygodnie. Po przybyciu na miejsce mieliśmy problem z wyborem filmu, ale później wybraliśmy jakąś komedię romantyczną.
Po niecałych dwóch godzinach film się skończył. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 17.00.
H: To co, teraz na spacer?- pokiwałam tylko głową i w ciszy szliśmy w stronę parku. Usiedliśmy na „naszej” ławce. Wtuliłam się w ciało mojego chłopaka i uśmiechnięta przyglądałam się ludziom wracającym z pracy, którzy w pośpiechu szli do domów. Czułam się jakby nie istniało coś takiego jak czas. Byłam tylko ja i on. Niczego więcej nie potrzebowałam. Już nie raz zastanawiałam się, co ja takiego zrobiłam, że mogę być taka szczęśliwa.
H: O czym myślisz?- zapytał bawiąc się moimi włosami.
T: O tym jaka jestem szczęśliwa, że mam ciebie- odpowiedziałam. Zobaczyłam tylko ten jego wspaniały uśmiech i już po chwili trwaliśmy w pocałunku. Niestety to kiedyś musiało się skończyć. Zaczęło się ściemniać i postanowiłam wrócić do domu. Oznajmiłam to Harremu.
H: Odprowadzę cię- wstał i podał mi rękę, którą złapałam i już po chwili staliśmy twarzą w twarz.
T: Spokojnie, wrócę sama. To przecież nie jest daleko- powiedziałam i ponownie dzisiejszego dnia wpiłam się w jego usta. To był chyba nasz najlepszy pocałunek. Pocałunek dwóch stęsknionych siebie osób. Powoli odsunęłam się od niego i zaczęłam się oddalać. Odwróciłam się jeszcze tylko na chwilę, by ujrzeć ostatni raz dzisiaj jego twarz. Loczek nadal stał w tym samym miejscu i patrzył jak odchodzę. Pomachałam mu i szeroko się uśmiechnęłam. Dostałam taką samą odpowiedź. Odwróciłam się już w kierunku, w którym miałam iść i nie zatrzymując się szłam w stronę nieprzyjemnej dzielnicy. Mieszkałam tam od małego. Rodzicie nie raz obiecywali, że się przeprowadzimy, ale później to wszystko odchodziło w niepamięć, a my zostaliśmy tam. Szczerze? Gdybym miała się stamtąd wyprowadzić, to byłoby mi trudno. Nawet bardzo trudno. Skręciłam w jedną ciemniejszą uliczkę. Chciałam być jak najszybciej w domu, więc postanowiłam skrócić sobie drogę, co później okazało się moim najgorszym koszmarem. Idąc nagle poczułam szarpnięcie za ramię. Odwróciłam się i ujrzałam mężczyznę w kapturze. Nie odzywałam się. Strach spowodował, że zapomniałam jak się mówi. Chłopak zaciągnął mnie w jakąś ślepą uliczkę i przycisnął mnie do ściany. Zaczął całować moje usta i szyję. Jego ręce błądziły po całym moim ciele. Wiedziałam co się stanie. Zaczęłam krzyczeć, ale co mi to da, skoro jestem w miejscu, gdzie rzadko kiedy ktoś chodzi.
Ty idiotko, po co szłaś na skróty?- mówiłam do siebie w myślach.
Pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzałam na twarz mężczyzny.
T: Josh?- spytałam zszokowana. To był bliski kolega Harrego, nie tylko jego, bo mój także.
J: Albo się malutka zamkniesz, albo będzie jeszcze bardziej bolało- powiedział z obleśnym uśmieszkiem na tej swojej parszywej mordzie. Nienawidziłam go. Chłopak pokierował swoje ręce do mojego rozporka i szybko go rozpiął, po czym zdjął ze mnie spodnie. Zerwał mi koszulkę. Zaczęłam krzyczeć. Darłam się wniebogłosy, ale to nic nie dawało.
J: Mówiłem ci szmato, że masz zamknąć ryj. Skoro ty nie jesteś posłuszna, ja również nie będę. Twój kochany chłoptaś dostanie za swoje- chłopak z całej siły uderzył mnie w twarz, w wyniku czego upadłam na zimną ziemię. Josh zaczął mnie kopać po brzuchu, nogach. Doszło w końcu do tego, że kopnął mnie w twarz. Zobaczyłam tylko ciemność. Nic więcej.
