wtorek, 24 grudnia 2013

Imagin Loui :D



Zima. Przez jednych upragniona, przez innych znienawidzona pora roku. Ja zaliczam się do tych pierwszych. Uwielbiam patrzeć na spadające płatki śniegu, które pozostając na ziemi tworzą piękną, puszystą kołderkę. Siedzę wtedy na parapecie w moim pokoju. W ręku trzymam kubek z gorącą herbatą. Ubrana w gruby sweter przyglądam się ludziom pędzącym do domów. W końcu dzisiaj Wigilia. 24 grudnia zaliczał się u mnie do najlepszych dni w roku. Po domu krzątało się mnóstwo ludzi. Cała rodzina postanowiła do nas przyjechać. Bardzo się z tego powodu cieszyłam. Spojrzałam po raz kolejny na wyświetlacz mojego telefonu, który zaświecił się. Cztery nowe wiadomości. Weszłam w odpowiednią ikonę i zaczęłam czytać. Same życzenia, lecz nic nie było od NIEGO. Zawsze pisał pierwszy. Od razu posmutniałam. Ponownie spojrzałam na obraz za oknem i ujrzałam tam tajemniczą postać. Było ciemno, więc nie mogłam zobaczyć twarzy. Coś w mojej głowie mówiło „Idź tam i sprawdź kto to”. Tak też zrobiłam. Kubek odłożyłam na biurko i zeszłam na dół. Zaczęłam ubierać buty.
M: Gdzie idziesz?- mama wyjrzała z kuchni.
T: Idę się przejść. Niedługo wrócę- oznajmiłam porywając tyko kurtkę z wieszaka i zamknęłam za sobą drzwi. Momentalnie zrobiło mi się zimno, więc włożyłam na siebie płaszcz. Skierowałam się w miejsce, gdzie wcześniej kogoś widziałam. Uważałam, by nie poślizgnąć się na lodzie, gdy nagle dostałam czymś w tył głowy. Jak się później okazało była to śnieżka. Odwróciłam się, lecz nikogo nie zobaczyłam. Usłyszałam tylko cichy chichot wydobywający się zza drzewa. Schyliłam się po śnieg, z którego uformowałam zgrabną kulkę i powoli zaczęłam iść w tamtą stronę. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przypomniało mi się jak jeszcze nie tak dawno goniłam się z Lou po parku, by tylko chłopak dostał śnieżką. Te wspaniałe rozmyślenia przerwała mi kulka, która uderzyła prosto w mój brzuch. Spojrzałam w stronę drzewa, a zza niego wyłoniła się roześmiana postać. Zmrużyłam oczy, by dokładniej przyjrzeć się twarzy chłopaka.
T: Loui?- zapytałam zszokowana.
L: Taak…- odpowiedział śpiewnie. W jednej chwili znalazłam się w jego ramionach. Chłopak mocno mnie do siebie przyciągnął.
T: Co ty tu robisz?- powiedziałam z twarzą przyciśniętą do jego torsu.
L: Musiałem do ciebie przyjechać- oznajmił i delikatnie mnie od siebie odsunął, po czym spojrzał w moje oczy. Nagle jego usta znalazły się na moich. Tak mi tego brakowało.
T: Tęskniłam za tobą- powiedziałam, gdy odkleiliśmy się od siebie.
L: Ja bardziej, kotku- mruknął słodko. Wtedy przypomniało mi się, że w dłoni trzymam mocno ubitą śnieżkę. W mojej głowie zrodził się szyderczy plan. Musiałam mu oddać za rzucanie we mnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i delikatnie odsunęłam szalik, po czym włożyłam mu lodowatą kulkę pod kurtkę. Ten szybko się ode mnie odsunął. Zaczął  skakać i krzyczeć, że to jest zimne. Ja tylko stałam i śmiałam się z niego. Po jakimś czasie postanowiłam jednak mu pomóc. Odpięłam jego kurtkę, a ten zaczął się zginać, aż w końcu śnieg wyleciał.
L: Nie żyjesz za to, kotku- spojrzał na mnie podstępnie, lecz ja nie czekając dłużej zaczęłam uciekać. Niestety byłam za wolna i brunet mnie złapał.
T: Błagam cię, Louis, ja nie chciałam ci tego wrzucić, to samo wyleciało z mojej ręki- sama nie wierzyłam w to co właśnie mu powiedziałam, ale może to kłamstwo mnie uratuje…
L: Kochanie, jakoś w to wątpię…- mruknął patrząc mi się prosto w oczy.
T: No chyba mi to wybaczysz?- odparłam zarzucając ręce na jego szyję.
