Od zawsze twierdziłam, że życie
jest wspaniałe i zawsze wszystko dzieje się tak jak my sobie tego zażyczymy.
Przynajmniej ja tak twierdziłam. Niestety kiedyś ten świetny czas musi się
skończyć, a zaczyna się piekło. Ja miałam tak kiedy dowiedziałam się, że
zamieszkam z moim najwspanialszym braciszkiem, który jest znany na całym
świecie. Po prostu super! Nienawidzę go i tych jego pieprzonych koleżków. A
teraz jestem skazana na nich wszystkich i to razem! Nie wiem co zrobię, chyba
strzelę sobie kulkę w skronie i tak skończy się moje piękne, usłane różami
życie. Tak z pewnością…
Pewnie zastanawiacie się dlaczego mam zamieszkać z Zaynem. Otóż moi
rodzice stwierdzili, że powinnam zmienić klimat, szkołę, towarzystwo… JA TEGO
NIE CHCIAŁAM! I nadal nie chcę. Jakieś 5 lat temu wyprowadziliśmy się do Nowego
Jorku, bo starzy znaleźli sobie tam pracę. Myślałam, że oni sobie wtedy robili
ze mnie jaja, ale to niestety była prawda. Zaklimatyzowałam się tam dosyć
szybko. Poznałam fajnych ludzi. Wydaje mi się, że właśnie przez nich muszę się
przenieść do Londynu. No dobra, chodziłam na imprezy. Piłam, paliłam i tylko
raz ćpałam. Nigdy więcej nie wezmę tego gówna, ale z alkoholu i papierosów nie
zrezygnuję. Miesiąc temu była jedna sytuacja, która utwierdziła rodziców w tym,
że powinnam jechać do Zayna. Wróciłam wtedy do domu nawalona. Ledwo co
trzymałam się na nogach, mama spała w moim pokoju, bo bała się, że coś mi się
stanie. Następnego dnia obydwoje zrobili mi taki wykład na temat tego ile mam
lat, jak się powinnam zachowywać, bo jestem dziewczyną, ułożoną i chodzącą jak
w zegarku córeczką. Nie to nie byłam JA. Oni chcieliby mieć taką córkę, dużo razy
słyszałam ich rozmowy, kiedy nawzajem zadawali sobie pytania, gdzie popełnili
błąd w wychowaniu mnie. Nie przejmowałam się tym.
Teraz jestem w drodze do domu tych idiotów. Muszę coś szybko wymyślić,
żeby się od nich wyprowadzić. Zadzwoniłam do jednej z moich znajomych z Nowego
Jorku. Ta odebrała i zamiast normalnie ze mną porozmawiać nawrzucała mi jaką
jestem szmatą, że nawet nie raczyłam ich powiadomić o moim wyjeździe. Tak
zajebistych MIAŁAM przyjaciół.
K: Jesteśmy na miejscu- z rozmyśleń wyrwał mnie kierowca taksówki.
Zapłaciłam mu za kurs i wyszłam z pojazdu zabierając przy tym moją walizkę.
Spojrzałam w stronę tego „domu”. To raczej była willa. Powolnym krokiem udałam
się w stronę drzwi. Chciałam zadzwonić, lecz wyprzedził mnie w tym mój brat,
który otworzył drzwi.
Z: Hej siostra, jak ja dawno cię nie widziałem. Nie wiesz jak się za
tobą stęskniłem- przywitał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha. Rozłożył ręce i
chwilę potem tulił mnie z całych sił do siebie. Nie wiem czemu, ale wtuliłam
się w niego. Zaciągnęłam się tym wspaniałym zapachem perfum. Może nie będzie aż
tak źle?
T: Hej Zayn- powiedziałam po tym jak wypuścił mnie z objęć.
Z: Widzę, że nie masz humoru…
T: A dziwisz mi się? Do cholery, za jakie grzechy musiałam tu
przyjechać? Nie wiesz jak się czuję, a jest mi okropnie. Nie chcę tu być i chcę
wrócisz do Stanów! Rozumiesz?- wykrzyczałam wszystko to co leżało mi na sercu.