~*~
Obudziłam się z przeszywającym bólem całego ciało. Byłam naga. Chciałam się podnieść, lecz tak strasznie mnie bolało, że ponownie opadłam na ziemię. Z moich oczy zaczęły lecieć łzy. Byłam bezsilna. Najwolniej
jak tylko umiałam, byleby nie odczuwać takiego bólu odwróciłam się na drugą stronę. Zobaczyłam moją torbę, a obok niej leżała moja kurtka. Zaczęłam się podnosić. Nie miałam na nic siły. W tej chwili chciałam tylko jednego. ŚMIERCI!!!
Po tym co ten skurwysyn mi zrobił nie chcę już żyć. Delikatnie zaczęłam wciągać na siebie brudne spodnie i założyłam kurtkę. Założyłam torbę na ramię i poszukałam w niej komórki. Nikt nie dzwonił Ani jednego smsa. Wszyscy mają mnie gdzieś. Akurat w takiej chwili, jak potrzebuję kogoś kto mnie przytuli. Czy ja pragnę tak wiele? Powolnym krokiem udałam się w stronę mojego mieszkania. Ledwo co weszłam po schodach. Nie miałam na to siły, a w dodatku ten ból. Nie chcę wiedzieć jak wyglądam. Boję się swojego widoku. Wygrzebałam z dna torby klucze i otworzyłam drzwi. W salonie świeciło się światło. Chwilę później mogłam zobaczyć cień zbliżający się do wyjścia z pokoju dziennego.
M: Córciu, to ty? Miałam właśnie dzwo…- przerwała, gdy mnie zobaczyła- O mój Boże, dziecko, kto ci to zrobił?- ona wiedziała. Zobaczyła, że mam porwaną bluzkę, brudne spodnie. Nie musiała pytać, co mi się stało. W moich oczach pojawiły się łzy. Co ja gadam one tam były cały czas, od samego początku. Przywarłam plecami do drzwi i osunęłam się po nich na podłogę. Przyciągnęłam obolałe nogi do klatki piersiowej i dałam upust emocjom. Zaczęłam ryczeć, bo płaczem się tego nazwać nie dało. Mama w jednej chwili zjawiła się koło mnie i delikatnie przytuliła. Wiedziała, że wszystko mnie boli.
M: Kochanie, kto ci to zrobił? Dzwonię na policję- szybko wstała i sięgnęła swój telefon z szafki. Wybrała numer i przeniosła się do salonu. Inni pewnie wykręcaliby się, żeby tylko nie dzwonić na policję, ale ja miałam inaczej. Chciałam, aby jak najszybciej zamknęli tego skurwiela w pierdlu za to co mi zrobił. Podniosłam się z podłogi i wzięłam komórkę. Udałam się z nią do swojego pokoju. Zamykając za sobą drzwi wybrałam numer Harrego. Odebrał po jednym sygnale.
H: No co tam kotku, już się za mną stęskniłaś?- zapytał śmiejąc się. Mnie w tej chwili nie było do śmiechu.
T: Ha… Harry, przy… przyjedź… do… do mnie- mówiłam zapłakana.
H: Boże, kochanie, co się stało? Spokojnie za 10 minut będę- odpowiedział, po czym się rozłączył. Odłożyłam telefon i przebrałam się. Następnie położyłam się na łóżku. Łzy nie chciały przestać lecieć. Usłyszałam głosy z korytarza. To była mama, a reszty osób nie mogłam rozpoznać po głosie. Nagle do pokoju weszła moja rodzicielka.
M: To policjanci, porozmawiaj z nimi i opowiedz o wszystkim.
T: Harry tu za chwilę będzie- powiedziałam tylko, bo do pokoju weszli mężczyźni w mundurach. Widziałam po ich minach, że przerazili się moim widokiem.
P: Możemy z tobą porozmawiać?- zapytał jeden z nich. Kiwnęłam tylko głową na znak zgody. Mężczyźni usiedli, a jeden wyjął notes i długopis- Dobrze, w takim razie wiesz kto ci to zrobił?- zapytał.
T: Tak…- opowiedziałam im wszystko od początku do końca. Gdy wszystkiego się dowiedzieli opuścili mój pokój, a następnie mieszkanie. Ciekawiło mnie gdzie jest Harry. Miał być tu godzinę temu. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a do środka wszedł mój chłopak.
H: Przepraszam, ale były cholerne korki- dopiero po wypowiedzeniu tego zdania spojrzał na mnie- O kurwa, kto ci to zrobił?- podbiegł do mnie i mocno przytulił, na co pisnęłam z bólu- Przepraszam kotku- słyszałam jak głos mu się złamał. Znowu zaczęłam płakać. Chłopak odsunął mnie od siebie i leciutko wytarł spływające po moich policzkach łzy.
T: Wyglądam aż tak strasznie?- zapytałam.