L: Hm… pomyślmy..- w tym momencie musnęłam z uczuciem jego usta. Chłopak chciał przedłużyć pocałunek, ale ja to przerwałam- Co jest?- spojrzał na mnie lekko zawiedziony.
T: O której jedziesz do Doncaster?- zapytałam smutno.
L: Kotku, dzisiaj zostaję z tobą, a jutro, oczywiście jeśli chcesz pojedziesz ze mną do domu- zniewalająco się uśmiechnął i pewnie gdyby mnie nie trzymał upadłabym na ziemię.
T: To cudowne- rzuciłam mu się w ramiona. Muszę przyznać, że było mi trochę zimno, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać.
L: Nie jest ci zimno- zapytał, jakby czytał mi w myślach. Pokiwałam tylko głową i spuściłam wzrok zawstydzona- Chodź tu do mnie- opatulił mnie swoimi ramionami i zaczęliśmy kierować się w stronę  najbardziej oświetlonemu przeróżnymi lampkami domowi. Uśmiechnęłam się na ten widok. Gdy doszliśmy pod same drzwi wyswobodziłam się z uścisku mojego chłopaka i złapałam za klamkę, nacisnęłam ją i pchnęłam drewnianą powłokę. Weszliśmy do środka, gdzie powitało nas wspaniałe ciepełko.
M: [T.I]? To ty?- zawołała, tym razem z salonu.
T: Tak mamuś, mamy gościa!- odkrzyknęłam, choć nie musiałam, bo moja rodzicielka stała już w przedpokoju.
M: Louis!- powiedziała z entuzjazmem- Jak dawno cię tutaj nie było…
L: Wczoraj wróciliśmy z trasy i musiałem przyjechać do [T.I]- w tym samym momencie spojrzeliśmy na siebie i posłaliśmy sobie szerokie uśmiechy.
M: Zostajesz u nas na Wigilię?- zapytała.
L: Jeżeli to nie byłby problem. Zabiorę za to jutro pani córkę do mnie do domu.
M: Słoneczko, to żaden problem. Nie widzieliście się tak dawno…- uśmiechnęła się i poszła z powrotem do kuchni.
T: Idź do salonu, ja idę się jakoś ładniej ubrać- oznajmiłam i musnęłam jego policzek.
L: Mogę iść z tobą? Pomogę ci wybrać jakąś kieckę- zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i uśmiechnął się.
T: A co, boisz się mojej rodziny? Oni ci nic nie zrobią, spokojnie- zaśmiałam się.
L: Co do twojej siostry nie jestem pewnie- obydwoje wybuchliśmy śmiechem i poszliśmy na górę. Weszłam do mojego pokoju. Za mną szedł Louis, który gdy tyko ujrzał łóżko rzucił się na nie. Zaśmiałam się i podeszłam do szafy, by wybrać odpowiedni strój na wigilijną kolację.
~15 MINUT PÓŹNIEJ~
T: To, czy to- na wieszakach trzymałam dwa zestawy. Lou spojrzał swoim eksperckim wzrokiem i uważnie przyglądał się obydwóm.
L: Hm… Ten- wskazał palcem.
T: Okej, to poczekaj tu na mnie jeszcze chwilę, idę się przebrać.
L: Mogę ci pomóc, myszko- od razu się ożywił.
T: Kochanie, ty mi już wystarczająco pomogłeś- odpowiedziałam i puściłam mu oczko. Pokierowałam się w kierunku drzwi i takim sposobem znalazłam się w łazience. Najpierw postanowiłam zrobić makijaż, a potem zajęłam się fryzurą. Jako ostatnie zostało mi przebranie się. Gotowa wyszłam z pomieszczenia. Gdy Lou mnie zobaczył zaniemówił. Stał jak wryty i mrugał tylko oczami.
L: Kotku, wyglądasz wspaniale- podszedł do mnie i już chciał pocałować, lecz ja go delikatnie odepchnęłam.
T: Nie widzisz, że mam makijaż? Nie ma tak dobrze kolego- zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu- Idziesz?- zapytałam, lecz nie uzyskałam odpowiedzi. Brunet stał w tym samym miejscu. W ogóle się nie ruszał- Lou? Wszystko w porządku?
L: Nie!- odezwał się w końcu- Nie chciałaś mnie pocałować- powiedział jak dziecko, któremu zabrano zabawkę. Popatrzyłam w jego piękne oczy.
T: Gdyby nie to- wskazałam na swoje usta, na których widniała czerwona szminka- Już dawno bym to zrobiła, ale nie chcę cię pomazać.