No może nie wszystko, ale większą część.
Z: Rodzice mówili mi jak się zachowujesz, żebym wiedział co się
szykuje…
T: Nie pomyślałeś chociaż przez chwilę, żeby im powiedzieć, że nie
chcesz mnie tutaj?- zapytałam.
Z: Nie, nie pomyślałem tak, ponieważ jesteś moją małą siostrzyczką i
jestem na siebie mocno wkurwiony. A wiesz dlaczego?- pokiwałam przecząco głową-
Dlatego, że chcę odnowić z tobą kontakty. Chciałbym z tobą normalnie rozmawiać.
Nie wiem, dlatego mnie tak nienawidzisz. To nie jest fajne- i tu mnie zgasił- A
teraz chodź do salonu i przywitaj się z chłopakami, bo oni w przeciwieństwie do
ciebie bardzo się cieszyli z twojego przyjazdu tutaj, ale oni nie znają całej
prawdy- chłopak odszedł kawałek zatrzymując się przy wejściu, prawdopodobnie do
salonu- Idziesz?- zapytał, na co ja również ruszyłam się z dotychczasowego
miejsca i poszłam za bratem. Tak jak myślałam pomieszczeniem tym był salon. Na
środku stały dwie skórzane kanapy, a obok nich dwa fotele, na ścianie wisiała
ogromna plazma. Wszystkie dodatki pasowały do siebie idealnie. Nie było rzeczy,
która nie pasowałaby do wystroju tego dużego pokoju. Na wspomnianych wcześniej
kanapach siedziała czwórka chłopaków i jakieś dwie dziewczyny. Nie wiem kim one
były, bo nie interesowało mnie ich życie.
Lo: [T.I]!- krzyknął wstając z kanapy i idąc w moim kierunku- Jak ja
cię dawno nie widziałem- podszedł do mnie i od razu znalazłam się w jego
silnych ramionach. Kurczę, coraz bardziej przekonuję się do mieszkania z nimi.
No mam nadzieję, że reszta przyjmie mnie równie miło.
T: Hej, Louis- powiedziałam, gdy ten wypuścił mnie z uścisku. Reszta
chłopców również podeszła do mnie i przytuliła, lecz Liam zachowywał się tak
jakoś inaczej…
Z: A to- wskazał na ładną blondynkę- to moja dziewczyna Perrie-
powiedział i przyciągając ją do siebie musnął lekko jej policzek. Uśmiechnęłam
się szeroko na ten widok i przywitałam dziewczynę.
Lo: A to jest moja dziewczyna Eleanor.
~*~
Jakiś czas posiedziałam z nimi w salonie. Trochę rozmawialiśmy,
śmialiśmy się. Chciałam się w końcu trochę odświeżyć po podróży, więc spytałam
się mojego brata, gdzie jest mój pokój. Ten zaprowadził mnie na piętro i
wskazał jedne z wielu drzwi tutaj. Nie wiem czy się nie zgubię w tym domu, bo
jest ogromny. Weszłam do swojego nowego pokoju. Był idealny jak dla mnie. Po
prawej i lewej stronie były drzwi. Jedne
nich pewnie prowadziły do łazienki, a drugie? Może to garderoba? Za
chwilę się okaże.
Z: [T.I] jakbyś mogła, to ubierz się jakoś ładnie, bo przychodzą do
nas goście- powiedział z uśmiechem.
T: To oznacza, że mam ubrać sukienkę?- wolałam się spytać
Z: Tak- odpowiedział krótko po czym opuścił progi mojego wspaniałego
pokoju. Podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej wszystkie moje sukienki.
Wybrałam jedną z nich, co przyznam, że nie sprawiło mi ogromnego problemu, bo ta była moją ulubioną. Otworzyłam jedne drzwi i akurat natrafiłam się na
łazienkę. Gdy ujrzałam jej wnętrze oniemiałam. Przy ścianie była ogromna wanna.