H: Chodź, trzeba coś z tym zrobić- wstał z łóżka i podał mi rękę. Złapałam ją i oboje wyszliśmy z pokoju kierując się w stronę łazienki- Siadaj- wskazał na szafkę koło umywalki. Chłopak wyjął apteczkę. Zaczął delikatnie zmywać mi ślady krwi z twarzy, rąk… Strasznie szczypało.
H: Dobra, już jest lepiej, a teraz powiedz mi, kto to zrobił?- zapytał zdenerwowany.
T: Nie chcesz tego wiedzieć…- odpowiedziałam roztrzęsiona.
H: Znam go?- po raz kolejny zadał pytanie. Nie odpowiedziałam, bałam się jego reakcji. Co miałam mu powiedzieć „Kotku, twój przyjaciel Josh zaciągnął mnie w jakąś ciemną uliczkę i mnie zgwałcił?” no chyba jednak mu tak nie powiem.
H: Powiesz mi?- warknął, na co ja momentalnie odsunęłam się. Bałam się, że może mi coś zrobić, choć wiedziałam, że to się nie stanie- Kochanie, przepraszam- wolno zbliżył się do mnie, delikatnie łapiąc moje ramiona i głęboko spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich miłość, ale także złość. Wiem, że mnie kocha i się o mnie martwi.
T: Hazz, nie chcesz wiedzieć, kto to był…- powiedziałam niepewnie odwracając wzrok.
H: Znam tego faceta?- zapytał. Pokiwałam głową- Kto to jest?- cisza- [T.I], odpowiedz- jeszcze chwila, a wyprowadzę go z równowagi.
T: To Josh…- powiedziałam najciszej jak tylko się da. Miałam nadzieję, że tego nie usłyszy.
H: Kto? Do cholery kto?- nie odzywałam się- Zabije skurwiela- wybiegł szybko z mieszkania. Wołałam go, ale co to dało? Nic! Wybiegłam szybko za nim. Rozejrzałam się w każdą stronę, ale nigdzie go nie było. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam po taksówkę. 20 minut później byłam już w miejscu zamieszkania Josha. Pomimo tego, że nie mogę na niego patrzeć, to muszę tam iść i odciągnąć Harrego. Nie chciałam, żeby miał teraz problemy. Spojrzałam na ten obskurny budynek i wbiegłam do ciemnej klatki. Pokonałam dzielące mnie od drzwi schody i bez pukania wpadłam do środka. Usłyszałam odgłosy kłótni dobiegające z salonu. Udałam się w tamtym kierunku i stanęłam w drzwiach. Zobaczyłam Harrego i Josha. Akurat w tym momencie mój chłopak wymierzył blondynowi z pięści w nos. Ten w wyniku uderzenia upadł na podłogę.
T: Harry! Zostaw go, nie warto. Policja się nim zajmie.
J: Ty dziwko, nasłałaś na mnie gliny?- mówił podnosząc się z ziemi.
H: Jak śmiesz tak do niej mówić?- Harreh chciał się rzucić na chłopaka, ale ja mu zagrodziłam drogę. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i spojrzałam mu w oczy. To zawsze go uspokajało. Słyszałam kroki zbliżające się do mnie.
J: Malutka, a może zaba…
P: Pan już się z nikim nie zabawi- przerwał mu policjant. Odwróciłam się w stronę drzwi, to samo zrobił Harry. Zobaczyliśmy trójkę policjantów. Jeden z nich pokierował się do blondyna. Wyjął kajdanki z kieszeni
i zakuł chłopaka.
P: Nic wam nie jest?- zapytał drogi policjant.
H: Nie, wszystko jest okej- odpowiedział i objął mnie w talii. Wtuliłam się w jego ciało. Z nerwów miałam łzy w oczach. Loczek to zauważył i mocno mnie do siebie przytulił- Wracajmy do domu- szepnął mi do ucha, a po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz. We dwójkę wyszliśmy z mieszkania. Chłopak zaprowadził mnie do swojego Porsche 911 i otworzył drzwi od strony pasażera. Zajęłam wygodny fotel. Harry zamknął drzwi i już po chwili pojawił się koło mnie na miejscu kierowcy. Odpalił auto i niedługo potem byliśmy już u niego w domu. Zadzwoniłam jeszcze do mamy i oznajmiłam jej, że zostaje u Harrego na noc. Ta nie miała nic przeciwko. Uwielbiała chłopaka i traktowała go jak własnego syna, co nie powiem bardzo mnie cieszyło. Wchodząc do środka spodziewałam się syfu, który zrobili chłopcy, lecz myliłam się i to bardzo. Uśmiechnęłam się tylko i powędrowałam do salonu. Pewnie teraz myślicie „Jaka z niej idiotka, dopiero co została zgwałcona, a uśmiecha się, rozmawia i żyje normalnie, jakby nigdy nic takiego nie miało miejsca”. Mylicie się i to bardzo. Ja tyko z zewnątrz wyglądam jakby się nic nie stało, a w środku buzują we mnie wszystkie możliwe emocje. Jak jechaliśmy koło podobnej ulicy, co tamta, byłam roztrzęsiona i bałam się, że coś mi się może stać. Już chyba nigdy w życiu nie wyjdę sama, gdy na dworze będzie ciemno. Boję się spojrzeń mężczyzn, oczywiście nie wliczając w to Hazzy. Gdy weszłam do salonu ujrzałam tam pozostałych chłopców siedzących ze swoimi dziewczynami i oglądających jakiś film. Chciałam dojść do schodów niezauważona, ale mi nie wyszło.