L: Tym razem ci wybaczę, ale jak taka sytuacja będzie miała jeszcze miejsce, to się do ciebie nie będę odzywał- w tym momencie mnie rozwalił. Zaczęłam się śmiać jak głupia. On patrzył na mnie przez chwilę jak na idiotkę, ale później do mnie dołączył.
S: Sorry, że wam przeszkadzam, ale moglibyście już zejść? Wszyscy na was czekamy- oznajmiła moja siostra.
T: Okej, już schodzimy- powiedziałam i zaczęłam głęboko oddychać, by się uspokoić. Gdy już obydwoje się ogarnęliśmy zeszliśmy do salonu, gdzie siedziała już cała rodzina. Dołączyliśmy do nich.
D: A więc zaczynajmy- powiedział dziadek i zaczął rozdawać opłatek. W pomieszczeniu zrobiło się głośno. Każdy z każdym składał sobie życzenia. Louisa postanowiłam zostawić sobie na końcu.
L: Zostałaś mi tylko ty- powiedział szeroko się uśmiechając- Nie wiem czego mam ci życzyć, bo fantastycznego, przystojnego, zabawnego chłopaka już masz.Wspaniałą rodzinę i przyjaciół także, na brak pieniędzy nie narzekasz, z nauką też ci jakoś idzie, więc w tym problem.
T: Może życz mi tego, by takie chwile jak ta nigdy nie mijały, bym była szczęśliwa do końca życia z tobą u boku? – zaproponowałam.
L: Wyjęłaś mi to z ust, kochanie- powiedział, na co oboje się zaśmialiśmy- Twoja kolej- pokiwał zabawnie głową w moją stronę.
T: Pff… Praktycznie to ja sobie składałam życzenia.
L: Nie prawda, kotku, to byłem ja, ty mi tylko pomogłaś- musnął mój policzek.
T: No dobrze, w takim razie życzę ci, abyś został już na zawsze taki jaki jesteś. Błagam nie zmieniaj się. Jeśli chodzi o twoją karierę, to życzę ci, a raczej wam aby przybyło wam fanów. Nagrajcie jeszcze więcej tak wspaniałych piosenek. Wyjeżdżajcie w trasy, ale na krócej, bo ja tu usycham z tęsknoty, gdy ciebie nie ma- w moich oczach zakręciła się łza- Na koniec chcę ci  tylko powiedzieć, że cię kocham. A i jeszcze wszystkiego najlepszego z okazji urodzin kochanie- zakończyłam swój monolog.
L: Wow, to było piękne, dziękuję- odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie, po czym utonęliśmy w namiętnym pocałunku.
S: Prezenty!- krzyknęła moja siostra, tym samym przerywając nam tę magiczną chwilę. Dziewczynka zaczęła skakać i się cieszyć, w końcu podbiegła do choinki i zaczęła rozdawać wszystkim ich prezenty.
Tylu wspaniałych prezentów się nie spodziewałam- [T.I]- podała mi kolejną paczuszkę. Popatrzyłam na Lou, ten tylko wzruszył ramionami.
L: Otwórz-tak też zrobiłam. Moim oczom ukazał się śliczny naszyjnik z kłódką.
T: A gdzie kluczyk?- posłałam te pytanie w stronę mojego chłopaka.
L: Tu- wskazał na naszyjnik na swojej szyi. Był na nim zawieszony kluczyk, który idealnie pasował do zamka w mojej kłódce.
T: O Boże, kochanie, dziękuję- przytuliłam go.
L: Nie masz za co.
S: Aaa… - krzyknęła moja siostra.
M: Dziecko, co się stało?- zapytała wystraszona mama.
S: Zobacz co dostałam: film This Is Us, płytę Midnight Memories i kalendarz na nowy rok z One Directioooooonnnnnn. O i jeszcze książkę. Boże Louis dziękuję ci- rzuciła się mojemu chłopakowi na szyję.
L: Nie ma za co, mała- odwzajemnił uścisk- patrzyłam na ten obraz z szerokim uśmiechem. W przyszłości Loui będzie wspaniałym ojcem. Kto wie, może naszych dzieci?
Resztę tego wigilijnego wieczoru spędziliśmy na długich rozmowach z rodziną, na wspominaniu dawnych czasów, bardzo się śmialiśmy. Było tak jak zawsze chciałam by było, radośnie, szczęśliwie, a przede wszystkim rodzinnie.
______________________________________________
Tak jak obiecywałam jest imagin. Wcześniej miałam na myśli zupełnie inny, ale potem postanowiłam napisać coś związanego z dzisiejszym dniem, czyli Wigilią i urodzinami Louisa :)  Mam nadzieję, że wam się podoba ;)