Na jednej ze ścian wisiało ogromne lustro, a obok niego duża umywalka. To nawet
mi się nie marzyło! Od razu napuściłam wody do wanny i wlałam do niej mojego
ukochanego płynu arbuzowego. Następnie rozebrałam się i weszłam do cieplutkiej
wody.
Po jakieś godzinie owinięta w sam ręcznik opuściłam łazienkę i wzięłam
z dużego łóżka moje ubranie na dzisiejszy wieczór.
Stanęłam przed lustrem już cała gotowa na zejście. Wydaje mi się, że
wyglądam jakoś przyzwoicie, ale to się jeszcze okaże. Powoli schodziłam po
schodach. Słyszałam rozmowę pomiędzy chłopakami, którzy znajdowali się w
salonie. Przystanęłam na chwilę i słuchałam o czym tak zaciekle dyskutowali.
Z: Chłopaki, dobrze wiecie jaka jest sytuacja u rodziców. Oni musieli
coś z nią zrobić, bo już sobie nie radzili. Mam nadzieję, że chociaż trochę uda
nam się ją zmienić. Nie chodzi mi o to, że ona się źle zachowuje, bo sami
przecież widzicie jak jest.
H: Zayn, spokojnie, lubimy [T.I]. Ona jest fajna i nigdy nam nie
przeszkadzała. Ja tam się nawet cieszę, że ona z nami zamieszka.
Li: Jeżeli myślisz, że ona z tobą będzie, to daruj sobie- powiedział
Liam.
N: Czyżby masz Daddy się zakochał?
Z: Hej chłopacy, ja wciąż tutaj jestem- przerwał im Zayn- Od razu was
ostrzegam, że jeżeli któryś z was. Obojętnie który, zrani [T.I], to nie ręczę
za siebie- nie, koniec tego, muszę tam wejść i przerwać im tę dziwną rozmowę.
Nie rozumiem o co chodzi z Liamem. Czyżby on naprawdę się we mnie zakochał?
Nie, no błagam, we mnie? To niemożliwe.
Już głośniej zaczęłam schodzić po ostatnich stopniach i wkroczyłam do
salonu. Oni od razu ucichli. Oczy wszystkich w pomieszczeniu skupiły się tylko
i wyłącznie na mnie. To było bardzo krępujące.
T: I jak?- spytałam okręcając się wokół własnej osi.
N: Wow- powiedział z szeroko otwartą buzią.
H: No, no ślicznie wyglądasz- podszedł do mnie, złapał za rękę i
ponownie okręcił. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na Zayna.
T: Może być?
Z: Ty się jeszcze pytasz? Wyglądasz świetnie!
T: Dziękuję- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Naprawdę już dawno
nie słyszałam takich miłych słów padających z ust mojego brata. Cieszyło mnie
to, że chłopcom również podobał się mój strój- Gdzie dziewczyny?
Lo: Poszły do mojego pokoju wybierać jakieś sukienki z rzeczy El.
T: To pójdę im pomóc- powiedziałam i chwilę potem byłam już przy
drzwiach do pokoju Louisa. Pewnie zastanawiacie się skąd wiedziałam, że to
akurat jego pokój. Akurat na tych jedynych drzwiach przyklejona była duża
uśmiechnięta marchewka. Zapukałam i po usłyszeniu krótkiego „proszę” weszłam do
środka.
T: Hej, dziewczyny. Może potrzebujecie pomocy?
P: Wyglądasz świetnie- powiedziała Perrie.
E: Popieram w stu procentach.
T: Dziękuję. Jeżeli chcecie, to mogę jeszcze przynieść tu swoje
sukienki, chociaż wiem, że nic z tego nie wybierzecie.
E: Jasne, przynieś. Coś tam się znajdzie, bo tutaj nie mam wszystkich
swoich rzeczy i najlepsze sukienki również mam u siebie w domu.