N: [T.I]!- powiedział zadowolony. Odwróciłam się w jego stronę. Chłopak na mój widok zbladł, a z twarzy zszedł ten słynny uśmiech- O mój Boże, co się stało?- takie pytania mnie już wykańczają. Znowu miałam łzy w oczach. Na szczęście do pomieszczenia wszedł Harry. Widział, że każdy mnie obserwuje. Szybko do mnie podszedł i przytulił.
Li: Powiecie nam, co się stało?- zapytał za wszystkich.
H: To chyba nie jest odpowiedni…
T: Harry… powiedz im…- szepnęłam, a z moich oczu wypłynęły łzy. Otarłam je szybko i spojrzałam na resztę. Każdy z nich chciał wiedzieć co się stało, a ja nie umiałam ukrywać tego przed nimi- Ja idę na górę- oznajmiłam i tak jak powiedziałam udałam się na piętro. Poszłam do pokoju mojego chłopaka. Otworzyłam drzwi. Mmm… ten zapach… Wprost go uwielbiam.
Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam telefon. Weszłam na TT i Fb. Jak zawsze miałam mnóstwo miłych jak i tych niemiłych wiadomości. Nie miałam głowy na odpisywanie, więc wylogowałam się. Akurat w tym momencie dostałam smsa. „ Hej malutka, może się zabawimy?” Numer nieznany. Co to do cholery jest? Najszybciej jak tylko mogłam zbiegłam na dół i pokazałam Harremu tę wiadomość.
H: Zajebie, jak się dowiem kto to- krzyknął.
Z: Harry, uspokój się, bo złość tutaj w niczym nie pomoże.
H: Stary, nie jestem zły, ja jestem kurwa wściekły- zaczął chodzić po pokoju.
Z: Jedźcie z tym na policję. Jak chcesz to mogę was zawieźć- zaproponował chłopak.
T :Tak, to dobry pomysł. Harry chodź- złapałam go za rękę i razem z Zaynem udaliśmy się garażu. Usiadłam z tyłu, a chłopcy z przodu. Cieszę się, że oni chcą mi pomóc. W czasie drogi nikt się nie odzywał, co mnie cieszyło, bo nie chciałam słuchać, że wszystko będzie dobrze, że dowiemy się kto wysyła te smsy, albo że Josha wsadzą za to co mi zrobił.
Po 15 minutach byliśmy pod komisariatem policji. Wysiadając z samochodu dostałam kolejnego smsa. Otworzyłam go i przeczytałam na głos: „ Czemu nie odpisujesz? Boisz się mnie? Pewnie zastanawiasz się kim jestem… Spokojnie kotku, znasz mnie :)”
Po tym ostatnim zdaniu przeraziłam się. Kto to mógł być? Znam go? Teraz boję się jeszcze bardziej. Razem z Harrym weszliśmy do budynku. Był tam ten sam policjant, co przyszedł do mnie. Pokazałam mu te wiadomości, lecz on powiedział, że nic z tym nie może zrobić. Gdy będzie więcej informacji mam się z tym do niego zgłosić. Zrezygnowana opuściłam budynek.
H: Kochanie, nie martw się. Dowiemy się kto to jest. Spokojnie- przytulił mnie delikatnie świadomy tego, że boli mnie całe ciało- Chodźmy już- poszliśmy w stronę bmw Zayna. Gdy otworzyliśmy drzwi chłopak wzdrygnął się i spojrzał w moją stronę.
Z: I jak?- zapytał się.
T: Nijak. Nic z tym nie mogą zrobić- odpowiedziałam oschle. Usiadłam na siedzeniu i wpatrywałam się w okno. Z tego dziwnego transu wyrwał mnie dzwonek mojej komórki. Spojrzałam na wyświetlacz „Oscar”. Odebrałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
T: Hej, co tam?- próbowałam mówić normalnie, żeby niczego się nie domyślił.