Taak, Happy Birthday Lou :**
A wam, naszym kochanym czytelnikom życzę (choć zawsze nie wiem co życzyć XD)
spokojnych, szczęśliwych i wesołych Świąt spędzonych w rodzinnym gronie. Mnóstwo prezentów pod choinką, spełnienia najskrytszych marzeń i w ogóle wszystkiego co najlepsze.
♥♥♥ Kocham was Agan ♥♥♥

Ps. Co do imagina o Zaynie, to jak tylko napiszę trzecią część, to od razu dodam, ale nie wiem ile potrwa pisanie. Mam jeszcze napisanego imagina o Lou, więc wcześniej wrzucę o nim :D 

7 komentarzy:

  1. Awwww ! Wspaniały ! <3 Tobie też kochanie najlepszego ! Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku ! KC! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny imagin ! wesołych świąt , szczęśliwego nowego roku ! moc prezentów pod choinką , samych sukcesów , żebyś zawsze pisała tego bloga , żebyś ICH spotkała <3 i oczywiście od razu udanych urodzin ;) / zuuuza :******

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały imagin! Bardzo ciekawy <3
    Pzdrawiam i wesołych świąt!!! :)

    http://imaginy-o-jednokierunkowych.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmmmmm! Love it! :)
    Nie dosyć, że świąteczne klimaty! To jeszcze z naszym ukochanym Louim :0
    Ojjjj super :*
    Wszystkiego dobrego! Góry prezentów i udanego sylwestra ;)
    Weny! Czekam na nn!

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny kochanie <3
    Czytając go wyobrażałam sobie ciebie :)
    Rozbawił mnie ten imagin z powodu siostry
    Bo twoja siostra nie przepada za 1D :)
    Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Awww takie to było słodkie!!!! Czekam na następny!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekamy na następną część!

    OdpowiedzUsuń