T: To chodźcie w takim razie do mnie- wyszłyśmy z pokoju i
powędrowałyśmy w stronę mojego „królestwa”. Nie chciało mi się sprzątać tych
sukienek, więc wszystkie leżały na łóżku, co ułatwiło nam sytuację, bo nie
musiałyśmy ich znowu wygrzebywać z walizki. Dziewczyny od razu rzuciły się w
poszukiwanie jakieś ładnej kiecki. Po godzinie wszystkie byłyśmy ubrane
i zeszłyśmy na dół. Chłopcy na nasz widok zdębieli.
W tym samym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Liam szybkim
krokiem udał się w stronę wydobywającego się dźwięku. Nie miałam pojęcia kim
mieli być ci goście, ale po wyglądzie nas wszystkich mogłam się założyć, że był
to ktoś ważny. Zayn stanął pomiędzy mną a Perrie i obydwie objął w talii. Taki
mały gest, a tak cieszy. Reszta ustawiła się koło nas, tak że wyglądaliśmy jak
dzieci w podstawówce. Tworzyliśmy piękny równy rządek. Chciało mi się śmiać z
tego powodu, ale jakimś cudem opanowałam się. Po chwili do salonu wszedł Liaś.
Za nim wkroczyły dwie pary. Jak się później okazało był to Paul z żoną i
przyjaciel zespołu ze swoją dziewczyną. Po przedstawieniu się sobie wszyscy
usiedliśmy na kanapach. Dostałam telefon od Maggie, kumpeli z Nowego Jorku. Przeszłam do przedpokoju i odebrałam.
T: Hej Mag, co tam u ciebie?- chciałam być miła, pomimo tego, że w
środku na samą myśl o moich wspaniałych przyjaciołach gotowało się we mnie.
Obiecałam sobie, że będę silna i nie pokażę tego, co tak naprawdę czuję.
M: [T.I] mogę wiedzieć gdzie jesteś?- powiedziała z wyrzutem.
T: Jak to gdzie? Diana ci nie powiedziała?
M: Nie, nie powiedziała- krzyknęła, na co ja odsunęłam słuchawkę od
ucha- Do cholery [T.I] powiedz mi!
T: Jestem w Londynie u mojego brata. Nie wracam do Nowego Jorku. Nie
mam po co…- w moich oczach pojawiły się łzy.
M: Jak to nie masz po co? A ja? A Luke? Nic już dla ciebie nie
znaczy?- zabolało. Nie chciałam o nim pamiętać. Luke był moim chłopakiem.
Pierwszym chłopakiem. Nie widziałam świata poza nim. Do momentu aż poznałam
Dianę i resztę grupy. To oni wprowadzili mnie w takie chore środowisko.
Zaczęłam ćpać, pić, palić, pomimo tego, że miałam tylko szesnaście lat. Za
tydzień będę miała osiemnaście lat i w końcu będę dorosła. Na to czekałam od
dawna. Muszę zdecydować w jednej ważnej sprawie. Nikt nie wie o mi teraz
chodzi, ale niedługo się to wyjaśni.
T: Możesz mi o nim nie przypominać?- odpowiedziałam oschle.
M: Czy ty nie widziałaś tego, że on nadal cię kocha. Chce z tobą być!
Cały czas o tobie mówi, a jak w końcu postanowił ci to powiedzieć, tak nagle
zniknęłaś. Rozwalasz swoje i tak już spieprzone życie! Pomyśl chwilę czego ty
chcesz w swoim życiu.
T: Luke już dla mnie nic nie znaczy!
M: Tak okłamuj się tak dalej, na pewno daleko na tym zajdziesz.
Powodzenia!- rozłączyła się.