O: Nie chcesz się ze mną spotkać?- zapytał.
T: No, możemy, a kiedy?
O: Jutro o 13.00 u mnie. Pasuje ci?- powiedział.
T: Dobrze, to widzimy się- odpowiedziałam i rozłączyłam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
H: Kto dzwonił?- zapytał mój chłopak.
T: Oscar, chce się ze mną spotkać- oznajmiłam- Jutro do niego idę- powiedziałam.
H: Zawiozę cię- zaoferował się.
T: Dobrze- uśmiechnęłam się. Akurat w tym momencie dojechaliśmy na miejsce. Wyszłam z auta i pokierowałam się prosto do domu. Byłam wykończona. Nie zastanawiając się długo poszłam prosto do pokoju Harrego. Wyciągnęłam z jego szafy jakąś bluzkę i poszłam z nią do łazienki. Rozebrałam się i szybko wskoczyłam pod prysznic. Rany, które zrobił mi Josh strasznie szczypały, ale musiałam to przetrwać. Obiecałam sobie, że będę silna i nie załamię się po tym, co on mi zrobił. Mam Harrego, chłopców, a przede wszystkim rodziców. Oni zawsze są gotowi mi pomóc, w każdej chwili. I za ich kochałam. Nie mam pojęcia jak mam się im odwdzięczyć, za wszystkie zrobione dla mnie rzeczy. Bez nich na pewno bym sobie nie poradziła. Po dokładnym umyciu całego ciała, włożyłam na siebie bieliznę, a na to t-shirt Hazzy. Uwielbiam chodzić w jego koszulkach, czy bluzach. Pachną tak wspaniale, że aż brak mi słów na opisanie tego. Wyszłam z łazienki i już po chwili leżałam w lodowatym łóżku. Nienawidzę tego uczucia, jak po położeniu się pragniesz tylko ciepła, a tu zimno rozchodzi się po całym twoim ciele, tworząc nieprzyjemne ciarki. Przycisnęłam głowę do poduszki i przymknęłam oczy.
~*~
Już powoli traciłam siły, ale biegłam. Uciekałam od niego. Nie chciałam, żeby zrobił mi to drugi raz. Łzy już rozmazywały mi obraz. Nic nie widziała, ale biegam dalej. Szybkim ruchem ręki wytarłam ciecz wypływającą z moich oczu. Postanowiłam odwrócić się i sprawdzić jak daleko jestem, czy mam jakąkolwiek szansę. Spojrzałam do tyłu. Widziałam jak Josh biegnie coraz szybciej, ja również przyspieszyłam, choć powoli brakowało mi sił. Skręciłam w jakąś uliczkę, co okazało się błędem. Stamtąd nie było ucieczki. Zatrzymałam się. Usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę. Momentalnie się spięłam. Strach ogarnął moje kończyny. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa, czy krzyku. Byłam bezbronna, sama, w takim miejscu.
J: Nie ładnie tak uciekać, kochanie- powiedział tym swoim ohydnym głosem coraz bardziej zbliżając się do mnie- stanął za mną, swoim ciałem przylegając do moich pleców. Swoje ręce położył na moich ramionach i zaczął zjeżdżać po rękach, na końcu łapiąc mnie za rękę i odwracając w moją stronę. Stałam z nim twarzą w twarz. Na jego ustach malował się obleśny uśmiech. Spojrzał na moje usta i powoli zaczął się do mnie przybliżać. Mój oddech był szybki, bałam się, że za chwilę serce wyleci mi z piersi. Blondyn zaczął mnie całować. Mój nagły przypływ odwagi pozwolił na odepchnięcie go.
J: Ty szmato!- krzyknął i szybko do mnie podszedł. Uderzył mnie z całej siły w twarz. Zerwał ze mnie ubranie i ponownie przywarł do mnie swoimi ustami….
~*~
T: Zostaw mnie! Zostaw mnie!- krzyczałam przez sen.
H: Hej, kotku, [T.I]!- Harry zaczął mnie szturchać. Otworzyłam oczy i od razu usiadłam. Cała się trzęsłam,
bałam się.
T: Ś… śnił mi… się… Jo… Josh….- powiedziałam łkając. Chłopak od razu mnie przytulił. Wtuliłam się w jego ciało i odrobinę się uspokoiłam.
H: Spokojnie, jestem tutaj. Ten debil, już ci nic nie zrobi, obiecuję- szepnął- Spróbuj zasnąć- położyliśmy się. Głowę ułożyłam na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w bicie jego serduszka, które należało tylko do mnie... Zamknęłam oczy i po niedługim czasie zasnęłam.