Miała rację. Miała tę cholerną rację! Tylko co ja mam zrobić? Mam
zadzwonić do niego i powiedzieć:
„Hej, tu [T.I], wiesz muszę ci powiedzieć, że ty też jesteś dla mnie ważny, że jestem z tobą w ciąży i niedługo na świat przyjdzie NASZE dziecko, a i jeszcze bym zapomniała KOCHAM CIĘ!” ? Nie, nigdy tego nie zrobię. Nie musi wiedzieć, że jestem z nim w ciąży. Długo zastanawiałam się nad tym i podjęłam decyzję. Gdy będę pełnoletnia usunę to dziecko. Łzy gromadzące się już od jakiegoś czasu w moich oczach powolutku spływały po moich zaróżowionych policzkach. Nie przejmowałam się tym, że się rozmażę. Nic się nie liczyło. Osunęłam się po ścianie przy schodach i zaczęłam płakać. Na szczęście nie było szansy żeby mnie ktoś usłyszał, bo wszyscy głośno dyskutowali o chłopakach. Przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i ukryłam głowę w kolanach. Wcześniej zdejmując niewygodne szpilki. Nie miałam na nic siły. Wiecie jak to jest stracić kogoś kogo się kocha, tylko i wyłącznie przez swoją głupotę? To boli. Moje serce powoli pęka na niezliczoną ilość malutkich części. Wszystko we mnie zanika. Z ogromną trudnością łapałam oddech.
„Hej, tu [T.I], wiesz muszę ci powiedzieć, że ty też jesteś dla mnie ważny, że jestem z tobą w ciąży i niedługo na świat przyjdzie NASZE dziecko, a i jeszcze bym zapomniała KOCHAM CIĘ!” ? Nie, nigdy tego nie zrobię. Nie musi wiedzieć, że jestem z nim w ciąży. Długo zastanawiałam się nad tym i podjęłam decyzję. Gdy będę pełnoletnia usunę to dziecko. Łzy gromadzące się już od jakiegoś czasu w moich oczach powolutku spływały po moich zaróżowionych policzkach. Nie przejmowałam się tym, że się rozmażę. Nic się nie liczyło. Osunęłam się po ścianie przy schodach i zaczęłam płakać. Na szczęście nie było szansy żeby mnie ktoś usłyszał, bo wszyscy głośno dyskutowali o chłopakach. Przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i ukryłam głowę w kolanach. Wcześniej zdejmując niewygodne szpilki. Nie miałam na nic siły. Wiecie jak to jest stracić kogoś kogo się kocha, tylko i wyłącznie przez swoją głupotę? To boli. Moje serce powoli pęka na niezliczoną ilość malutkich części. Wszystko we mnie zanika. Z ogromną trudnością łapałam oddech.
Poczułam jak ktoś siada koło mnie. Nie wiedziałam kto to, bo miałam w
oczach łzy, które totalnie rozmywały mi obraz. Bez namysłu wtuliłam się w
chłopaka, bo to na pewno był chłopak. Ten przyciągnął mnie do siebie najbliżej
jak się dało. Ręką gładził moje włosy.
Li: Shhh, piękna co się stało?- zapytał cicho. Z salonu w tym momencie
dobiegły nas głośne śmiechy. Oni to mieli fajnie. Nie przejmowali się niczym,
żyli chwilą, a ja?
T: Ty i tak nic nie zrozumiesz…
Li: To powiedz mi co się dzieje, postaram się ci pomóc.
T: Liam, to nie jest takie proste…
Li: [T.I]! Skończ w końcu tak mówić i powiedz o co chodzi- po tych
słowach odsunęłam się delikatnie od niego i wytarłam słoną ciecz z moich
policzków. Zaczęłam mu o wszystkim mówić, zaczynając od wyprowadzki do NY, a
kończąc na ciąży i przyjeździe tutaj. Szczerze? Trochę mi ulżyło, bo nareszcie
to co ukrywałam od dawna ujrzało światło dzienne. Widziałam zdziwioną i
zawiedzioną minę bruneta na wiadomość o tym, że zostanę mamą.
T: Liam, przyjaźniłbyś się z kimś kto usunął swoje dziecko?- chciałam
mieć pewność, że nie stracę kogoś takiego jak on.
Li: Co ty chcesz zrobić? Nie! Nie pozwolę ci usunąć tego dziecka,
rozumiesz?
T: A ty nie rozumiesz, że ja nie dam rady sama go wychować?
Li: A Luke?- bałam się odpowiedzieć na to pytanie. Milczałam- Jak
chcesz to mogę do niego zadzwonić.
T: Nie! Zwariowałeś? I co byś mu powiedział? Nie i koniec. Ja coś
wymyślę.
Li: Dobra, chodźmy może na górę- pokiwałam tylko głową na znak zgody i
złapałam rękę chłopaka, który pomógł mi wstać.
Zaprowadziłam nas do mojego pokoju, bo chciałam coś sprawdzić na
laptopie. Wzięłam go ze stolika i usiadłam na łóżku kładąc sprzęt na kolanach.
Liam zajął miejsce koło mnie. Postanowiłam wejść na Facebooka i TT. Na tym
drugim portalu zobaczyłam coś co spowodowało, że totalnie się załamałam, a
mianowicie zdjęcie mojego Lucka całującego się z Dianą. Nie wytrzymałam i z trzaskiem
zamknęłam laptopa, po czym rzuciłam go na podłogę. W tej chwili nie obchodziło
mnie to, że się zepsuł i już nie będę mogą z niego korzystać. Po raz kolejny
tego dnia z moich oczu poleciał potok gorzkich łez. Byłam na granicy
wytrzymałości. To wszystko mnie przerasta. Liam przyciągnął mnie do siebie i z
całych sił przytulił. Nie przejmował się tym, że brudzę mu koszulę tuszem. Nagle
usłyszeliśmy jak ktoś puka do drzwi, a chwilę później wchodzi do pokoju. To był
Zayn. Gdy mnie zobaczył szybko podbiegł w naszą stronę i ukucnął przede mną.
Z: Mała, co się stało?- mój wspaniały brat. Mam mu powiedzieć prawdę,
czy może udawać, że nic mi się nie stało i tylko coś mi wpadło do oka.
T: Proszę cię, nie każ mi mówić tego jeszcze raz, bo ja nie wytrzymam-
kolejne łzy opuściły mojego czerwone oczy.
Li: Chodź wszystko ci opowiem- chłopak wstał i razem z Zaynem opuścili
pomieszczenie.
Położyłam się na łóżku i wtuliłam w poduszkę, przymykając oczy. Byłam
zmęczona tym wszystkim. Nie mam już na nic siły. Boję się reakcji brata na to
co powie mu Liaś.
Nagle zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu zobaczyłam imię, którego
nie chciałam już nigdy słyszeć. Luke.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
T: Czego chcesz?- odebrałam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim.
Lu: Co się stało? Podobno jesteś w Londynie.
T: Wiesz co? Nienawidzę cię za to co mi zrobiłeś- nie mogłam tak
dłużej.
Lu: O co ci chodzi?- powiedział zdezorientowany.
T: Ty się jeszcze pytasz o co chodzi? Chodzi o to pieprzone zdjęcie na
Twitterze. Jak mogłeś mi to zrobić?
Lu: Podobno nie jesteśmy już razem…- co to w ogóle było?
T: Nie, nie jesteśmy. A, bym zapomniała za jakieś osiem miesięcy na
świat przyjdzie twoje dziecko. Tylko tyle chciałam ci powiedzieć. Nie dzwoń do
mnie i nie pisz. Sam tego chciałeś.
Lu: Ale…- rozłączyłam się. Nie chciałam go dłużej słuchać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z: To prawda?- wpadł do mojego pokoju jak przeciąg- Pytam się czy to
prawda?
T: Chodzi ci o dziecko? Tak, to prawda.
Z: Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?- zapytał odrobinę spokojniej.
T: Nie chciałam takiej sytuacji- spuściłam wzrok. Nie miałam odwagi
spojrzeć mu w oczy.
Z: Spokojnie siostra, pomogę ci w wychowaniu dziecka.
Li: Ja też ci pomogę- zaoferował się Liam. Jacy oni są kochani.
Z: Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć, czy to już wszystko? Wiesz, wolę
się upewnić, żeby potem nie było.
T: Nie, to wszystko- zaśmiałam się.
Z: Idziesz do nas, czy zostajesz tutaj?- zapytał.