Obudziły mnie słodkie pocałunki składane na mojej szyi i ustach. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Niestety nie mogłam się opanować i oddałam pocałunek.
H: Dzień dobry kochanie- powiedział, gdy oderwaliśmy się od siebie.
T: Heej- odpowiedziałam przeciągle- Takie pobudki mogłabym mieć codziennie.
H: Co sobie tylko księżniczka życzy- posłał mi ten wspaniały uśmiech. Coś mnie natknęło, żeby wsadzić palce w jego dołeczki. Ten załapał za moje nadgarstki i odciągnął je od swoich policzków- Co to miało być?- zapytał udając obrażonego. Usiadł na łóżku tyłem do mnie i zrobił naburmuszoną minę.
T: Oj, kochanie, nie gniewaj się na mnie- wyszłam z łóżka i stanęłam przed nim w samej koszulce. Loczek wzrokiem błądził po całym moim ciele. Nie czułam się z tym najlepiej. Pomimo tego, że jest moim chłopakiem, to ta sprawa jest za świeża i odrobinę boję się nawet Hazzy. Chłopak spojrzał w moje oczy, a jak ujrzał w nich lekkie przerażenie wstał i podszedł do mnie.
H: Przepraszam, nie powinienem…- powiedział speszony.
T: Harry, jesteś moim chłopakiem i możesz się tak na mnie patrzeć. To ja przepraszam, że taka jestem…
H: To nie twoja wina. Minie trochę czasu i będzie dobrze, normalnie…
T: Yhym…- mruknęłam- Idę się przebrać- oznajmiłam i biorąc wcześniej ubrania, które kiedyś u niego zostawiłam, poszłam do łazienki. Odświeżyłam się i przebrałam. Moja twarz wyglądała masakrycznie. Pewnie jak wyjdę na ulicę, to ludzie będą przede mną uciekać. Opuściłam progi łazienki i wstąpiłam jeszcze do pokoju mojego chłopaka. Wzięłam z niego telefon i zeszłam na dół.
W kuchni siedziała cała wczorajsza grupa. Harry widząc mnie wstał i złapał mnie za rękę. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał 12.00.
T: Już 12.00? Za godzinę mam być u Oscara.
H: Najpierw masz coś zjeść, inaczej cię nie wypuszczę- uparł się.
T: No dobrze, niech ci będzie- odpowiedziałam zrezygnowana i poszłam w kierunku stołu, na którym stał talerz z kanapkami. Zajęłam wolne miejsce i zaczęłam jeść. Po skonsumowaniu posiłku ponownie spojrzałam na zegarek- 12.20. Wstałam od stołu, a talerz wsadziłam do zmywarki. Udałam się do przedpokoju i zaczęłam zakładać buty.
H: Poczekaj na mnie, zawiozę cię.
T: Bez ciebie nigdzie się nie wybieram- odpowiedziałam zaczepnie, po czym poczekałam aż chłopak nałoży buty. Następnie opuściliśmy dom. Weszliśmy do samochodu i już chwilę później byliśmy na miejscu.
H: Zadzwoń, to przyjadę po ciebie- powiedział.
T: Dobrze- uśmiechnęłam się i z uczuciem musnęłam jego usta. Harry chciał to przedłużyć, lecz ja posłałam mu tylko buziaka i opuściłam samochód. Pokierowałam się w stronę drzwi i kilka razy nacisnęłam dzwonek. Nie musiałam długo czekać, bo drzwi otworzył mi uśmiechnięty Oscar.
T: Hej- powiedziałam i weszłam do środka.
O: No hej, co ci stało?- wskazał na moją twarz.
T: A to, nie nic, nieważne- nie chciałam mu tego wszystkiego opowiadać. No okej, może i jest moim przyjacielem, ale ten „szczegół” w moim życiu chciałabym pominąć.
O: No dobrze, skoro nie chcesz, to nie mów- odpowiedział, ja w tym czasie zdjęłam buty i zaczęłam iść za nim do salonu- Chcesz coś do picia?- zapytał.
T: Woda może być.
O: Dobra, w takim razie rozgość się, a ja za chwilę wracam…- oznajmił i poszedł do kuchni. Usiadłam na skórzanej, dużej kanapie i wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Zobaczyłam, że mam jedną wiadomość. Otworzyłam ją: „ Nawet nie masz pojęcia jak się dzisiaj z tobą zabawię, kotku. Już się nie mogę doczekać Xx”. Ręce zaczęły mi się trząść, pot oblał moje ciało. To wszystko było spowodowane strachem. Tak cholernie boję się tego, kto wysyła mi te chore smsy. Akurat w tym momencie do pokoju wszedł Oscar, niosący w dłoniach dwie szklanki z przezroczystą cieczą. Chłopak postawił oba naczynia na małym stoliku i zajął miejsce koło mnie. Od razu złapałam szklankę i wzięłam jeden duży łyk.