T: Zostanę i się położę, bo jestem zmęczona.
Li: Okej, śpij dobrze piękna- posłał mi jeden z najpiękniejszych
uśmiechów i opuścił pomieszczenie. Na ten mały dla innych normalny gest
poczułam się jakoś tak inaczej. Jeszcze ta ich rozmowa, którą PRZYPADKIEM
usłyszałam. Widziałam jego inne zachowanie od samego początku. Czy on naprawdę się
we mnie zakochał? Podeszłam do walizki. Ugh… muszę się w końcu rozpakować.
Wyciągnęłam z niej
kosmetyczkę i wyciągnęłam mleczko do demakijażu. Zmazałam
make-up i wcześniej przebierając się w piżamę położyłam się spać. Z mnóstwem
myśli o Liamie zasnęłam.
~*~
Z błogiego i jakże wspaniałego snu wybudziły mnie głośne krzyki
dobiegające z dołu. Wstałam, bo chciałam sprawdzić co się tam dzieje.
T: Moglibyście być trochę ciszej, normalni ludz….- przerwałam bo to
kogo ujrzałam w przedpokoju totalnie zbiło mnie z tropu. To był Luke. Szybko
zawróciłam i biegiem pokonałam schody, lecz niestety jestem za wolna i chłopak
złapał mnie na samej górze.
T: Zostaw mnie kretynie, nie chcę cię znać rozumiesz? Nienawidzę cię.
Wracaj sobie do Diany, ona bardziej cię potrzebuje- powiedziałam, a w moich
oczach pojawiły się łzy, lecz za wszelką cenę chciałam je zatrzymać, by nie
ujrzały światła dziennego.
L: Nie, nie pozwolę ci tak po prostu odejść. To jest moje dziecko. Nie
możesz mi go odebrać.
T: Po pierwsze jeszcze się nie urodziło, a po drugie co cię to w ogóle
obchodzi. Nawet jeśli urodzę to dziecko podam, że ojciec dziecka nie jest znany
i nic z tym nie zrobisz. Nie lubię powtarzać, ale wracaj do swojej Diany- w tym
momencie usłyszałam dzwonek mojego telefonu dobiegający z pokoju. Nie zwracając
większej uwagi na Luke’a odebrałam.
T: Tak, słucham…
D: Hej [T.I], możesz gadać?- spytała najbardziej znienawidzona przeze
mnie osoba na świecie.
T: Czego chcesz?
D: Okej, rozumiem, że mnie nienawidzisz za to, że zabrałam ci chłopaka,
ale jesteś jedyną osobą, której ufam i chciałam się ciebie poradzić.
T: Możesz się streszczać, nie mam za bardzo czasu- powiedziałam
zniecierpliwiona.
D: No, bo… bo ja jestem w ciąży?
T: Co?- krzyknęłam, na co Luke pojawił się szybko koło mnie.
D: Nie jestem w 100% pewna, ale ojcem chyba jest Luke.
T: I po co mi o tym wszystkim mówisz?- miałam tego wszystkiego dosyć.
D: Jak mam mu to powiedzieć?- serio? Pyta się mnie o takie rzeczy….
T: Diana, nie mam siły rozumiesz? Nie wiesz co masz mu powiedzieć,
może po prostu „Luke, jestem w ciąży. Cieszysz się?”- wypowiedziałam te słowa
wpatrując się w chłopaka. Ten zrobił zdezorientowaną minę i wyrwał mi telefon,
po czym wybiegł z pokoju i zamknął się na klucz w jednym z pokoi. Nie słyszałam
nawet o czym z nią rozmawiał. Po chwili brunet opuścił pokój przekazując mi
moją własność.
L: Muszę szybko wracać do NY…- powiedział schodząc ze schodów.
T: Widzisz? Właśnie dlatego nie zamierzam być, ani się tobą kontaktować. Masz mnie gdzieś, w dupie
masz nawet nasze dziecko.
L: Przypominam ci, że to dziecko się jeszcze nie urodziło…-
odpowiedział zatrzymując się na chwilę i spoglądając na mnie.
T: Czy ty coś sugerujesz? Chcesz żebym usunęła dziecko, tak?- do moich
oczu powolutku napływały łzy.
L: Słyszałem, że chciałaś to zrobić, więc droga wolna- tego się po nim
nie spodziewałam.
T: Wiesz co ci powiem? Jesteś zwykłym skurwielem, który nie przejmuje
się niczym, ani nikim. Nie zdziwię się jak za jakiś czas okaże się, że nie
jesteś już z Dianą. To wszystko! A teraz wynoś się z mojego domu i nigdy tu nie
wracaj!- krzyknęłam i podbiegłam do drzwi. Zamknęłam je z hukiem, gdy Luke
opuścił progi tego domu. Wtedy już niczym się nie przejmowałam. Osunęłam się po
drewnianej powłoce i pozwoliłam wszystkim emocjom ujrzeć światło dzienne.
Z: Shhh [T.I] spokojnie- przytulił mnie najmocniej jak się da.
Li: Hej, piękna, jakoś sobie poradzimy- ukucnął przede mną i szeroko
się uśmiechnął. Ja na te słowa odrobinę się rozpromieniłam.
~ROK PÓŹNIEJ~
Od tamtego czasu dużo się zmieniło. Urodziłam ślicznego synka, którego
nazwałam George. Liam jak obiecał pomaga mi najlepiej jak umie. Postanowiłam
nawet z nim być i jak na razie jest wspaniale. Li traktuje Geo jak swojego
syna. Z tego chyba najbardziej się cieszę. Rodzice dowiedzieli się o mojej
ciąży dopiero w piątym miesiącu, co nie było dla mnie zbyt fajne, bo na
początku mieli do mnie pretensje o tym, że im nie powiedziałam, ale teraz jest
wszystko dobrze. Mój brat uwielbia swojego siostrzeńca i gdyby mógł siedziałby z nim
non stop. Nie wiecie jak bardzo się pomyliłam co do niego i chłopców…
_______________________________________________
Hejka :) Dodaję mojego najdłuższego imagina w historii XD Trochę się z nim męczyłam nie powiem, ale wydaje mi się, że jakoś wyszedł...
Kolejny pojawi się jak tyko go napiszemy (czyli za jakiś czas, bo za bardzo nie mamy pomysłów ;))
Buziaki, Agan :***
Suuuuper ! Jest ekstra ! <3 Hiper niesamowity ! Czekam na kolejny ! <3
OdpowiedzUsuńNo no , jestem pod wrażeniem :-) to chyba najlepszy jaki napisałyście <3 czekam na kolejne :***************** /Zuza <3
OdpowiedzUsuńImagin genialny <3 Czekam na następny ^.^ Weny życzę :D
OdpowiedzUsuńOmmommom
OdpowiedzUsuń*.*
To
było
jskssbdifdbsidfohggdgdudkvciyeutguggkootxhfihfifjxxjfififloffpkddkkddlocxooddoxxooxxkkxxkmxjxixisjekrnfjcudyyshsrtdudhvjvcfdswxeffvghbhipfjfgjgfuyoughgkcjhchdkgzoosiiudjdufdshdhsutuuscnzjdjeptyjxuxxdidifiidjxjxjxixghvuxicus
To jest cudowneeeeeeeeee
boskieeeeeeeee
zarąbisteeeeeeeee
i o matko nooo tego nie da się wyrazić
w słowach <3<3<3<3<3<3
Koooooochammmm Wassss
Anana
Boziu *.*
OdpowiedzUsuńZbieram szczękę z podłogi!
Best imagine z Liamem :)
REWELACJA =}
Pzdr MissPotatoe
Zapraszam na 28 rozdział i małą niespodziankę na
OdpowiedzUsuńhttp://loveispleasure.blogspot.com
:*
Świetny imagin.Długi.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział.
http://all-you-need4.blogspot.com/
Najlepszy Imagin 4ever !!!!!! ;D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ;)))
Czekam na nexta :****