O: Ej, co się dzieje?- zapytał i przybliżył się do mnie. Po chwili mocno mnie do siebie przytulił. Opatuliłam do rękami. W moich oczach pojawiły się łzy. Zaczęłam cicho, ale głęboko oddychać. Nie mogłam pozwolić, by łzy spłynęły po policzkach. Nagle poczułam jak chłopak całuje moją szyję. Momentalnie się od niego odsunęłam i szybko przesunęłam się na drugi koniec kanapy. W moich oczach można było ujrzeć przerażenie i strach.
T: C… co t… ty robisz?- spytałam przestraszona.
O: Jak to co?- ponownie się do mnie zbliżył- No nie mów, że nie chcesz- wpił się w moje usta, lecz ja ani przez chwilę nie pomyślałam, by oddać mu pocałunek. Bez zastanowienia uderzyłam go najmocniej jak umiałam w twarz. Szybko wstałam, założyłam buty i wybiegłam. Szłam w stronę parku. Musiałam to wszystko przemyśleć… Usiadłam na jednej z wielu ławek i patrzyłam w dal. Z tego wszystkiego wynika, że to Oscar wysyłał mi te smsy. Ale dlaczego? Dlaczego chciał mi to zrobić. Postanowiłam zadzwonić do Hazzy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
T: Harry, przyjedź po mnie do parku niedaleko domu Oscara…
H: Coś się stało?- zapytał zmartwionym głosem.
T: Przyjedź jak najszybciej, to wszystko ci powiem- odpowiedziałam i rozłączyłam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie musiałam długo czekać, a zobaczyłam zbliżającą się do mnie czuprynę loków. Od razu wstałam i podbiegłam do niego. Wtuliłam się w jego cieplutkie ciało.
H: Hej, słońce co się stało? Co on ci zrobił?- drugie pytanie zadał bardziej wkurzony.
T: To… to on wysyłał te smsy…- powiedziałam cicho.
H: Co?- krzyknął, aż spojrzeli się na niego przechodzący obok ludzie.
T: Tak, Harry…
H: Zrobił ci coś?- pokiwałam przecząco głową- Jedziemy z tym na policję- oznajmił.
T: Harry…- nie dano mi dokończyć, bo zadzwonił telefon Hazzy.
H: Tak… tak wiem… dobra za chwilę będę…- powiedział, po czym się rozłączył.
T: Kto to?- zapytałam.
H: Muszę jechać na chwilę do studia. Zawiozę cię do domu, a jak wrócę pojedziemy na komisariat i opowiesz im wszystko. Pokiwałam tylko głową i złapałam go za rękę. Razem udaliśmy się w kierunku auta. Czy on co rusz musi przyjeżdżać innym samochodem? Weź tu zrozum faceta…
Zajęłam miejsce pasażera, a Harry kierowcy i ruszyliśmy. W czasie drogi żaden z nas się nie odzywał. Ja cały czas myślałam o tym, co wydarzyło się u Oscara. Dlaczego akurat on? Przyjaźnimy się od dawna i nigdy nie dał mi żadnego, że mu się podobam…
H: Kotku, słuchasz mnie w ogóle?- to on coś do mnie mówił?
T: Przepraszam, mógłbyś powtórzyć?- spojrzałam na niego, na co on tylko się zaśmiał.
H: Pytałem jak się czujesz i czy wszystko okej…- powiedział spoglądając to na mnie, to na drogę.
T: Bywało lepiej- naszą rozmowę przerwał mój telefon. Nie patrząc na to, kto chce się ze mną skontaktować, odebrałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
T: Tak, słucham…
M: Córciu, tata przyjechał i opowiedziałam mu o wszystkim. Chciałby z Tobą porozmawiać- powiadomiła mnie.
T:Mamuś, będę wieczorem, bo muszę jeszcze pilnie porozmawiać z Harrym- powiedziałam do aparatu spoglądając przy tym na mojego wspaniałego chłopaka.
M: Dobrze, ale błagam, powiedz mu potem, żeby cię odwiózł i zaprowadził pod same drzwi- prosiła. Wiedziałam jak bardzo się o mnie martwiła. Znając Hazzę, po tym co się stało, nie będzie mnie wypuszcza nigdzie samej, a co dopiero wieczorem.
T:Dobrze, przekażę mu. Pa, kocham cię- powiedziałam i usłyszałam taką samą odpowiedź, a następnie sygnał kończący rozmowę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
H: Co masz mi przekazać?- zapytał.
T: Moja mama, prosi cię, abyś mnie później odwiózł i odprowadził pod same drzwi.
H: Ma to jak w banku- odpowiedział. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam ogromny dom chłopców- Mogłabyś ich zawołać, ja już nie będę wchodził do środka- zapytał.
T: Jasne- już chciałam wychodzić, ale Harry zatrzymał mnie i musnął moje usta- Czekam na ciebie w domu- powiedziałam i opuściłam auto.
Pokierowałam się w stronę drzwi i nie pukając weszłam do środka.
T: Chłopakiii- krzyknęłam. Nie musiałam długo czekać, a przede mną pojawiła się czwórka przystojnych chłopaków.
Li: O co chodzi?- zapytał.
T: Paul dzwonił do Hazzy i kazał wam jechać do studia. Ubierajcie się i idźcie. Harry na was czeka- w przedpokoju zrobił się ruch. Usunęłam się im z drogi i poszłam do pokoju mojego chłopaka. Jakoś zachciało mi się spać, więc położyłam się na łóżku i przymknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy Morfeusz zabrał mnie w swoje objęcia.
~*~
Z błogiego snu wybudził mnie dzwonek mojej komórki. Leniwie otworzyłam oczy i ręką wymacałam na szafce mój telefon. Przesunęłam ręką po ekranie, co spowodowało, że odebrałam połączenie i przyłożyłam aparat do ucha.
T: Taak?- przeciągnęłam.
M: [T.I], ja z tatą jedziemy do babci. Nie wiem, kiedy wrócimy, więc chyba lepiej będzie jak zostaniesz u Harrego- właśnie Harry, ciekawe, czy oni już wrócili.
T: Dobrze, przecież wiesz, że nie wróciłabym do domu- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
M: Wiem, wiem. Dobrze, ja muszę kończyć. Papa słoneczko- cmoknęła do słuchawki i rozłączyła się. Nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć. No nic, wstałam z łóżka i postanowiłam zejść na dół. Będąc na schodach słyszałam śmiechy i głośne rozmowy dobiegające z salonu. Weszłam do ogromnego pomieszczenia i zobaczyłam piątkę chłopaków siedzących i grających w jakąś grę na playstation. Później zobaczyłam, że to piłka nożna.
H: Gooooollll- wydarł się Harry, który wymierzając celny rzut do bramki ustanowił całkiem niezłą przewagę punktową, a do końca meczu zostało parę sekund.
Lo: Ja z tobą już więcej nie gram- powiedział zrezygnowany chłopak. Może w realu gra on w nożną całkiem nieźle, ale w grze z Harrym nie wygra.
Ruszyłam się z miejsca i poszłam w stronę Harrego. Usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego.
H: Wyspałaś się- zapytał słodko.
T: Yhymm…- mruknęłam.
H: Chcesz jechać na tą policję?- zapytał.
T: Tak. Chcę mieć już to wszystko za sobą.
H: To zbierajmy się- powiedział, po czym podniosłam się i razem poszliśmy w stronę holu. Założyliśmy buty i wyszliśmy na dwór. Wsiedliśmy do auta stojącego na podjeździe i już 20 minut później byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka, gdzie siedział jeden policjant. Powiedziałam w jakiej sprawie przyszłam, a ten skierował mnie do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie był drugi mężczyzna ubrany w mundur. Powiedziałam mu o wszystkim zaczynając na gwałcie, a kończąc na Oscarze.
P: Dobrze zajmiemy się tym…
~3 miesiące później~
Właśnie wyszłam z sali sądowej. Okazało się, że nie tylko ja byłam ofiarą gwałtu. Josha skazano na 25 lat więzienia, a Oscar dostał zakaz zbliżania się do mnie.
Moje życie powoli zaczyna się układać. Strach przed wyjściem po ciemku jeszcze we mnie siedzi, ale próbuję go zwalczyć. Nie jest to łatwe, przyznaję. Harry i chłopcy dużo mi pomogli. Rodzice są ze mną cały czas i mogę się ich poradzić w każdej błahej sprawie. Bardzo im za to dziękuję…
__________________________________________________
No hej, w końcu skończyłam tego ima... Przyznam, że męczyłam się z nim tydzień. Miałam go dodać wczoraj, ale niestety wróciłam do domu przed 21 i nie zdążyłam wystarczająco dużo napisać.
Ten imagin nie za bardzo mi się podoba :/ Czekam na wasze opinie.
Całusy, Agan :***